Artykuł o używaniu kierunkowskazów na skrzyżowaniach z tzw. pierwszeństwem łamanym wzbudził kontrowersje. Tym razem uzupełnijmy "ułomne" przepisy prawa zdrową logiką.© fot. mat. prasowe

Jeszcze raz o kierunkowskazie na pierwszeństwie łamanym. Do ułomnego prawa dodajmy szczyptę logiki

Marcin Łobodziński
18 stycznia 2018

Kierunkowskaz, jak sama nazwa mówi, służy do wskazywania kierunku jazdy. Wie to każdy? No nie do końca. Przekonałem się o tym w ostatnich tygodniach po przeczytaniu licznych wiadomości od czytelników.

Kontrowersje związane z używaniem kierunkowskazów wywołał mój artykuł o skrzyżowaniach z tzw. pierwszeństwem łamanym. Jednak nie brakowało też sprzecznych opinii w temacie przejazdu przez rondo. Dostałem wiele wiadomości – kulturalnych i takich mniej – oraz wiele sugestii, bym oddał swoje prawo jazdy. To wskazuje tylko na jedno. Przepisy dot. ruchu drogowego są niejasne i nieprecyzyjne, na co uwagę zwraca również wielu ekspertów. Są przestarzałe, wyraźnie nie dostosowane do dzisiejszej infrastruktury.

Ja osobiście nie lubię komplikacji, wolę upraszanie przepisów i nie przepadam za określeniem ”interpretacja prawa”, bo samo w sobie niesie przekaz, że prawo jest źle napisane. Uważam, że im prostszy zapis, tym lepiej. Jeżeli do niego dołożymy logiczne myślenie, zaczyna działać i okazuje się jasne. Problem mają zwykle tzw. kombinatorzy, którzy lubią szukać dziury w całym.

Popatrzcie bowiem na ten prosty i jakże jasny zapis:

Art. 22.5Kierujący pojazdem jest obowiązany zawczasu i wyraźnie sygnalizować zamiar zmiany kierunku jazdy lub pasa ruchu oraz zaprzestać sygnalizowania niezwłocznie po wykonaniu manewru.

Jeżeli dołożymy do tego logikę, to w zasadzie przepis ten jest idealny. Czy potrzebujemy wyjaśniania i definiowania każdego ze słów tak, by jeden artykuł zajmował jedną stronę ustawy? Niestety u osób, które lubią wszystko komplikować, temat zmiany kierunku jazdy to coś, co wymaga zdefiniowania.

Ja znam cztery kierunki: do przodu, do tyłu, w prawo i w lewo. Nawet jeżeli jest to po skosie, to jednak w prawo lub w lewo. Jeżeli jadę prosto i postanawiam skręcić w drogę w prawo, to oczywiste jest, że zmieniam kierunek w prawo. Banał? No nie do końca.

Niektórzy uważają, że np. prosto to w prawo lub w lewo, a w lewo to prosto. I zupełnie w tym miejscu nie rozumiem, dlaczego kierunek jazdy jest uzależniany od przebiegu pierwszeństwa – to dwie różne sprawy. W każdej chwili pierwszeństwo może być zmienione ustawieniem odpowiedniego znaku. Czy wtedy skręt w prawo już przestaje być skrętem, tylko staje się jazdą na wprost?

Popatrzcie na poniższe zdjęcie:

Skrzyżowanie z pierwszeństwem łamanym
Skrzyżowanie z pierwszeństwem łamanym© fot. Marcin Łobodziński

Zdaniem niektórych, białe auto jadące prosto, tak naprawdę skręca w lewo, a jadąc w prawo, jedzie prosto. Zastanawiam się, w którą stronę skręca ich zdaniem, jeżeli chce wjechać w drogę po lewej stronie.

Oczywiście są też dużo bardziej skomplikowane skrzyżowania. Na przykład takie:

Skrzyżowanie z pierwszeństwem łamanym
Skrzyżowanie z pierwszeństwem łamanym© fot. Google Maps

Zapomnijmy na chwilę o zakazie wjazdu w jedną z dróg po lewej stronie. Jak na takim skrzyżowaniu używać kierunkowskazów? Czy jadąc drogą z pierwszeństwem powinniśmy włączyć prawy? Skręt w którą drogę po lewej stronie będziemy sygnalizować lewym kierunkowskazem? W tym miejscu warto sobie przypomnieć o czymś jeszcze.

Prawo, szczególnie takie jak to o ruchu drogowym, zostało skonstruowane dla obywateli, w tym przypadku kierowców. Dla nich, a nie przeciwko nim. Ma ono na celu wyjaśniać kwestie sporne, ale też ułatwiać jazdę. Kierunkowskaz został wymyślony dokładnie w tym samym celu – ma nie tylko wskazywać kierunek jazdy, gdy go zmieniamy, ale także włączony ma być informacją dla innych użytkowników drogi. Niezrozumienie tej zasady – kierunkowskaz=informacja – prowadzi do tego, że przez istnienie takich skrzyżowań jak powyższe, przepisy ruchu drogowego powinny być o wiele bardziej skomplikowane.

Czym jest bowiem kierunkowskaz, jeśli nie komunikatem? Zapomnijcie przez chwilę o prawie. Czy zmieniając pas ruchu na autostradzie, gdy za wami i przed wami nic nie jedzie, rzeczywiście musicie włączać kierunkowskaz? Jeśli tak, to w jakim celu? Kogo informujecie?

