Poradniki i mechanikaFelieton: Wymiana opon - dlaczego drogo, niefachowo i niekulturalnie?

Felieton: Wymiana opon - dlaczego drogo, niefachowo i niekulturalnie?

Wymiana opon w przypadkowym zakładzie wulkanizacyjnym może być drogą przez mękę
Wymiana opon w przypadkowym zakładzie wulkanizacyjnym może być drogą przez mękę
Źródło zdjęć: © fot. Kamil Kobeszko
Kamil Kobeszko
17.12.2013 19:29, aktualizacja: 30.03.2023 12:01

Wymiana opon jest niestety koniecznością. Musimy je zmieniać zgodnie z porami roku oraz naprawiać przy wszelkich uszkodzeniach. W obecnych pojazdach ważna jest dokładność, co zmusiło również osoby zmieniające koła do inwestycji w drogie i fachowe urządzenia. Szkoda, że w parze z wyższą jakością sprzętu nie poszła wyższa jakość i fachowość obsługi.

Nie poznawaj kierowcy po samochodzie!

Godzina druga w nocy, wyjeżdżam z niesamowicie ciasnego miejsca parkingowego, przestawiając auto na raty w tył i w przód. Najeżdżam tylnym prawym kołem na krawężnik - niby nic w tym strasznego, tym bardziej że profil opony to aż 65. Pokonuję jeszcze 20 kilometrów, po czym na chwilę wychodzę z samochodu.

Ze zdziwieniem dostrzegam, że opona jest dziwnie nieokrągła. Jej bok nie wytrzymał i powstało spore wybrzuszenie, które jednak nie było wyczuwalne zza kierownicy (brak drgań na kole kierownicy).

Mam dylemat: zmieniać koło od razu czy próbować dojechać jeszcze 12 km do domu, ryzykując nagłe rozerwanie opony? Ponieważ jest środek nocy, deszcz leje niemiłosiernie i jestem poza miastem (czyli jest zupełnie ciemno), postanawiam dojechać, tocząc się 40-50 km/h.

Warto znaleźć zakład wulkanizacyjny z dobrymi pracownikami i się go trzymać
Warto znaleźć zakład wulkanizacyjny z dobrymi pracownikami i się go trzymać© fot. Kamil Kobeszko

Kolejny dylemat: wymienić oponę od razu w punkcie czynnym 24h czy poczekać do rana? Zważywszy na cenę usługi wynoszącą 45 zł za zdjęcie i założenie jednej opony na felgę stalową (taryfa nocna), postanawiam poczekać.

O poranku witam radośnie wulkanizatora, który jednak nie podziela mojego entuzjazmu. Już od początku jest dla mnie niemiły i patrzy z pogardą na moje auto. Akurat mój właściwy samochód jest drugi miesiąc w naprawie, więc poruszam się tymczasowym: kupionym na chwilę kilkunastoletnim Roverem 214 Si – pełnosprawnym autem za ułamek kwoty naprawy.

Tłumaczę, że uszkodziłem oponę o krawężnik i muszę coś z tym zrobić. Dla mechanika jestem młodzieńcem, który uderzył autem o krawężnik, dlatego od razu postanawia mi to wytknąć, rzucając: "Jaki kierowca, taka opona". Jestem wyjątkowo cierpliwy, choć z trudem się powstrzymuję. Przecież jako typowy Polak nie lubię takich obelg.

Ponieważ opona nadaje się do wyrzucenia, a ja w zapasie mam jedynie letnią, wulkanizator próbuje od razu ubić interes. Zagląda do swojego kramiku i znajduje dwie "świetne zimowki". Na jego nieszczęście trochę się znam na oponach i z łatwością poznaję, że to opony wielosezonowe, z rocznika 2002, które ktoś po prostu wyrzucił, bo mają z 3 mm bieżnika.

Odmówiłem, więc pracownik był wobec mnie jeszcze "milszy". Co chwilę rzucał tekstami, które pokazywały, jak bardzo nie szanuje klienta, dzięki któremu ma pracę. Nie miałem wyboru i postanowiłem, że dokupię w wolnej chwili jedną oponę zimową do kompletu (tym bardziej że pozostałe trzy kupiłem jako nowe przed miesiącem). Poprosiłem o założenie letniej, którą miałem w bagażniku jeszcze po sezonowej wymianie. Jakoś się przemęczę te 2-3 dni, a samochód był mi bardzo potrzebny.

"Stasiu, popatrz, co ja robię – zakładam letnie na zimę". W tym momencie już dwóch pracowników miało ubaw, stojąc nad moim autem. Super, właśnie za to Wam płacę – pomyślałem. Przecież nie mam wyboru i gdyby nie konieczność, to sam bym na taki pomysł nie wpadł. Cenę usługi jakoś przeżyłem, choć została powiększona o obowiązkową wymianę zaworków, czyli typowy trik wulkanizatorów. Cud, że nie napompowali mi kół azotem.

Wulkanizatorzy sezonowi

Kolejną sprawą jest fachowość osób wymieniających opony. Najgorzej jest z tymi, którzy traktują to jako biznes sezonowy. Często o oponach wiedzą tyle, że są gumowe, czarne i okrągłe. Swoje działania opierają na wskazaniach maszyny, bo brakuje im doświadczenia.

Zakładałem kiedyś zupełnie nowe opony na praktycznie nowe, fabryczne aluminiowe felgi. Jakież było moje zdziwienie, gdy wulkanizator się poddał, mówiąc, że mam na pewno krzywe felgi i że on pierwszy raz widzi taką markę, to jakiś chłam niefirmowy pewno jest (najwyższy model japońskich sportowych opon Toyo - identyczne zakłada Audi do modeli RS).

