PR, czyli polski road rage [felieton konkursowy]

PR, czyli polski road rage [felieton konkursowy]

PR, czyli polski road rage [felieton konkursowy]
Platforma Autokult
24.12.2012 13:00, aktualizacja: 07.10.2022 21:06

Specjaliści z instytucji zwanej Unią Europejską widocznie muszą często zdawać raporty ze swojej pracy i prezentować zwierzchnikom propozycje własnych projektów, by rzekomo nam, użytkownikom dróg, żyło się lepiej. By tak szybko nie wyszło na jaw, że faktycznie nie mają żadnych racjonalnych pomysłów na ulepszenie sytuacji na drogach, panowie zasiadają w dużej sali konferencyjnej, odpalają importowane kadzidełka, robią intensywną burzę mózgów i wymyślają kilkadziesiąt projektów, by mieć spokój na najbliższe pół roku.

Specjaliści z instytucji zwanej Unią Europejską widocznie muszą często zdawać raporty ze swojej pracy i prezentować zwierzchnikom propozycje własnych projektów, by rzekomo nam, użytkownikom dróg, żyło się lepiej. By tak szybko nie wyszło na jaw, że faktycznie nie mają żadnych racjonalnych pomysłów na ulepszenie sytuacji na drogach, panowie zasiadają w dużej sali konferencyjnej, odpalają importowane kadzidełka, robią intensywną burzę mózgów i wymyślają kilkadziesiąt projektów, by mieć spokój na najbliższe pół roku.

Efektem ostatniego ich spotkania jest pomysł, by każdy nowo produkowany samochód w UE wyposażony był w tak zwaną czarną skrzynkę, czyli urządzenie do rejestrowania obrazu z samochodu. Co oznacza to dla nas? Otóż przede wszystkim to, że ludzie, którzy do tej pory w serwisie YouTube oglądali popisy i karkołomną jazdę rosyjskich kierowców, wkrótce zostaną zalani nową falą produkcji ze sobą w roli głównej! I to nie byle jaką. Chyba najciekawiej sytuacja wygląda w stolicy naszego nadwiślańskiego kraju.

Przeglądając zakamarki Internetu, natrafiłem ostatnio na znakomity opis tego, co dzieje się na stołecznych drogach. Brzmiał on mniej więcej tak: „Na warszawskich ulicach panuje coś na kształt uporządkowanego chaosu. Jesteś świadom, że przez cały czas musisz mieć głowę na karku i oczy dookoła głowy, szczególnie gdy otacza Cię pełno przedstawicieli handlowych w białych Oplach Insignia, którzy w samochodzie czynności związane z jego prowadzeniem jako kryterium ważności stawiają dopiero na 4. miejscu, tuż po jedzeniu hot doga, odpisywaniu na e-mail oraz publikowaniu nowego posta na Facebooku”.

Trudno się z tym nie zgodzić. W ogóle poruszanie się w naszym regionie wygląda dość specyficznie. Na zachowanie pozostałych kierowców wpływ ma tak niesamowicie wiele czynników – nieraz wynikających z uprzedzeń, nieraz ze stereotypów, a nieraz nawet psycholog z wieloletnim stażem nie jest w stanie rozszyfrować zachowań niektórych kierowców. Przykłady? Gdy widzę przed sobą zanikający pas ruchu, zawsze dojeżdżam do jego końca i stosując metodę zamka błyskawicznego, płynnie zmieniam pas lub wpuszczam innych kierowców, gdy już na tym pasie się znajduję. Wszystko pięknie.

Jednak ostatnio przyjaciel wyjechał na tygodniowe wakacje i zostawił mi pod opieką swoje sportowe BMW. Jeździło się bardzo przyjemnie… do czasu. Jakież było moje zdziwienie, gdy postępując dokładnie tak samo jak podczas podróżowania własnym samochodem, próbowałem zmienić pas ruchu, gdy mój się kończył. W każdym przypadku kochani kierowcy doklejali się do zderzaka poprzedzającego samochodu, nie dając mi żadnej możliwości zmiany pasa ruchu, a próba zasygnalizowania im, że zwiększa to płynność ruchu, skutkowała u nich automatycznym odruchem oparcia swojej ręki na klaksonie na kilka sekund. Kompleksy? Chyba tak.

