Co jest niezbędne do off‑roadu?
Prawdziwe samochody terenowe są coraz częściej wypierane przez SUV-y czy crossovery. Większość osób mających tego typu auta nigdy nie zjedzie z głównej drogi, no może ewentualnie ubita droga leśna będzie ich celem. Na szczęście są jeszcze tacy, którzy w wolnej chwili pakują swoją terenówkę i wyruszają na podbój nieprzetartych szlaków pełnych błota, piasków i dziur…
10.01.2014 | aktual.: 30.03.2023 12:00
Wyposażenie samochodu tak, aby był w pełni gotowy do wypraw poza drogi utwardzone, jest drogą zabawą. Podstawa to podwyższone zawieszenie (koszt od około 2000 zł), przynajmniej jedna wyciągarka (od 1500 zł) i opony All Terain albo Mud Terain (komplet od około 2000-2500 zł). To dopiero początek listy, a już nazbierała się kwota, za którą moglibyśmy kupić używane auto w średnim stanie. Im lepiej chcemy przygotować nasz pojazd do trudnych warunków, na jakie będzie narażony, tym oczywiście cena będzie wyższa. Są jednak podzespoły, bez których nawet w miarę seryjnym autem nie powinniśmy się zapuszczać w nieznane rejony.
Lina linie nierówna
Zacznijmy od kwestii podstawowej, czyli liny. Jest to niezbędny element wyposażenia każdego samochodu, którym mamy zamiar zjechać z głównej drogi. Na rynku dostępne są liny o różnej długości i różnym stopniu wytrzymałości. Podstawowy 3-metrowy pas o wytrzymałości 12 ton to wydatek około 60 zł. Każdy powinien mieć taki w samochodzie, na wszelki wypadek. Jednak z własnego doświadczenia wiem, że 3 metry to za mało. Przeciętna błotnista kałuża mierzy zdecydowanie więcej. W takim wypadku krótka lina może nie wystarczyć, ponieważ oba samochody będą miały praktycznie zerową przyczepność. Najrozsądniej jest wybrać wersję 6- albo 9-metrową.
Koszt zakupu będzie oczywiście wyższy, ale za to prawdopodobieństwo wyjścia z opresji większe. Oprócz lin dochodzi ewentualna konieczność zakupu szekli, aby zamocować pasy. Nie jest to duży wydatek; wersja 8-tonowa kosztuje około 50 zł. Oczywiście cena wersji mniej wytrzymałej jest odpowiednio niższa. Skoro już jesteśmy przy linach: nie kupujcie lin transportowych! Nigdy! Nadają się one jedynie do holowania. Zdarzyło mi się, że mocowanie od właśnie takiego pasa pękło na pół i uszkodziło obydwa samochody (wyciągany i wyciągający). Nie spodziewałem się, że z założenia mocny element może doprowadzić do takich zniszczeń. Poza tym liny same w sobie mają tendencję do pękania. Jeśli będziecie „wklejeni” w błoto, to przy takim wyposażeniu na pewno z niego nie wyjedziecie.
W trudnych warunkach, przykładowo gdy koła kręcą już w powietrzu, a samochód stoi na mostach, nie obejdzie się bez pomocy kinetyka. Jest to specjalna lina z włókien poliamidowych, rozciągająca się nawet do 30% swojej całkowitej długości. Dzięki temu nie ma efektu gwałtownego szarpnięcia. Taka lina płynnie przekazuje energię i, co najważniejsze, oszczędza samochód. Korzystając z niej, trzeba jednak stosować się do kilku zasad.
Przede wszystkim szarpiemy większym autem małe, nie na odwrót. Po drugie ze względów bezpieczeństwa w samochodach mogą być jedynie kierowcy, a na „linii strzału” nie może być nikogo. Współczuję tym, którzy znaleźli się w złym miejscu o złym czasie. Trzecia rzecz: pierwsze szarpnięcie powinno być słabsze, żeby można było ocenić wytrzymałość aut i sytuację, w jakiej się znajdujemy. Po czwarte wyciągamy się w linii prostej, nigdy pod kątem.
Używanie kinetyka weryfikuje jakość wykonania podzespołów samochodu, na przykład zderzaków czy uchwytów mocujących, oraz umiejętności kierowcy. Pamiętajcie, że lina kinetyczna powinna być jak najdłuższa i cechować się jak największą wytrzymałością. Najlepiej przyczepiać ją do uchwytów mocowanych do ramy samochodu, o ile auto jest oparte na takiej konstrukcji. Niech nie przychodzi Wam do głowy zaczepianie lin o dodatkowe orurowania czy mosty. Prawdopodobnie wyrwiecie je z mocowań.
Kałuża, strumień, rzeka…
Woda jest wrogiem każdego silnika. Dotyczy to też terenówek. Mimo że są przystosowane do pokonywania wodnych przeszkód, nie są niezniszczalne. Za przykład niech posłuży Nissan Patrol Y61, w którym elementem bardzo wrażliwym na wodę jest przepływomierz powietrza. Nie byłoby z tym większego problemu, gdyby nie cena nowej części: 2000 zł. By uniknąć tak poważnych wydatków, lepiej pójść po rozum do głowy i wyposażyć swoje cudo w górny chwyt powietrza, zwany potocznie snorkelem.
