Oscar Piastri wygrywa GP Arabii Saudyjskiej i zostaje liderem klasyfikacji
Świetna forma prezentowana przez kierowcę McLarena w ostatnim czasie, w końcu przyniosła konkretne rezultaty. Australijczyk wygrał trzeci wyścig w sezonie i wyprzedził w klasyfikacji generalnej zespołowego partnera, Lando Norrisa, zostając liderem tegorocznych mistrzostw świata.
Piastri po raz kolejny udowodnił, że to jemu należy się rola kierowcy numer jeden w McLarenie. Norris znów zawalił kwalifikacje, tym razem popełniając poważny błąd. Zbyt szeroki wyjazd na krawężnik w zakręcie numer 4 na początku Q3, skutkował utratą kontroli nad bolidem i uderzeniem w barierę. Przełożyło się to na start z odległej, dziesiątej pozycji. Tymczasem Verstappen znów dokonał cudu, przejechał fantastyczne okrążenie i wywalczył Pole Position, wyprzedzając Piastriego o zaledwie 0.011 sekundy.
Zaraz po starcie, już w pierwszym zakręcie byliśmy świadkami starcia pomiędzy kierowcami ruszającymi z pierwszego rzędu. Oscar wystartował lepiej i zaatakował Maxa, Holender z kolei opóźnił hamowanie i wypadł z toru. Verstappen wykorzystał asfaltowe pobocze i wrócił na tor przed kierowcą McLarena, co sędziowie uznali za zachowanie niezgodne z przepisami. Obrońca tytułu mistrza świata otrzymał karę czasową wynoszącą 5 sekund. Decyzja sędziów mocno ułatwiła zadanie Piastriemu. Australijczyk trzymał się w odległości kilku sekund za Verstappenem, a gdy przyszła pora na zmianę opon, kierowca Red Bulla musiał odsłużyć karę, dzięki czemu to Oscar znalazł się na czele. Dalsza część wyścigu nie przyniosła niestety wielu emocji. Piastri bez problemu utrzymał prowadzenie i wygrał wyścig, Max dowiózł drugie miejsce, a podium uzupełnił Charles Leclerc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nowy C‑HR, teraz z plusem. Toyota pokazała kolejną wersję hitu
Dla Ferrari był to pozytywny weekend. Scuderia wywalczyła pierwsze podium w tym roku i choć oczekiwania przed sezonem były większe, to widać że w ekipie Freda Vasseura nastąpił progres. Zastrzeżenia można mieć jedynie do Hamiltona, który po raz kolejny odstawał tempem od Leclerca. Lewis nie kryje rozczarowania, powtarzając, że nadal potrzebuje czasu aby lepiej zrozumieć samochód. Rzeczywistość w Formule 1 jest jednak taka, że nawet 7-krotny mistrz świata, nie może usprawiedliwiać się w ten sam sposób w nieskończoność. Prędzej czy później cierpliwość zespołu dobiegnie końca i trzeba będzie podjąć trudną decyzję. Na tym etapie sezonu nie da się stwierdzić, czy w grę potencjalnie wchodzą tak ekstremalne rozwiązania, jak zakończenie współpracy z Lewisem po zakończeniu sezonu, jednak początek roku (pomimo wygrania sprintu w Chinach) jest w wykonaniu Brytyjczyka mocno rozczarowujący.
Druga część wyścigu i przejazd na twardych oponach były kluczowe dla wywalczenia podium. Leclerc musiał do samego końca spoglądać w lusterka i utrzymywać za swoimi plecami Norrisa, który po starcie z 10 pola, szybko odrabiał straty. Po kilku próbach ataku, kierowca McLarena uporał się z Hamiltonem, a następnie bez większych problemów znalazł się przed kierowcami Mercedesa. Gdy jego następnym celem został Leclerc, okazało się, że doścignięcie go i wyprzedzenie, nie będzie łatwe. Charles miał świetne tempo na twardej mieszance opon i Lando nie zdołał zaatakować Monakijczyka. Tymczasem z oponami nie najlepiej poradził sobie Mercedes, a Russell na ostatnich okrążeniach obawiał się, że mogą one nie wytrzymać do końca wyścigu. Zarówno George jak i Antonelli pojechali bezbłędnie, jednak możliwości ich bolidów pozwoliły na wywalczenie jedynie piątej i szóstej pozycji.
Z nie najlepszej strony pokazał się tym razem Yuki Tsunoda. Japończyk dwukrotnie w ten weekend popełnił bardzo kosztowny błąd. W drugim treningu rozbił bolid na wyjściu z ostatniego zakrętu, a w wyścigu zderzył się z Gaslym na pierwszym okrążeniu i musiał wycofać się z rywalizacji. Pomimo słabego występu Tsunody, kapitalna forma Verstappena sprawia, że Red Bull utrzymuje trzecie miejsce w generalce. Przewagę zachowuje drugi Mercedes, a McLaren jest już daleko z przodu i na ten moment poza zasięgiem. Coraz szybciej natomiast zbliża się Ferrari, zajmujące czwartą pozycję.
GP Arabii Saudyjskiej zakończyło pierwszego w tym roku "triple headera". Kolejny wyścig odbędzie się na torze w Miami za 2 tygodnie. Obiekt zbudowany wokół Hard Rock Stadium, do tej pory gościł Formułę 1 trzy razy. W 2022 i 2023 roku wygrywał Max Verstappen, a w zeszłym sezonie zwyciężył Lando Norris. Ubiegłoroczne zmagania w Miami były przełomowe, to właśnie w tamtym wyścigu kierowca McLarena włączył się do walki z Maxem i w kolejnych rundach zaczął powoli odrabiać straty w klasyfikacji. Być może w tym roku będzie podobnie i zmagania na Amerykańskim torze pozwolą Norrisowi odzyskać pewność siebie za kierownicą bolidu McLarena. Brytyjczyk potrzebuje przełomu – wyścigu który pozwoli mu podnieść się po serii fatalnych występów, wywalczyć wygraną i udowodnić krytykom, że nadal ma w sobie potencjał do wywalczenia mistrzostwa.
Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Autorem jest Paweł Wasilewski. Możesz wspierać Autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.