Czy zjeżdżając z ronda, przy którym nie ma ani jednego samochodu, włączanie kierunkowskazu ma jakiekolwiek uzasadnienie poza prawnym? W wielu takich i podobnych sytuacjach nie ma żadnej przesłanki oprócz przepisów uzasadniającej użycie kierunkowskazu. Tak mówi logika. Czy nie da się ją stosować w innych sytuacjach?

Popatrzcie więc jeszcze raz na to zdjęcie:

Skrzyżowanie z pierwszeństwem łamanym
Skrzyżowanie z pierwszeństwem łamanym© fot. Marcin Łobodziński

Zgodziłbym się, że nie ma konieczności włączania prawego kierunkowskazu do jazdy zgodnie z przebiegiem drogi z pierwszeństwem, gdyby nie istnienie drogi po lewej stronie. Kierowca białego auta wysłał by bowiem nieistotny sygnał dla kierowców z prawej strony i tych jadących z naprzeciwka. Jednak to dzięki temu, że włączy prawy kierunkowskaz, daje wyraźny sygnał kierowcy z lewej strony, który chce skręcić w swoją lewą stronę, że może to zrobić bezkolizyjnie z nim.

Zwolennicy teorii, że jazda na wprost to jazda zgodnie z przebiegiem drogi z pierwszeństwem uważają, że białe auto jadące prosto musi włączyć lewy kierunkowskaz, ponieważ zmienia pas ruchu. Wówczas inni uczestnicy ruchu nadjeżdżający z każdej drogi na tym skrzyżowaniu dostają komunikat tak niejasny, że na dobrą sprawę nie wiedzą, jak pojedzie białe auto. Na szczęście taka sytuacja nie spowoduje kolizji.

Wróćmy teraz do tych naszych nieszczęsnych rond, na których używanie kierunkowskazów też budzi kontrowersje. Jedni twierdzą, że to skrzyżowanie, więc powinno się sygnalizować zamiar skrętu jeszcze przed wjazdem na nie, inni, że tylko przy zjeżdżaniu. Tu prawo o ruchu drogowym jest o tyle niejasne, że nie ma definicji ronda, więc nie do końca wiemy czy ono jest klasycznym skrzyżowaniem, czy należy je rozumieć jako prostą – aczkolwiek zamienioną w okrąg - drogę z pierwszeństwem i skrętami w prawo.

Jednak i tu wystarczy odrobina logiki, by nie mieć wątpliwości jak jeździć i nawet można ułatwić innym życie. Bo choć ogólnie przyjęło się, że sygnalizowanie zamiaru skrętu przed wjazdem na rondo nie jest wymagane przepisami, to jednak na niewielkich rondach jest wręcz wskazane. Nie tyle dla bezpieczeństwa, co dla upłynnienia jazdy. Z kolei na tych dużych, już łatwo wysłać błędny komunikat, jeżeli włączycie lewy kierunkowskaz, gdyż ktoś może to zinterpretować jako chęć zmiany pasa ruchu. I w takich sytuacjach znów warto sobie zadać kluczowe pytanie: co i komu chcę przekazać swoim kierunkowskazem?

Powiem więcej. Wyprzedzając pojazd zmieniacie pas ruchu na lewy, co sygnalizujecie, a pod koniec manewru zmieniacie pas na prawy, co również sygnalizujecie. Czy jadąc już lewym pasem wyłączacie czy zostawiacie włączony kierunkowskaz? Przepisy mówią jasno, że powinniście wyłączyć "niezwłocznie po wykonaniu manewru". Czyli przez cały czas jak jedziecie innym pasem niż pojazd wyprzedzany, nie powinniście mieć włączonego kierunkowskazu.

Tymczasem ja – pomijając sytuacje w ruchu miejskim - nigdy go nie wyłączam z prostego powodu. Dzięki niemu jestem bardziej widoczny dla kierowcy wyprzedzanego, który mógł mnie nie zauważyć na początku manewru. Mruganie na pomarańczowo jest sygnałem lepiej dostrzegalnym niż dwa białe światełka reflektorów.

Czy w ten sposób wysyłam błędny komunikat o zamiarze skrętu w lewo? Teoretycznie tak, ale pomyślcie. Czy na autostradzie można skręcić w lewo? Czy jadąc pod prąd na drodze krajowej szybciej od pojazdu z prawej, rzeczywiście daję do zrozumienia, że chcę skręcić w lewo?

Na szczęście większość używa kierunkowskazów na skrzyżowaniach z pierwszeństwem łamanym zgodnie z logiką, sygnalizując zamiar skrętu i nie sygnalizując jazdy na wprost, dzięki czemu w takich miejscach nie dochodzi często do kolizji. Zdarzają się one często tam, gdzie sygnalizacja świetlna całkowicie wyłącza myślenie oraz instynkt. Trochę ubolewam nad tym, że kierowcy nie używają kierunkowskazów przed wjazdem na małe ronda, bo często właśnie z tego tworzą się korki.

Jednak najgorsze moim zdaniem jest to, że są kierowcy, którzy nie kierują się logiką, a trzymają się sztywno litery prawa, które tak na dobrą sprawę sami sobie ustanawiają, szukając nie tyle odpowiedzi, co potwierdzenia swoich racji w przepisach budowlanych i międzynarodowych. Na szczęście to tylko garstka osób, która stale przypomina nam o tym by być ostrożnym na drodze. Może więc dobrze, że tacy są, skoro prawo nie jest jasne dla wszystkich? I spokojnie, nie jestem zwolennikiem racji większości. Jestem zwolennikiem logiki w stosowaniu prawa.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (90)