Jego cena jest zależna od jakości wykonania i firmy. Niektóre części do aut terenowych takich marek jak Nissan czy Toyota są importowane z Australii. Należą do nich na przykład chwyty powietrza. W związku z koniecznością transportu ceny są wyższe. Na szczęście można kupić tańsze zamienniki (od około 300 zł), które również są chwalone przez użytkowników. Jeżeli producent nie przewidział możliwości doposażenia samochodu w taki element, to po prostu nie powinno się zanurzać głębiej, niż wynika z jego zaleceń.
Piaski pustyni czy śnieg Arktyki
Teren to nie tylko woda i błoto, ale również piach i śnieg. Większość doświadczonych kierowców wie, że w przypadku zakopania się w piachu bądź śniegu trzeba podkopać grunt pod kołem, podłożyć tam na przykład wycieraczki gumowe i powinniśmy wyjechać. W przypadku ciężkich aut terenowych nie jest to aż tak proste. Dlatego stosuje się trapy. Mają one wiele zastosowań. Na rynku dostępne są różne ich rodzaje: pneumatyczne, gumowe, kevlarowe czy aluminiowe, a ich ceny wahają się od 300 do 1400 zł.
Jest jednak prostszy i tańszy sposób. Wystarczy na złomie znaleźć podest od rusztowania. Po drobnych przeróbkach i usunięciu ostrych krawędzi zyskamy pełnowartościowe trapy. Najlepiej obłożyć krawędzie gumą, aby nie porysowały samochodu podczas transportu. Oczywiście to rozwiązanie ma też swoje wady. Takie trapy są cięższe od aluminiowych odpowiedników, przez co ciężej się kopie i niełatwo je wyciągnąć po wbiciu w ziemię. Jest to jednak spora oszczędność.
Niektórzy powiedzieliby, że siekiera wystarczy. Ścinamy drzewo, podkładamy pod koło i do boju. Jest w tym trochę racji, ale nie do końca. Oczywiście warto mieć na pokładzie siekierę albo maczetę, nie zajmują przecież dużo miejsca. Czasami trzeba przyciąć gałęzie, aby wspomóc się przy wyjeździe. Co jednak zrobić, gdy w zasięgu wzroku nie widać ani jednego drzewa? Wtedy jesteśmy zdani sami na siebie.
Niech stanie się jasność
Kolejna kwestia to oświetlenie. Oprócz obowiązkowej latarki przydaje się lampa robocza. Może być doczepiana albo zamontowana na stałe. Jest to istotny element wyposażenia choćby dlatego, że lampka w telefonie działa, dopóty nie padnie w nim bateria. A ponieważ zawsze gdy ugrzęźnie się w błocie, poziom baterii jest jak na złość minimalny, nie posłuży nam ona zbyt długo. Z doświadczenia wiem, że w trudnych momentach na trasie przejazdu zmierzch zapada zwykle wyjątkowo szybko...
Obecnie reflektory LED-owe nie zajmują dużo miejsca, a oświetlają bardzo dobrze. Wystarczy jeden umieszczony z tyłu samochodu. Jeżeli ktoś nie chce mieć na stałe dodatkowego oświetlenia, może zakupić poprzeczkę i do niej zamontować reflektor, a wiązkę zrobić podczepianą na kostkę. Jest to proste i wygodne rozwiązanie. Najlepiej mieć oświetlenie na każdą stronę, ale to wiąże się z kosztami.
Ochrona przede wszystkim
Każdy, kto bawił się w błocie samochodem, wie, że wszystkie elementy i podzespoły odsłonięte od dołu są narażone na uszkodzenie. W związku z tym warto pomyśleć o założeniu osłon na miskę olejową, skrzynię biegów czy reduktor. Są to newralgiczne punkty, których naprawa kosztuje naprawdę dużo. Jako osłony stosuje się blachy aluminiowe bądź stalowe ocynkowane lub malowane proszkowo. Wytrzymują większość uderzeń i chronią podzespoły napędowe auta. Większość tego typu konstrukcji ma przygotowane otwory, aby dostęp do śrub i korków spustowych był jak najłatwiejszy.
Wymienione elementy powinny znajdować się w każdym samochodzie, którym wybieramy się na off-roadową wyprawę. Ważny jest też oczywiście odpowiedni strój oraz zestaw podstawowych narzędzi (w tym młotek). To fajna zabawa, ale najlepiej, jeśli pojadą dwa albo nawet trzy samochody. Daje to pewność, że nie zostaniemy sami w razie jakichkolwiek kłopotów. W tym momencie nie pozostaje nic innego jak zakupić niezbędne elementy, zatankować pod korek i ruszać w las w poszukiwaniu wody, błota, przechyłów i adrenaliny.