Obraz

W życiu możemy się spotkać z przeróżnymi stereotypami. Wydawać by się mogło, że większość mieszkańców Warszawy pracuje w działach marketingu. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że ogromna rzesza dokonuje segmentacji innych kierowców tylko ze względu na cechę, jakimi są pierwsze litery znajdujące się na tablicach rejestracyjnych innego samochodu? Jak to wygląda w rzeczywistości? Mój znajomy, rozpoczynając przygodę z motoryzacją, poruszał się pojazdem wyposażonym w tablice rejestracyjne rozpoczynające się do liter WGR. Był bardzo zdziwiony, że notorycznie spotyka się ze złośliwym zajeżdżaniem mu drogi przez innych kierowców. Czy problem wynikał z jego stylu jazdy? Otóż nie – po przesiadce do samochodu wyposażonego w rejestracje WI wszystkie problemy minęły jak ręką odjął, a stojąc w korku, nie zauważał już nikogo wymachującego ręką w jego stronę z możliwym do rozszyfrowania przekazem wyczytanym z ruchu ust brzmiącym mniej więcej: „Wracaj na swoją wioskę, buraku z Grójca!”.

W ogóle w Polsce temat motoryzacji jest często poruszany podczas różnych okazji. Nawet przychodząc na uczelniany wykład, możemy się natknąć na anegdotę dotyczącą motoryzacyjnego świata. Tak było ostatnio, gdy doktor zaczął opowiadać o sytuacji, z jaką ostatnio spotkał się na naszych ulicach. Rzecz działa się na jednej z warszawskich arterii, jechał przed nim pojazd, którego kierowca co chwilę intensywnie zwalniał oraz przyspieszał. Bardzo często w takiej sytuacji na drodze niczym rycerz w lśniącej zbroi pojawia się swojego rodzaju wybawca, moralizator czy jakkolwiek inaczej patetycznie chcielibyśmy go nazwać – inny użytkownik drogi, który pokazuje temu pierwszemu jego miejsce w szeregu.

Tym razem drogowym archaniołem był kierowca taksówki, który odwzajemniał agresywny styl jazdy nerwowego kierowcy. Panowie edukowali się wzajemnie w swojej głupocie przez kilka najbliższych skrzyżowań. W końcu na ich drodze stanął sygnalizator z palącą się górną żarówką w kolorze czerwonym. Kierowca „złotówy”, zapewne niewiele myśląc, wysiadł ze swojego Mercedesa, podszedł do bagażnika i wyjął z niego sprzęt, którego miejscem przeznaczenia jest raczej stadion New York Yankees niż ulica Puławska. Z tym nieskomplikowanym, drewnianym narzędziem udał się do pierwszego samochodu i w jednej chwili zamienił tylne światła w samochodzie swojego rywala w wieloelementowe puzzle. Do tego taksówkarz bardzo głośno wyjaśnił motywy swojego postępowania. Nie zgadniecie: „Skoro hamujesz tylko silnikiem, to te światła i tak nie są Ci potrzebne!”.

Polskie drogi to naprawdę swoisty road rage. Będąc krajem nadal rozwijającym się, odnotowujemy stały wzrost liczby pojazdów na naszych drogach. Pozostaje sobie jeszcze życzyć, by wzrost inteligencji wśród użytkowników dróg był proporcjonalny do naszego wzrostu gospodarczego. Oraz dużo, dużo spokoju, opanowania i racjonalnego zachowania za kółkiem.

Autorem tekstu jest Maciej Gruchała, zwycięzca konkursu “Wytrącony z równowagi”.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)