Brzydkie kaczątko i bogini, czyli historii Citroëna część 3 [geneza motoryzacji]
Po zakończeniu wojny Citroën wznowił produkcję. Już w 1945 roku wyprodukowano blisko 10 tysięcy samochodów, by w następnych latach zwiększać tę liczbę. To burzliwe lata firmy, której udało się w 10 lat stworzyć dwa legendarne modele.
12.06.2011 | aktual.: 07.10.2022 17:53
Powojenny kryzys był dla koncernów motoryzacyjnych sygnałem, że diametralnie trzeba przestawić produkcję. Prawie wszyscy liczący się producenci postanowili skupić się nad produkcją samochodów małych i oszczędnych. Citroën nie był w tym towarzystwie wyjątkiem.
Francuzi od razu po wojnie rozpoczęli pracę nad swoją wersją taniego auta dla mas. W październiku "brzydkie kaczątko", czyli model 2CV został pokazany podczas targów w Paryżu. Autko posiadało wszystko, co niezbędne by zrobić we Francji zawrotną karierę. Był oszczędny, a przy tym niezwykle bezpieczny, co przy tak małych gabarytach wcale nie było oczywiste. Rok po paryskiej prezentacji auto weszło do seryjnej produkcji.
Citroën 2CV posiadał 2-cylindrowy silnik, pracujący w układzie bokser, chłodzony powietrzem. Był wyposażony oryginalne zawieszenie, oparte na wahaczach oraz poziomych sprężynach łączących koła po każdej ze stron samochodu. Na początku miał tylko jeden reflektor z przodu. Rozbudowaną wersję silnika z 2CV, który początkowo produkował tylko 9 KM mocy stosowano później w Citroënach GS, GSA, LN oraz Visa.
Rok 1955 to początek linii DS, która po wielu latach miała powrócić jak bumerang do oferty Citroëna. Również to auto zadebiutowało w Paryżu i zrobiło nieprawdopodobną wręcz furorę. Niesamowite, opływowe nadwozie, łagodne kształty, obszerne wnętrze i nieznany wcześniej komfort jazdy zachwyciły wszystkich. W historii motoryzacji prawdopodobnie nie było do premiery DS drugiego samochodu, który tak by zachwycał.
Nie było też drugiego, w którym zastosowano jednocześnie tyle rewolucyjnych rozwiązań technicznych. DS był napędzany silnikiem 1,9 litra o mocy 75 KM. W samochodzie wprowadzono hydropneumatyczne zawieszenie, hamulce tarczowe, półautomatyczną skrzynię biegów i ogromny 500-litrowy bagażnik. Wieczorem, pierwszego dnia paryskich targów Citroën zebrał już 12 tysięcy zamówień na boginię, bo tak z francuska wymawiało się DS (Deesse).
Późne lata pięćdziesiąte to dla firmy czas rozwoju. Powstają nowe montownie, w tym w dalekiej Kambodży. Citroën przygotowuje nowy model, który ma zastąpić "boginię". Czas miał pokazać, że legendzie nie udało się dorównać, ale Citroën nie miał się czego wstydzić.