Audi Q5 3,0 TDI S-Tronic quattro - weekend w militarnym klimacie [pierwsza jazda autokult.pl]

Ten artykuł ma 3 strony:

Audi Q5 3,0 TDI S-Tronic quattro — test
Zaczęło się mało optymistycznie: Audi Q5, średni SUV w ofercie Audi, klekot pod maską i mało ciekawy brązowy kolor. Skończyło się na forum internetowym w temacie sprzedaży organów ludzkich i na subiektywnej wycenie mojego organizmu. Nie stać mnie, a szkoda. Dlaczego?
Przy okazji premier motoryzacyjnych, a więc oficjalnego debiutu auta na rynku, producenci organizują konferencje w luksusowych hotelach, omamiając nas, dziennikarzy, szerokimi uśmiechami i jazdami testowymi samochodami, które jeszcze nie trafiły do dilerów. Z nowym, a właściwie delikatnie odświeżonym Q5 Audi postanowiło rozdać kluczyki dziennikarzom i zaproponować różne formy spędzania weekendu.

Średnio…
Ja, bardzo sceptycznie podchodzący do wszystkiego, co "średnie", wybrałem wyprawę do poradzieckich obiektów militarnych, licząc na to, że w jakimś stopniu zrekompensuje to podróż "średniakiem". Już na pierwszy rzut oka Q5 ma dość spory problem, który zgotowali mu jego twórcy. Tak samo jest w rodzinie: najmłodsze dziecko (Q3) będzie rozpieszczane przez wszystkich, a najstarsze (Q7) będzie cieszyło się największym szacunkiem.
Na to średnie nikt nie będzie zwracał zbytnio uwagi, a szkoda. Na szczęście facelifting przysłużył się Q5 do tego stopnia, że teraz jest ono dużo bardziej widoczne na drodze. Przedni grill dostał bardziej agresywny wygląd, zderzak delikatnie zmienił swój kształt. Najciekawsze są jednak reflektory z diodami LED. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem mój testowy egzemplarz w kolorze brązowy Maya, od razu zwróciłem uwagę na światła. Niezależnie od wersji silnikowej czy wyposażenia warto wysupłać z portfela 5870 zł na LED-y z ksenonami. Wyglądają zabójczo atrakcyjnie.

Audi A4 to samochód, który od pierwszych projektów gromadził wokół siebie rzesze fanów, a jego sprzedaż biła rekordy i spędzała konkurencji sen z powiek. Jesienią zeszłego roku z taśmy produkcyjnej zjechał dziesięciomilionowy egzemplarz modelu A4 (licząc 8 generacji). Kilka miesięcy po tym małym jubileuszu nadarzyła się okazja, aby poznać najnowszą generację na żywo.
Pierwsze kilometry na trasie upłynęły w nieco nerwowej atmosferze, ponieważ nie mogłem znaleźć optymalnego miejsca na CB radio, bez którego chyba większość z kierowców czuje się jak Phil Collins na jednej scenie z zespołem ZZ Top. Ostatecznie radio skończyło w cupholderach umieszczonych tuż przy podłokietniku. Dobre kontakty z mobilkami są potrzebne, gdy pod maską drzemie 245 KM i 580 Nm momentu obrotowego, bo tyle produkuje widlasty sześciocylindrowy turbodiesel.
Zobacz również: Ford Transit Custom Nugget Plus - przez weekend byłem królem kempingu
путешествие
Zaraz za obwodnicą Piły po dwóch godzinach jazdy zdecydowałem się na postój. Papieros, kawa i dyskomfort. Miękka skórzana tapicerka, którą pokryto także boczki drzwiowe, wygląda rewelacyjnie, jednak bardzo trudno znaleźć optymalne ustawienie oparcia. Fotele są wygodne, jednak ich wyprofilowanie nie do końca sprawdza się na dłuższych trasach. Może te z wersji S-Line będą lepsze?
Dopiero około 18:30 dojechałem do Szczecinka, urokliwego miasta w województwie zachodniopomorskim, którego historia związana jest zarówno z Armią Czerwoną, jak i Wermachtem. Charakterystyczna architektura, duże chałupy ze spadzistymi dachami czy wreszcie zabytkowa cerkiew prawosławna. Jest to jedyne polskie miasto, w którym byłem, gdzie wszyscy kierowcy przestrzegają przepisów ruchu drogowego i nawet w nocy na pustych, nowo wybudowanych drogach nie przekraczają 50 km/h.

