Westfield iRacer to konstrukcja pamiętająca 2010 rok. Wówczas na targach motoryzacyjnych w Genewie zadebiutował niemal gotowy do produkcji samochód, potem jednak słuch o nim zaginął. Teraz okazuje się, że iRacera można kupić. Jest jednak jeden haczyk.
Westfield iRacer to pojazd powstały przy współpracy brytyjskiego producenta z Birmingham City University. W założeniach miał być elektrycznym ścigantem, w praktyce wcale nim być nie musi. Za 13 999 funtów szterlingów (ponad 65 000 zł) można kupić zestaw DIY (Do It Yourself) potrzebny do własnoręcznego złożenia auta w garażu. We wspomnianej cenie Westfield dostarcza ramę, panele karoserii, zawieszenie i wszystkie pozostałe elementy konstrukcji oprócz… jednostki napędowej.
Westfield IRacer
Oznacza to, że właściciel może w iRacerze zamontować silnik elektryczny, hybrydowy zespół napędowy lub po prostu jednostkę spalinową. Jeśli jednak ktoś chciałby składać iRacera według zamysłu autorów projektu, proponowany jest wybór dwóch elektrycznych silników YASA-750, każdy o wadze 25 kg. Wtedy moc proekologicznego Westfielda będzie plasować się na poziomie 133 KM, a moment obrotowy wyniesie 745 Nm. Pozwoli to ważącemu 771 kg autu na przyspieszenie do 96 km/h (60 mph) w czasie poniżej 5 s oraz maksymalne osiągnięcie 225 km/h (po zdjęciu limitera, standardowo 185 km/h).
Minusem elektrycznego Westfielda iRacer jest jego zasięg. Bateria o pojemności 23 kWh wystarcza na 25 minut wyczynowej jazdy. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, aby zdecydować się na niewielkie modyfikacje konstrukcyjne i instalację pojemniejszych baterii.
Westfield Sportscars spodziewa się, że chętne na iRacera będą przede wszystkim jednostki edukacyjne oraz centra rozwojowe. Jednak na pewno firma nie odeśle z kwitkiem również konsumentów chcących zakupić samochód na własny użytek. W odważnych planach producenta jest również przygotowanie małej elektrycznej serii wyścigowej.
Źródło: Wired