Volkswagen Passat Variant 2,0 TDI 177 KM DSG Highline - test

Marzenie tysięcy Polaków. Wzór samochodu rodzinnego dla wielu głów rodzin. Niespełniony sen przedstawicieli handlowych oraz służbowa zabawka stróżów prawa, dzielnie pilnujących porządku na naszych drogach. Volkswagen Passat. Dlaczego to auto działa na wielu jak magnes? Postanowiłem to sprawdzić na przykładzie praktycznej odmiany Variant.
Ten artykuł ma 2 strony:
Volkswagen Passat Variant 2,0 TDI DSG — test
To właśnie Passat, czyli ciepły, stały wiatr wiejący w strefie międzyzwrotnikowej, stał się synonimem marki motoryzacyjnej z Wolfsburga. Jeśli tuż po usłyszeniu słowa "Volkswagen" w Waszej głowie pojawia się wyraz "Golf", to możecie być pewni, że w głowach innych osób, które akurat nie myślą o ciepłym swetrze, zapala się lampka z napisem "Passat".
Ten rodzinny samochód dla ludu doczekał się już siedmiu generacji, z których każda kolejna (dotyczy to również wspomnianego Golfa) jest bardziej ewolucją niż rewolucją względem poprzednika. Zresztą "Volkswagen" i "rewolucja" to słowa przeciwstawne.
Zobacz również: Rolls-Royce Phantom Series II - prezentacja
Na Zachodzie bez zmian
Czy Passat Variant B7 prezentuje się atrakcyjnie? Powiedziałbym, że jego sylwetka jest raczej klasyczna, chociaż byłoby to krzywdzące dla takich aut o klasycznej linii jak chociażby Porsche 911. Passat niezależnie od wersji nadwoziowej ma jednak to do siebie, że stara się nie wyrządzać szkody swoją aparycją. Z jednej strony niczym szczególnym nie zachwyca, a z drugiej nie wywołuje zniesmaczenia i zażenowania, niczym widok gry naszych piłkarskich orłów.
Volkswagen stara się jednak zachęcić młodszych klientów konserwatywnym Passatem, oferując pakiet stylizacyjny R-Line. Właśnie takie dodatkowe ubranie w kolorze białym otrzymał testowany egzemplarz. Skłamałbym, mówiąc, że przemodelowany przedni spojler, nieco zmienione progi, 18-calowe 5-ramienne felgi oraz biały kolor lakieru zmieniają pospolitego Passata w auto o ponadprzeciętnej stylistyce, ale te dodatki z pewnością nadają mu nieco agresywności i obniżają średni wiek grupy docelowej. Odnoszę również wrażenie, że tak skonfigurowany egzemplarz nie zginąłby w tłumie na jakimś evencie fanów VAG-a.
Pomimo stosunkowo agresywnej stylistyki i nie mniej agresywnej nazwy pakiet R-Line nie musi współgrać z silnikiem drzemiącym pod maską auta wzbogaconego o kilka gustownych dodatków. Za napęd testowanego egzemplarza nie odpowiadała mocarna, ukochana od niedawna przez policję V-szóstka. Również 2-litrowe TSI wyjęte z mocniejszych wersji Scirocco czy Golfa GTI poprzedniej generacji nie było tym, co odpowiadało za napęd samochodu widocznego na zdjęciach. Auto, które dumnie prezentuje się na fotografiach, ma pod maską wysokoprężny silnik TDI w 177-konnym wariancie mocy.
Spokojnie
177 KM oraz 350 Nm maksymalnego momentu obrotowego zdają się wartościami wystarczającymi do sprawnego napędzania wozu, którego masa wynosi ok. 1,5 tony. W praktyce osiągi oraz elastyczność nie zawodzą, a samo auto cechuje się porządną dynamiką. Jednak wysoki moment obrotowy połączony z napędem na przednią oś oraz skrzynią DSG bardzo często przewyższa możliwości trakcyjne samochodu, co utrudnia płynne i dynamiczne starty nawet na suchej nawierzchni.
Tym, co spodobało mi się już od pierwszego kilometra, było wyciszenie kabiny. Być może to pozytywne zaskoczenie potęgował fakt, że za kierownicę Passata przesiadłem się wprost z Opla Mokki, którego silnik CDTi wydawał z siebie tak donośny dźwięk, jakby siedział na fotelu obok. Niemniej jednak żywiący się olejem napędowym motor z pewnością nie uprzykrza jazdy.