Po zameldowaniu się w hotelu usytuowanym nad samym brzegiem jeziora Trzesiecko postanowiłem chwycić byka za rogi i od razu wybrać się na rekonesans do Bornego Sulinowa. To miasteczko zamieszkałe przez cztery tysiące osób jest tak naprawdę byłym garnizonem wojsk radzieckich, które stacjonowały na tym obszarze w latach 1945–1992. Prosta, szeroka droga pośrodku lasu, zakręt w prawo i znowu długa prosta, zakręt w lewo, długa prosta. Złośliwi mówią, że tę drogę wyznaczyli radzieccy czołgiści, którzy za każdym razem, kiedy kończyli kolejną flaszkę wódki, skręcali w prawo lub w lewo i otwierali następną.
Podobno kiedyś była tu straszna bieda, jednak trudno ją dostrzec. Poza paroma blokami i halą sportową wszystkie budynki to wyremontowane koszary, na ogół sąsiadujące ze straszącymi, poniszczonymi ruinami, w których oknach widnieją numery telefonów pośredników nieruchomości. Na sprzedaż jest tu dosłownie wszystko, a co ciekawe, ceny nie są wcale tak atrakcyjne, jak można by się tego spodziewać.
W poszukiwaniu militariów
Następnego dnia obrałem kurs na Kłomino lub, jak kto woli, Gródek. Była baza noclegowa armii radzieckiej oddalona o kilkanaście kilometrów od Bornego Sulinowa przypomina polską Prypeć. Dziurawa droga dojazdowa prowadząca przez straszące po zmroku małe wioseczki była dobrym sprawdzianem dla zawieszenia mojego Audi. Pomimo zamontowania 19-calowych obręczy auto przejeżdżało przez największe nawet nierówności z taką samą gracją, z jaką siedmiobiegowa skrzynia S-Tronic zmieniała przełożenia.

To było dla mnie bardzo dobre lato, ale nie za sprawą pogody czy długich wakacji. Uśmiech od ucha do ucha zawdzięczam Audi TT RS, wulgarnemu prowokatorowi, który okazał się czarnym koniem naszego wyścigu Super Drag Race.
Spóźniłem się. Gdybym przyjechał tu rok lub dwa lata temu, wszystko byłoby inne. Teraz Kłomino to siatka ulic w szczerym polu i pozostałości miasta widmo, w którym przed laty mieszkali żołnierze stacjonujący w Bornym Sulinowie. Obecnie pozostałości po blokach i budynkach użyteczności publicznej są wyburzane. Paradoksalnie jeden z nich, niemający jeszcze okien, był właśnie ocieplany. Niemniej jednak nie chciałbym, żeby auto popsuło mi się tam w środku nocy.
Okolice Kłomina i Bornego Sulinowa to bardzo spokojne tereny. Przez pobliskie wsie przebiegają szerokie drogi, po których jeździ raptem kilka aut dziennie. Na próżno szukać tu fotoradarów czy stróżów prawa, trochę taki poradziecki Dziki Zachód. Doskonałe miejsce, by sprawdzić możliwości jednostki napędowej. Ważące prawie dwie tony Audi Q5 z silnikiem 3,0 TDI rozpędza się od 0 do 100 km/h w 6,5 s. Nie jest to optymistyczny wynik podany przez producenta, ale faktyczne przyspieszenie auta. Co więcej, po wyłączeniu kontroli trakcji, przełączeniu skrzyni w tryb sportowy oraz wciśnięciu pedału hamulca do samej podłogi włącza się system kontroli startu.

Po kilkunastu minutach szybszej jazdy trafiłem do Brzeźnicy-Kolonii w poszukiwaniu bunkrów rakietowych. Obiekt ten otoczony jest przepięknymi choinkami pnącymi się pod niebo. Idealna sceneria dla brązowego Q5, które w tamtym miejscu przypomina czołg, tyle że niemieckiej produkcji. Bunkry zwiedzać trzeba pieszo, a biorąc pod uwagę fakt, że w sobotnie południe nie było tam żywej duszy, jest to dość ryzykowne. Ograniczyłem się więc do krótkiego spaceru.
Sasza i tankodrom
Z bazy rakietowej zostało niewiele, a na każdym obiekcie widnieje tabliczka informująca o tym, że wejście grozi śmiercią. Zgłodniałem, czas coś zjeść. W Bornym Sulinowie jest wprawdzie pizzeria, jednak o wiele ciekawsza jest restauracja prowadzona przez byłego fotografa garnizonowego, Saszę. Matrioszka witająca gości, rosyjskie wideoklipy na dużym ekranie powieszonym nad wejściem, pokaźne popiersia, które z daleka przypominają wizerunki dwóch wielkich wodzów. Barszcz ukraiński i ruskie pierogi smakowały tam wyśmienicie.
Po zaopatrzeniu się w rosyjskie piwo i krótkiej rozmowie z Saszą udałem się na poszukiwanie byłej trasy czołgowej. Dwie godziny błądzenia po leśnych drogach, które z kilometra na kilometr były coraz gorsze. Nawigacja prowadziła donikąd, współrzędne znalezione w Internecie okazały się błędne, telefon stracił zasięg, zaczęło robić się ciemno i zdałem sobie sprawę z mojego położenia. Tankodromu nie znalazłem, ale widziałem za to mnóstwo małych budynków do połowy zasypanych liśćmi, przypominających bunkry.

