Jazda youngtimerem [cz. 4]: Czy można kupić youngtimera w rozsądnej cenie? Co nas czeka podczas oględzin?

Jazda youngtimerem [cz. 4]: Czy można kupić youngtimera w rozsądnej cenie? Co nas czeka podczas oględzin?

fot. beczkolandia.pl
fot. beczkolandia.pl
Kamil Kobeszko
05.09.2012 14:00, aktualizacja: 12.10.2022 16:58

Wiecie już, czym są youngtimery i jakie auta można do nich zaliczyć. Jak zatem rozpocząć przygodę z takim samochodem? Jaki kupić? Na jakie niebezpieczeństwa jesteśmy narażeni przy kupnie?

Trzeba sobie jasno powiedzieć – kupno youngtimera nie jest łatwe. Chyba że dysponuje się naprawdę pokaźnym budżetem i można sobie pozwolić na kilkukrotne przepłacenie ceny rynkowej. Zdarzają się bowiem ogłoszenia aut w idealnym stanie, ale za ich cenę można kupić wiele innych, ciekawych pojazdów.

Dla mnie youngtimer zawsze miał być pojazdem tanim, ale sprawiającym frajdę. I nie mówię tu o frajdzie w postaci jazdy bokami, szaleńczymi przyspieszeniami, ale bardziej o takiej, wynikającej już z samego posiadania i jeżdżenia czymś niezwykłym.

Dlatego postanowiłem sprawdzić, czy można kupić interesujące z punktu widzenia pasjonata samochodów auto za nieduże pieniądze. Nieduże to znaczy: im taniej, tym lepiej. W zamyśle skoro lubię samochody, to chciałbym samodzielnie przywrócić blask zaniedbanemu egzemplarzowi. W końcu wiele prac można wykonać samodzielnie, a wymiany np. zużytego zawieszenia w takich pojazdach nie są drogie. Trzeba jednak pamiętać o zachowaniu określonych zasad – są bowiem pojazdy, którym już nic nie pomoże i nie warto się nimi zajmować, bo koszty będą przeogromne, a rezultaty niekoniecznie najlepsze.

Do takiej grupy zaliczyć można np. auta powypadkowe – moim zdaniem nie warto wydawać pieniędzy na restaurację samochodu, który i tak nie będzie trzymał geometrii zawieszenia, albo na egzemplarz, który miał pogięte podłużnice i widać, że jest po ciężkim wypadku. Podobnie jest ze stanem technicznym – często natrafimy na takie auta, które są już na tyle zaniedbane, że właściwie nie wiadomo, od czego zacząć. Należałoby je zdemontować, w całości polakierować i dopiero złożyć, po wymianie większości elementów.

Owszem, tak się robi w przypadku klasyków – aut mających na tyle wysoką wartość, że nawet znalezioną w stodole Warszawę lub Syrenę warto odbudować. To jednak ogromnie kosztowne, a ja nie chciałem wydać fortuny.

Z tego powodu już na wstępnie odrzucałem ogłoszenia aut z dziurawą podłogą, całe zardzewiałe itp. Wszystko można naprawić, ale to kosztuje.Wybierając modele, opierałem się na kilku kryteriach. Po pierwsze preferowałem te, na które zwracałem uwagę jakieś 20 lat temu i które wtedy robiły wrażenie na ulicach – z czystego sentymentu. Są takie auta, które zawsze chciałem mieć, a teraz można je kupić za grosze.

Drugim czynnikiem była dostępność tanich części zamiennych, i to zarówno nowych, jak i tych z rynku wtórnego. Przed zakupem określonego auta warto zerknąć, ile kosztują podstawowe części i czy są dostępne.

fot. veteran.mojeforum.net
fot. veteran.mojeforum.net

Nie bez znaczenia była przyjemność z jazdy. W moim kręgu zainteresowań znajdowały się samochody, które kiedyś były z jakiegoś względu cenione i prestiżowe. Nie interesowały mnie auta z lat 1985-1994. Tylko te, które moim zdaniem kiedyś będą kultowe, drogie i bardzo pożądane.

Warto też przy wyborze kierować się własną wiedzą. Często o jakiś markach aut wiemy więcej niż o innych, co pozwala łatwiej dostrzec wady i zalety poszczególnych egzemplarzy, a co za tym idzie - prawidłowo określić ich wartość. Trzeba bowiem pamiętać, że oferty sprzedaży nawet podobnych do siebie aut mogą znacznie się różnić. Głównie jeśli chodzi o cenę. Dlatego jeśli nie chcemy przepłacić, to warto mieć podstawową wiedzę.

Ponieważ na co dzień poruszam się autem marki monachijskiej, a kiedyś oglądałem się na ulicach za, jeszcze wtedy nowymi, E30 i E34, to na nie padł mój pierwszy wybór. Dla jednych pewnie nieco sztampowy, ale każdy musi wybrać auto pod siebie, tak aby sprawiało mu jak najwięcej przyjemności. A trzeba przyznać, że te modele stają się już naprawdę poszukiwane i to chyba ostatnia okazja, by kupić je w rozsądnej cenie.

Nie chciałem samochodu kupować od razu. Przez kilka miesięcy dużo czytałem, śledziłem ogłoszenia. Wszystko po to, aby wiedzieć jak najwięcej, bo przy ograniczonym budżecie to bardzo ważne. Budżet został celowo ograniczony, ponieważ to mój pierwszy youngtimer. Chciałem spróbować posiadania takiego pojazdu jako drugiego auta i nie stracić dużej kwoty, jeśli całość okaże się niepowodzeniem.

Obraz

Po kilku miesiącach śledzenia ogłoszeń postanowiłem działać. Znalazłem upatrzone E34 w kolorze zielony metalik. Na szczęście było blisko mojego miejsca zamieszkania. Warte uwagi jest to, że po takie samochody nie opłaca się jeździć daleko tylko po to, by zawieść się ich stanem. Pamiętajmy, że taka podróż to dodatkowe koszty, całkiem spore w porównaniu z wartością tych aut.

Niestety, to, co w ogłoszeniu wygląda ładnie, niekoniecznie jest takie w rzeczywistości. Okazało się, że BMW ma poważne problemy z jazdą z powodu problemów z sterownikiem silnika. Niestety, większość używanych sterowników jest również zużyta i jedynym pewnym rozwiązaniem jest kupno nowego – koszt spory w stosunku do wartości całego pojazdu. A szkoda, bo ta 520, mimo ogólnego zaniedbania i wielu drobnych wad, miała w sobie potencjał.

fot. bmw-klub.p, użyt.marian-gsm
fot. bmw-klub.p, użyt.marian-gsm

Kolejne było czarne 525 z roku 1992. Zdjęcia w ogłoszeniu ładne – szkoda, że sprzed ładnych paru lat. Po kontakcie telefonicznym z właścicielem okazało się, że obecnie do wysokości bocznych listew auto zardzewiało. To plus całkiem zmienione wnętrze (niestety przykry dla oka tuning) spowodowało, że na jakiś czas odpuściłem mimo niewygórowanej ceny 2500 zł.

Obraz

Moją uwagę przykuło ładne ogłoszenie z E30 318 z 1988 roku. Zaletą było to, że od 8 lat auto miało jednego właściciela, który starał się o nie dbać. Oferta była całkiem atrakcyjna, bo była to wersja coupé, z dobrym wyposażeniem i ładnymi szprychowymi felgami BBS. Dodatkowo, w cenie był drugi komplet felg z oponami zimowymi. To wszystko okraszone ładną sesją zdjęciową zachęciło mnie do kontaktu.

Umówiłem się z właścicielem na oględziny. Niestety, na miejscu po raz kolejny okazało się, że zdjęcia były sprzed ładnych paru lat. Widać było, że auto owszem sprawne mechanicznie, ale całe zardzewiałe. Oczywiście rdzą można się zająć, ale uwierzcie mi, nie na całym samochodzie. Nie wiem, czy można było znaleźć element bez „rudej”. Dlatego to była ciekawa propozycja dla kogoś, kto chce zrobić pełną i kosztowną renowację – z pełnym usunięciem rdzy i lakierowaniem. Niestety nie dla mnie, nawet za cenę 2600 zł.

