Projekt zmian w przeglądach do dalszych prac. Opozycja nie miała jednak dla niego litości

Projekt zmian w przeglądach do dalszych prac. Opozycja nie miała jednak dla niego litości

Zrobienie zdjęć będzie pierwszą czynnością diagnosty
Zrobienie zdjęć będzie pierwszą czynnością diagnosty
Źródło zdjęć: © Marcin Łobodziński
Tomasz Budzik
16.09.2022 11:41, aktualizacja: 13.03.2023 15:42

Projekt zmian w przepisach o przeglądach pojazdów, który ma wejść w życie 1 stycznia 2023 r., po pierwszym czytaniu w Sejmie został skierowany do dalszych prac w Komisji Infrastruktury. Opozycji nie udało się doprowadzić do jego odrzucenia w całości.

Dokumentowanie badania poprzez wykonywanie zdjęć pojazdu na stanowisku diagnostycznym oraz kara w postaci podwójnej stawki za badanie, które przeprowadzane jest po upływie 30 dni od wyznaczonego terminu - to dwie najbardziej odczuwalne dla kierowców zmiany, które według planu rządu mają nastąpić 1 stycznia 2023 r. Projekt nowelizacji, który ma zmienić przepisy, na razie trafił do Sejmu, gdzie 15 września nastąpiło jego pierwsze czytanie.

Nowinek ma być jednak więcej. Nowe prawo ma zmienić też system sprawowania nadzoru nad pracą stacji diagnostycznych. A tu, jak wynikało z raportu Najwyższej Izby Kontroli, nie jest dobrze. Zdaniem przedstawicieli partii opozycyjnych rządowy projekt zbyt daleko wykracza poza wymogi implementacji unijnej dyrektywy.

Dariusz Joński (KO) stwierdził, że uprawnienia kontrolerów Transportowego Dozoru Technicznego będą niepokojąco duże. Jak mówił poseł, w ramach budowy nowego systemu nadzoru nad stacjami kontroli pojazdów TDT ma zatrudnić około 300 osób. Kontroler tej instytucji będzie miał prawo do natychmiastowego zawieszenia uprawnień diagnosty, który – zdaniem kontrolującego – dopuści się nieprawidłowego badania. Według posła rodzi to duże ryzyko dla właścicieli stacji, którzy z dnia na dzień mogą zostać bez możliwości prowadzenia swojej działalności. - Jeśli dokument wejdzie w życie, zlikwiduje stacje kontroli pojazdów – skwitował Dariusz Joński.

Krytyczny był również Mirosław Suchoń (Polska 2050) – Podobny projekt ustawy był już w tej izbie w 2018 r. i został wycofany przez Jarosława Kaczyńskiego. Cennik badań nie był aktualizowany, a największym hipokrytą jest tu minister Adamczyk, który 10 lat temu alarmował w tej sprawie w interpelacji. Siedem lat jest ministrem, nic nie zrobił. Ministerstwo proponuje system siedmiodniowych odwołań (od wyniku badania technicznego – przyp. red.), które w praktyce będą czasem na zmiany w pojeździe i będą służyły do podważania kompetencji diagnostów. Dużo złego robi zielone światło ministerstwa dla różnych patologii, jak na przykład sprowadzania samochodów, które za granicą zostały uznane za niezdatne do użytku. I tego ministerstwo nie naprawia – grzmiał poseł.

Rządowy projekt nowelizacji Prawa o ruchu drogowym wdraża regulacje z dyrektywy 2014/45/UE, dotyczące badań okresowych pojazdów silnikowych i przyczep. Dyrektywa wyznacza m.in. minimalne wymagania dotyczące przeprowadzania badań. Propozycja resortu infrastruktury wprowadza także duże zmiany w systemie nadzoru nad branżą. Obecnie do prowadzenia takich działań zobligowane są samorządy. Po zmianach starostwa będą prowadzić nadzór nad przedsiębiorcami prowadzącymi stacje. Nadzór nad działaniami samych diagnostów będzie prowadzony przez Transportowy Dozór Techniczny.

Projekt trafił do pracy w Komisji Infrastruktury. Oznacza to, że po rozważeniu zaproponowanych zmian ponownie trafi do posłów. Jeśli zostanie przegłosowany, znajdzie się w Senacie, a dalej na biurku prezydenta. Zgodnie z założeniami zmiany mają wejść w życie 1 stycznia 2023 r.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)