Starsza generacja Audi A3 8P mimo dziewięcioletniej obecności na rynku jeszcze nie zdążyła się zestarzeć i nadal wygląda dość nowocześnie. Brakuje jej jednak kilku cech stylistycznych, które producent z Ingolstadt w ostatnim czasie bardzo wyraźnie podkreśla. W najnowszej generacji 8V nie chodzi o rewolucyjne zmiany w ogólnym pomyśle na samochód, chodzi o pewien podmuch świeżości, który pozwoli identyfikować się modelowi A3 z resztą gamy modelowej.
W tej ponurej scenerii, w samym środku lasu, dał o sobie znać napęd quattro. Co więcej, w połączeniu z asystentem zjazdu ze zniesienia i prześwitem większym niż w klasycznej osobówce Audi Q5 poradziło sobie zaskakująco dobrze w miejscach, gdzie A4 czy A6 straciłyby zderzaki i powiesiły się na podwoziu. Na szczęście po kolejnej godzinie udało mi się znaleźć drogę wyjazdową i bezpiecznie wrócić do hotelu.
Pozytywnie zaskoczony
W drodze powrotnej ze Szczecinka nie mogłem pozbyć się uśmiechu. Cisza na radiu, niemal pusta droga i rewelacyjny silnik pod maską piekielnie dobrego auta. Audi Q5 potrafi zaskoczyć przy bliższym poznaniu. Już po pokonaniu kilkudziesięciu kilometrów czuć, że nie jest to średniak. Jeśli ktoś szuka pojemnego, dobrze wykończonego, luksusowego auta, które równie dobrze wygląda podczas wycieczki do poradzieckich bunkrów jak pod operą, Audi Q5 jest naprawdę godne polecenia.

W 1995 roku Audi przestało produkować model S2. Miłośnicy czterech okręgów musieli czekać 15 lat na powrót niemieckiej marki do nadwozia coupe w średnich rozmiarach, ponieważ roadster z Ingolstadt – TT – nigdy nie wypełnił luki po szybkim i funkcjonalnym S2. Dzięki uprzejmości warszawskiego salonu Szewczyk Audi mieliśmy okazję przetestować najmocniejsze coupe w ofercie – RS5.
Poza kilkoma drobiazgami, takimi jak drzwi, którymi trzeba trzasnąć, by się zamknęły, czy oparcia foteli dające się we znaki podczas dłuższych tras, Q5 zaspokoi wszelkie wymagania. Przez wysoko umieszczony środek ciężkości nie pokonuje zakrętów jak hot hatch, jednak dzięki systemowi Audi Drive Select da się nim pojeździć odrobinę bardziej agresywnie. Ukoronowaniem weekendu była mina kierowcy Porsche Carrera generacji 996, który nie dowierzał temu, że tak ogromne auto dotrzymało mu kroku podczas startu ze świateł.
Podczas spokojnej jazdy udało mi się uzyskać spalanie na poziomie 6,5 l na 100 km, co jest więcej niż dobrym wynikiem. Teraz, po faceliftingu, Audi Q5 ma dużo bardziej wyraźną osobowość, dzięki czemu sporo zyskało. Uważajcie jednak z listą wyposażenia dodatkowego: łatwo osiągnąć kwotę ponad 300 000 zł, a wtedy trzeba by namówić na sprzedaż organów wewnętrznych całą rodzinę. Czy warto? Nerkę tanio sprzedam.
+Przestronne, dobrze wykończone wnętrze
+Komfort podróżowania
+V6 TDI i S-Tronic
+Napęd quattro
+Właściwości jezdne
+Stylistyka po faceliftingu
-Mało wygodne oparcia foteli
-Niedomykające się drzwi
Zobacz inne testy samochodów mark Audi!


Polecane przez autora:
- Jak wyrejestrować samochód?
- Ekologiczne samochody, które chcesz mieć
- Heikki Kovalainen testerem Mercedesa?
Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze