Bestia do wożenia drewna - jeździł po lesie, ale przywożono go koleją

Bestia do wożenia drewna - jeździł po lesie, ale przywożono go koleją

Butler Mark V
Butler Mark V
Źródło zdjęć: © fot. Butler
Filip Buliński
11.01.2022 10:59, aktualizacja: 14.03.2023 13:44

Jeśli rynek nie oferuje odpowiedniego sprzętu pod nasze potrzeby, to najlepiej go zbudować. Nie bez powodu mówi się w końcu, że "potrzeba jest matką wynalazców". Tak też było w przypadku ciężarówki Butler Mark V, która z przyczepą mogła wieźć nawet 200 ton drewna.

Zanim przejdziemy do głównego wątku, chciałbym wyjaśnić objęcie cudzysłowem "diesla" w tytule. Jest to pewnego rodzaju skrót myślowy dotyczący spalanego paliwa — z uwagi na fakt, że klasyczny silnik Diesla pracuje w czterech, a nie dwóch suwach. Przejdźmy więc dalej.

Przyznacie, że w wielkich maszynach jest coś fascynującego. I to nie tylko dla dzieci, bo przecież i dorośli często mają oczy jak pięciozłotówki, patrząc na nietuzinkowy wytwór inżynierii. W przypadku Mark V wszystko zaczęło się od czterech braci Butlerów, którzy w połowie lat 40. XX wieku potrzebowali solidnej maszyny do transportu drewna w okolicach Sooke na wyspie Vancouver w Kanadzie.

Po pewnym czasie stwierdzili jednak, że dostępne na rynku maszyny nie spełniają ich wymagań. Na pomysł zbudowania własnego pojazdu wpadł Claude Butler, a pomóc miał mu Barney Oldfield, który, podobnie jak pomysłodawca, znał się na mechanice. I tak w 1960 r. powstała pierwsza maszyna, z 14-litrowym, wysokoprężnym V12, o dopuszczalnej masie całkowitej 90 ton.

Pierwsza ciężarówka Butlerów miała cztery skrętne osie, przegubową ramę i napęd na wszystkie koła
Pierwsza ciężarówka Butlerów miała cztery skrętne osie, przegubową ramę i napęd na wszystkie koła© fot. Butler

W kolejnych latach rodzina Butlerów z pomocą innych osób budowała kolejne ciężarówki, ale najciekawszym okazem, był Mark V. Jedną z motywacji do jej powstania była chęć przekroczenia 100 ton ładowności. Rozwój technologii i dostępne podzespoły sprawiały, że stało się to możliwe.

Przy projektowaniu jednej z największych ciężarówek do przewozu drewna brał udział także Cliff Burrows, który w przeszłości pracował dla Kenwortha, amerykańskiego producenta ciężarówek. Efekt prac zespołu ujrzał światło dzienne w 1974 r. i znacznie różnił się od dotychczasowych wyrobów. Miał sztywną ramę, napęd przenoszony był tylko na tylne osie (które miały podwójne koła), a skrętne były tylko przednie dwie osie (z pojedynczymi kołami).

Oprócz tego dobry dostęp do silnika ułatwiał jego serwisowanie, a kabina była zawieszona stosunkowo nisko. Nie brakowało w niej szeregu udogodnień dla kierowcy, w tym pneumatycznego zawieszenia fotela. Bardziej imponują jednak liczby, którymi może pochwalić się Butler Mark V.

Napędzał go dwusuwowy, 16-cylindrowy silnik Detroit Diesel o zawrotnej pojemności 18,6 litra, która generowała aż 750 KM i współpracowała z automatyczną skrzynią biegów. Taka moc musiała sobie jednak poradzić z ogromnym obciążeniem. Sam Mark V mógł bowiem, jak zakładano, zabrać na pokład 100 ton ładunku, ale na zlecenie Butlera, firma Columbia Trailer zbudowała przyczepę, na którą można było załadować kolejne 100 ton drewna.

Rozważano nawet podniesienie mocy do 1000 KM. Ciężarówka miała blisko 13 m długości, a razem z przyczepą mierzyła już ponad 24 m. Każda z osi ważyła ponad 2,3 tony, a przednie koła miały średnicę blisko 183 cm (tylne były nieco mniejsze).

Tak ogromne rozmiary stanowiły nie lada wyzwanie transportowe. Pojazd, rzecz jasna, nie mógł wyjechać na ulicę. Mimo wszystko jazda testowa odbyła na drodze publicznej – ekipa zaangażowana w budowę znała się z miejscową policją. Wystarczył więc jeden telefon, by po znajomości dostać eskortę.

Transport pojazdu do docelowego miejsca pracy odbył się już jednak przy pomocy kolei. Claude Butler miał także ambicję wyprodukowania większej liczby pojazdów i ich sprzedaży, nie tylko do branży leśnej, ale także górniczej. Powstały nawet prospekty reklamowe, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło.

Butler Mark V
Butler Mark V© fot. Butler

Według opowieści, pojazd długo nie służył Butlerom i został stosunkowo szybko sprzedany. Dziś jest w prywatnych rękach, ale jego stan jest daleki od doskonałego. Butler Mark V wrasta w krzakach, czekając na lepsze czasy. Oby się ich doczekał i w przyszłości mógł zachwycać swoimi rozmiarami, zarówno tych małych, jak i dużych.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)