Obraz

Przy szukaniu yountimera nie można zrażać się porażkami i trzeba zarezerwować sobie sporo czasu. Po jakimś czasie natrafiłem na ciekawe ogłoszenie sprzedaży E30 touring z roku 1992. Co ważne, była to wersja 320 z ulubionym przez znawców marki rzędowym silnikiem sześciocylindrowym.

Auto na zdjęciach błyszczało się żywą czerwoną barwą, nie widać też było korozji. Całość na ładnych szprychowych felgach prezentowała się korzystnie, dlatego postanowiłem pojechać kilka kilometrów za miasto i obejrzeć. Niestety kolejne rozczarowanie – wykwity rdzy na całej karoserii, a z pięknej czerwieni został jedynie matowy różowy (auto całe wypłowiałe). O ile z wypłowiałym lakierem można sobie łatwo poradzić poprzez polerowanie karoserii, to usuwanie rdzy z całego auta może być problemem.

Ale pomyślałem, że skoro jest w tak świetnym stanie technicznym, jak pisano w ogłoszeniu, to może warto się choć przejechać. Tak też zrobiłem – należy mieć świadomość, że już sama przejażdżka nawet ładnym, ale leciwym pojazdem jest specyficzna. Nagle trzeba się cofnąć o ponad 20 lat wstecz i wsiąść do samochodu o nieco archaicznej konstrukcji.

Obraz

Jeśli jesteśmy przyzwyczajeni do nowych aut, to może to być szok. Ale postanowiłem spróbować, auto odpaliło i zrobiłem nim kilka kilometrów. Chyba żaden samochód wcześniej nie wzbudził we mnie tak wielu skrajnych emocji.

Wyjechałem od razu na główną drogę (spotkanie z właścicielem było na stacji benzynowej przy jednej z tras przelotowych) i pierwsze zaskoczenie, że mam kierownicę prosto, a auto skręca. Okazało się, że kierownica jest o około pół ćwierć obrotu w złym położeniu. Szkoda, że nie wiedziałem tego przed jazdą. Cała jazda z pewnością również była ciekawa. Nigdy tak bardzo się nie bałem podczas jazdy samochodem jak wtedy.

Praktycznie nie mogłem auta zmieścić w drodze. Jazda byłą ciągłą walką o utrzymanie się na swoim pasie ruchu. Nie wiem, czy auto miało poważny wypadek, nieustawioną zbieżność czy coś innego, ale prowadziło się koszmarnie. Całości dopełniało twarde zawieszenie i rozpórka przedniego zawieszenia – gdyby samochód był sprawny, to wtedy mają sens, ale nie tutaj.

Obraz

Z drugiej strony silnik był przepiękny. Sześć cylindrów i założony stożkowy filtr K&N brzmiały charakterystycznym, donośnym dźwiękiem. Przyspieszanie nie stanowiło żadnego problemu. Auto gnało jak głupie, nie mogąc trafić w drogę i mając kłopoty z zatrzymywaniem...

Do tego okazało się, że oczywiście na potrzeby sprzedaży specyfikacja jest inna niż na zdjęciach –brak aluminiowych felg, inna kierownica (a szkoda, bo była z pakietu M-technic). Do tego typowe wady starych BMW, jak poprzecierane siedzenia przednie. Nie kupiłem, mimo okazyjnej jak za model 320 ceny 2600 zł.

Sami widzicie, że trudno jest kupić takie auto w rozsądnym budżecie. Rozsądnym, bo warto pamiętać jeszcze o kosztach ubezpieczenia, rejestracji i renowacji, która może spokojnie pochłonąć drugie tyle co cena zakupu.

Załamany wracałem do domu, ale przypomniałem sobie o ogłoszeniu sprzedaży białego Mercedesa 190 E. Przypadkowo auto było nieopodal oglądanego BMW. Pomyślałem, że nie szkodzi spróbować, i umówiłem się z właścicielem. Następnego dnia auto było już moje, a teraz skupiam się na renowacji.

Obraz

O tym, co kupiłem i w jakim stanie, napiszę w kolejnym artykule z serii. Mimo wielu przeciwności nabyłem youngtimera i na razie nie żałuję. A szukane BMW kiedyś jeszcze kupię, bo o dźwięku rzędowej szóstki trudno zapomnieć. Ale to dopiero jak zakupiony mercedes W201 zacznie w pełni zasługiwać na gwiazdę na masce.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)