Wewnątrz Passata jest cicho, a w momencie gdy silnik zostanie wkręcony na wyższe obroty, dźwięk — pomimo że nie działa niczym balsam na uszy fana motoryzacji — nie przywodzi na myśl ciągnika rolniczego. Nie do końca trafioną opcją w przypadku testowanego egzemplarza wydaje się sportowe, utwardzone i obniżone o 15 mm zawieszenie. Wszelkie nierówności oraz ubytki w jezdni są mocno odczuwalne, a poziom komfortu wyraźnie spada. Oczywiście takie nastawy zawieszenia będą zaletą w szybciej pokonywanych zakrętach oraz podczas bardziej dynamicznej jazdy, tyle że Passat z silnikiem TDI do takiej jazdy nie prowokuje i nie wzbudza w kierowcy żądzy bycia najszybszym na osiedlowej uliczce.
Na przednich wygodnych fotelach i tylnej kanapie nawet wyżsi pasażerowie nie powinni narzekać na brak przestrzeni. Dodatkowo pokaźny bagażnik o pojemności 603 l pozwala na bezstresową wyprawę w nieznane lub na przewóz sporej świątecznej choinki. Również intuicyjność obsługi oraz logika rozmieszczenia wszystkich przycisków nie budzą żadnych zastrzeżeń. Powiecie, że deska rozdzielcza, konsola środkowa oraz ogólny design kabiny pozbawione są nutki szaleństwa i ekstrawagancji. Ale czy ktoś, komu zależy na takich cechach, w ogóle spojrzy w stronę Passata Variant?
W testowanym egzemplarzu nie spodobał mi się szklany, panoramiczny dach. Co prawda wpuszcza on do wnętrza dużo jakże upragnionego w zimie słońca i wygląda bardzo efektownie, ale podczas jazdy po mniej równej nawierzchni z jego okolic dochodziły mało przyjemne dźwięki. Być może to mankament tego konkretnego egzemplarza, ale niesmak pozostał.
Z pozoru
Zestawienie kilku mniej lub bardziej tajemniczych skrótów, takich jak DSG, ACC, TDI czy BMT, w połączeniu z topowym wyposażeniem Highline może budzić obawy przed zerknięciem w cennik auta. Faktycznie, ceny Volkswagena Passata Variant 2,0 TDI 177 KM DSG Highline startują od 140 690 zł. Oczywiście dla zwykłego Kowalskiego taka suma nie jest równoznaczna z dziesięciokrotnością jego pensji, ale po bliższym przyjrzeniu się ofercie konkurencji cena Passata nie wydaje się abstrakcyjna.
Mazda 6 w nadwoziu kombi czy chociażby odświeżony niedawno Opel Insignia Sport Tourer w wersjach z mocnymi dieslami oraz w podobnym standardzie wyposażenia katalogowo są autami droższymi. Nawet cennik wiekowej już Laguny Grandtour zamyka się na kwocie ok. 143 000 zł (topowa wersja wysokoprężna).
Oczywiście konkurencja w tej klasie jest całkiem spora i starając się obiektywnie ocenić popularnego Passata, nie można pominąć takich aut, jak Škoda Superb, Hyundai i40 czy Ford Mondeo, które pod względem ceny wypadają lepiej od niemca.
Z Volkswagenem Passatem Variant spędziłem siedem dni, szukając odpowiedzi na pytanie, dlaczego to auto tak bardzo podoba się Polakom. Czy przez ten czas samochód mnie zafascynował? Zdecydowanie nie. Czy sprawił, że tuż po oddaniu egzemplarza testowego udałem się do salonu VW, aby skonfigurować własnego Passata Variant? Również nie. Ten rodzinny Volkswagen niczym mnie nie zauroczył, ale też niczym nie zirytował i nie sprawił, że chciałem jak najszybciej z niego wysiąść. Chyba właśnie w tym tkwi siła tego samochodu.
Passat niezależnie od wersji nadwoziowej jest autem, które takie cechy jak swego rodzaju nijakość, bezpłciowość czy brak emocji potrafi przekuć na największe plusy. Plusy, które tak bardzo doceniają klienci.
Plusy:
Pakiet R-Line dodaje uroku nieco nudnej linii auta
Relacja osiągów do średniego zużycia paliwa
Wyciszenie kabiny
Intuicyjność oraz logika obsługi
Minusy:
Sportowe zawieszenie mocno ogranicza komfort podróży
Nieprzyjemne odgłosy dochodzące z okolic dachu
Ten artykuł ma 72 komentarze
Pokaż wszystkie komentarze