Grand Prix Abu Zabi: nikt nie zatrzyma Vettela

Grand Prix Abu Zabi: nikt nie zatrzyma Vettela

Grand Prix Abu Zabi: nikt nie zatrzyma Vettela
Bartosz Pokrzywiński
03.11.2013 15:30, aktualizacja: 08.10.2022 13:31

Pierwszy rząd obstawiony Red Bullami, drugi Mercedesami i bardzo niewielkie różnice punktowe w klasyfikacji generalnej konstruktorów. Jak wyglądał wyścig o Grand Prix Abu Zabi?

Grand Prix Abu Zabi - wyścig

Obraz

Grand Prix Abu Zabi rozpoczęło się bardzo słabo dla Kimiego Raikkonena. Fin musiał startować do wyścigu z ostatniej pozycji ponieważ jego bolid nie przeszedł testów związanych z elastycznością podłogi. Kimi od razu założył więc opony wykonane z pośredniej mieszanki.

W czołówce Webber, Vettel, dalej Rosberg i Hamilton, Hulkenberg, Grosjean, Massa, Perez, Ricciardo, Alonso. Jeżeli Markowi tym razem uda się pewnie wystartować i utrzymać prowadzenie, będzie on miał ogromne szanse na zwycięstwo w tym wyścigu, co byłoby dla Australijczyka wspaniałym prezentem na zakończenie kariery.

Obraz

Kiedy zgasło pięć czerwonych świateł Red Bulle wystrzeliły do przodu mocno atakowane przez parę Mercedesów. Niestety Webber łatwo dał się ograć srebrnej parze i na prowadzeniu szybko znalazł się Vettel, dalej Rosberg, Webber, Grosjean i Hamilton. Już po kilku zakrętach realizator pokazał Kimiego Raikkonena, który wysiadał z zaparkowanego na poboczu auta. Co było powodem tej sytuacji? Biorąc pod uwagę, że Lotus jest winien Kimiemu mnóstwo pieniędzy, Fin mógł nawet dobrowolnie poddać się. Po chwili jednak okazało się, że kierowca uszkodził prawe przednie koło.

Na prowadzeniu Vettel, który z każdym kolejnym okrążeniem powiększał swoją przewagę i już wtedy niemal pewne było, że będzie to okropnie nudny wyścig. Pierwszy z czołówki w boksach znalazł się Lewis Hamilton, który odwiedził mechaników na 8. okrążeniu. Chwilę później w boksach znalazła się para Webber/Grosjean. Niestety mechanikom Lotusa nie udało się zmienić opon szybciej niż ekipie Red Bulla i zawodnicy powrócili na tor w tej samej kolejności.

Obraz

Sebastian zjechał do boksów na 14. okrążeniu, kiedy realizator pokazywał Kimiego Raikkonena, wsiadającego do białej Toyoty Land Cruiser i jadącego do hotelu. Na prowadzeniu Vettel, dalej Massa, Alonso, di Resta i drugi kierowca, który zmienił już ogumienie, czyli Nico Rosberg. Na 20. okrążeniu, kiedy Sebastian powiększał swoją przewagę, Mark Webber wyprzedził Nico Rosberga jadącego w nieoficjalnej klasyfikacji na 2. pozycji.

Do bardzo interesującej walki doszło pomiędzy Sutilem, Hamiltonem i Massą. Brytyjczyk chciał wyprzedzić Niemca, który bardzo szybko kontratakował, a w sytuację wmieszał się Felipe Massa, korzystając z sytuacji wyprzedził Mercedesa. Na 30. okrążeniu Hamilton ponownie pojawił się w boksach wracając na tor na 10. pozycji. Dopiero na 38. okrążeniu Sebastian Vettel ponownie pojawił się w alei serwisowej, a chwilę później mechaników odwiedził Romain Grosjean, który powrócił na tor przed walczącą od kilku okrążeń parą kierowców Ferrari.

Obraz

Jak łatwo było się domyślić, do końca wyścigu Sebastian Vettel utrzymał bezpieczną przewagę, która mogłaby wynosić wiele, wiele więcej, gdy nie to, że inżynier niemieckiego kierowcy nie powstrzymywał jego zapędów. Dalej Mark Webber, a najniższy stopień podium uzupełnił Nico Rosberg. Nieźle podczas tego weekendu spisał się Romain Grosjean, który finiszował przed Fernando Alonso. Hiszpan przyspieszył dopiero w końcówce wyścigu. Dalej świetny di Resta, zmagający się z oponami Hamilton, Massa, Perez, Sutil i Maldonado.

Jeśli Mark Webber nadal będzie tak psuł starty, australijski kierowca może zapomnieć o ładnym zakończeniu swojej kariery w Formule 1. To był już siódmy wyścig z rzędu, w którym triumfował Sebastian Vettel. Można się denerwować i narzekać na poziom widowiska, ale Niemiec w pełni zasługuje na takie rewelacyjne wyniki, bowiem nikt nie jest w stanie mu przeszkodzić. Wielka szkoda Kimiego, który mamy nadzieję, przyjedzie do Austin.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)