Jedno koło pozostało niewyważone, na pozostałych było nawet do dwudziestu ciężarków po 10 lub 15 gramów, ponaklejanych w przeróżnych miejscach. W drugim warsztacie okazało się, że wystarczy jeden ciężarek na każdej, a oponę trzeba było jedynie delikatnie przesunąć na feldze, no ale to trzeba wiedzieć.

Kolejnym ewenementem jest próba zakładania nabijanych ciężarków. Przecież one niszczą felgę i nie po to kupuję drogie koła, by ktoś nabił mi brzydki ciężarek rodem z felgi stalowej. Ale nie wszyscy potrafią to zrozumieć. Podobnie jak to, że gdy koło nie chce zejść z piasty, to nie uderza się w nie wielkim młotem, usiłując je poluzować.

W trakcie sezonu mogą być duże kolejki do wymiany - warto się wcześniej umówić
W trakcie sezonu mogą być duże kolejki do wymiany - warto się wcześniej umówić© fot. Kamil Kobeszko

Przecież po takim działaniu zbieżność kół zostaje zupełnie rozregulowana, a drążki kierownicze i końcówki drążków zazwyczaj są do wymiany. Jakież zdziwienie, gdy zwróciłem pracownikowi uwagę, gdy uderzył młotem w mój samochód. "Panie, my zawsze tak zdejmujemy" – odpowiedział, a ja znów muszę zmienić warsztat oponiarski.

Niestety, w innym jest podobnie. Pan zakłada do auta nowe Continentale SportContact w rozmiarze 205/65/15. Nie wiem jakim cudem, ale jedna z opon została rozcięta podczas zakładania. Pozostały przeprosiny i długa rozmowa, aby uzyskać zadośćuczynienie pieniężne za poniesioną stratę. Sam pracownik przyznał, że tak dobrej opony jeszcze nie zakładał i że zadanie go przerosło.

Artystów nie brakuje. W kolejnym zakładzie maszyna zdejmująca oponę zostawia grubą rysę na moich ładnych dotąd alufelgach. "A bo masz Pan duże ET - 49, a moja maszyna robi tylko do 42… Nie wiedziałem, przepraszam". I co ja mam teraz zrobić z taką felgą? - zapytałem z groźną miną. Odpowiedzi nie dostałem.

To i tak cud, że nikt nie rzucał kołami, obijając felgi o ziemię i podłoże. Nie wszystkie to przecież stare stalówki i jak się taka ładna, wypukła alufelga przewróci na beton, to zostają na niej trwałe ślady. Najwięcej takich akcji jest w sezonie. Wtedy kolejki są gigantyczne, a rzucanie oponami czy niedokręcenie któregoś z kół nie są czymś niezwykłym.

Swoją drogą czy próbowaliście kiedyś odkręcić za pomocą klucza przykręcone narzędziem pneumatycznym koło? To trudne, a przecież można każdą śrubę dokręcić kluczem dynamometrycznym – tego by wymagał profesjonalizm, a jest to niestety rzadko spotykane.

Nowa, nieznana technologia

Prawdziwi fachowcy to skarb! Najciekawiej mają użytkownicy opon typu ROF (Run on Flat), czyli takich, które po przebiciu pozwalają pokonać określony dystans bez powietrza. Sam miałem kiedyś takie opony i jest to w naszym kraju średnia przyjemność. Być może obecnie jest już lepiej, ale w wielu miejscach trafienie na warsztat, który potrafi wymienić taką oponę, to niesamowite szczęście.

Mało tego, spora część fachowców wcale o nich nie słyszała. Zabiera się do wymiany, po czym nagle jest: "Panie, co to za opona. Nie schodzi z felgi!" I nic w tym dziwnego, bo ma tak wytrzymałe boki, że tradycyjna maszyna ściągająca oponę sobie nie poradzi. Oczywiście, gdy się da, to przyjemność kosztuje. Czasem całkiem sporo, bo zdarzały mi się oferty wymiany 4 takich opon po 80 zł za sztukę.

Kolejną sprawą jest naprawianie opon ROF. Według producentów są one nienaprawialne. Ale oczywiście nie u nas. "Kierowniku, zrobi się. Będzie pan zadowolony". Najgorsze jest to, że najczęściej wynika to z niedouczenia. Ale czego wymagać od chłopaków, którzy nigdy nie byli na szkoleniu, a jedynie ktoś im coś o kołach opowiedział. Często nie mają wykształcenia, stąd brak świadomości zagrożeń pewnych postępowań i ich wpływu na bezpieczeństwo.

Niestety w wielu zakładach pracują niekompetentni mechanicy
Niestety w wielu zakładach pracują niekompetentni mechanicy© fot. Kamil Kobeszko

A opony to jedna z najważniejszych części samochodu. To jedyne miejsce styku z nawierzchnią, bezpośrednio odpowiadające za przyczepność samochodu. To nie kawałek gumy, tylko produkt skomplikowanej technologii. Szkoda, że wszystko może być zaprzepaszczone przez brak fachowości pracownika wymieniającego opony, który często jeszcze obraża nas za nasze pieniądze.

Oczywiście, nie generalizujmy. Niektórzy potrafią pracować porządnie i my jako klienci powinniśmy szczególnie ich doceniać. Może to tylko ja mam takie szczęście do "fachowców". Ciekaw jestem Waszej opinii.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)