IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Pierwszy kontakt: IsoRivolta GTZ z pomocą włoskiego nadwozia i amerykańskiego V8 przenosi w złote czasy motoryzacji

Mateusz Żuchowski
10 sierpnia 2021

Co jakiś czas na rynku pojawiają się nowe firmy samochodowe, które obiecują przywrócić do życia jakąś wielką markę z przeszłości. Ten model, który widzicie tutaj, to jednak coś dużo poważniejszego. To wskrzeszenie nie tylko marki, ale i gatunku włoskich GT — dokładnie w takiej formie, jaką miały w latach 60. XX wieku.

Nawet o tym nie wiecie, ale znacie firmę Iso Rivolta. Nawet jeśli nie słyszeliście o jednym z najpiękniejszych włoskich aut sportowych w historii, Iso Grifo, to na pewno znacie BMW Isettę. Zbieżność nazw nie jest przypadkowa. To pomysłowe, niewielkie autko miejskie z drzwiami otwieranymi do przodu powstało po II wojnie światowej - wcale nie w Monachium, a w Mediolanie. Tam wymyślił je Renzo Rivolta.

Założona przez niego w 1938 roku firma Iso Rivolta swego czasu była całkiem prężnie działającym koncernem przemysłowym. Więcej o jego historii opowiedziała mi wnuczka Renzo Rivolty, Marella Rivolta-Zagato, w osobno opublikowanym wywiadzie. Polecam jego lekturę przed poznaniem tego auta.

W dużym skrócie: bogaty włoski przemysłowiec Renzo Rivolta, poirytowany jakością ekskluzywnych GT pokroju Maserati i Jaguara, które posiadał w swojej kolekcji, postanowił stworzyć nową markę samochodów. W powojennych czasach takie auta były w cenie. Na autostradach nie obowiązywały też żadne limity prędkości.

Rivolta chciał więc wykorzystywać swoje GT zgodnie z przeznaczeniem, czyli do szybkich podróży biznesowych i prywatnych. Nie było to jednak proste: auta często się psuły, a jazda nimi była męcząca. Postanowił więc stworzyć GT, które dla odmiany działa. Brzmi znajomo, prawda? Z dokładnie takich samych pobudek rok później powstała w innej części Włoch inna marka, gdy niejaki Ferruccio Lamborhini poirytował się konstrukcją sprzęgła w swoim Ferrari 250 GT. Tak wtedy wyglądała motoryzacja…

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Renzo Rivolta chciał to zmienić. Podobnie jak Lamborghini, na logo marki wybrał zwierzę, choć jeszcze bardziej symboliczne niż byk Lamborghiniego. Był to gryf, czyli postać z mitologii greckiej z ciałem lwa i głową orła. Symbol siły i perfekcji, którą Iso miało w końcu wprowadzić do klasy drogowych aut sportowych…

Mała-wielka firma

Ostatecznie dział budowy aut drogowych koncernu Rivolty nie przetrwał długo, ale teraz powraca za sprawą Marelli Rivolty-Zagato. Z nią i autem spotykam się pod Mediolanem, ale już nie w warsztatach Iso, a innej małej-wielkiej włoskiej marki: Zagato. Podobnie jak Iso, to również rodzinny biznes: prowadzona nieprzerwanie od 1919 roku przez jeden klan carrozzeria. Obecnie na jej czele stoją Andrea Zagato, wnuk założyciela firmy, i Marella, jego żona. Pełni kluczowe funkcje Dyrektora Finansowego i Dyrektora Kreatywnego.

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Nietrudno więc zgadnąć, czemu powracająca marka, teraz z nazwą stylizowaną jako IsoRivolta, poprosiła właśnie Zagato o zbudowanie jej nowego modelu. Profil działalności Zagato nie zmienił się na przestrzeni ostatnich 100 lat. Firma niezmiennie tworzy krótkie serie wyjątkowych "aut szytych na miarę". Do najbardziej znanych kreacji Zagato z ostatnich lat należą Aston Martin Vanquish Zagato, Mostro by Maserati czy też Lamborghini 5-95. Wkład Włochów ogranicza się do zaprojektowania i ręcznego wykonania nowych nadwozi i wnętrz. Od strony mechanicznej to seryjne samochody stworzone przez zwykłych producentów.

Wkładu Zagato w projekt IsoRivolty GTZ nie można jednak przecenić. Przyznam, że nie zakochałem się w tych prostych, dość niepozornych liniach po ujrzeniu pierwszych zdjęć. Na żywo to jednak zupełnie co innego. GTZ wygląda porażająco. Tutaj cały efekt tworzy bowiem tylko egzotycznie niska i szeroka bryła. Proste linie i płaszczyzny jeszcze tylko wzmacniają wizualny efekt tych proporcji. I przenoszą wprost do włoskiej motoryzacji lat 60. – czasów, gdy można było jeszcze stworzyć efektowne superauto bez uciekania się do żadnych dziecinnych spojlerów, wlotów powietrza, naklejek i podobnych im wodotrysków.

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Inspiracją dla pierwszego "nowożytnego" Iso było Iso Grifo A3/C z roku 1965, dziś najbardziej wartościowy model kiedykolwiek stworzony przez tę firmę. Każdy z krótkiej, liczącej tylko 23 auta serii, dziś wyceniany jest na około 3 mln euro. Z pewnymi wyjątkami - ten, który wygrał swoją klasę w 24h Le Mans w roku 1963, naturalnie kosztuje znacznie więcej.

Za stworzenie oryginału odpowiedzialny był Giotto Bizzarrini, mało znany, a wielki konstruktor. W nowym projekcie przewijają się charakterystyczne dla niego detale, które znajdziemy także w innych jego dziełach, słynnym Ferrari 250 GTO czy Bizzarrini 5300 GT Strada. To właśnie dzięki Bizzarriniemu oryginalny Iso Grifo A3/C jak na swoje czasy był bardzo nowoczesny: miał silnik przesunięty daleko do tyłu, w głąb kabiny, i ekstremalnie nisko poprowadzoną, opadającą linię dachu. Wszystkie ze znanych detali A3/C powtórzono w GTZ, włącznie z parą sugestywnych wlotów powietrza na długiej masce.

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Za tak przesiąknięty historią i kulturą włoskiej motoryzacji projekt mógł naturalnie odpowiadać tylko… Japończyk. 61-letni Norihiko Harada-san połowę swojego życia spędził we Włoszech, pracując jako projektant dla Andrei Zagato. W jego pracach z ostatniej dekady widać wyraźnie powtarzalny styl, który można dostrzec w Ferrari 575 GTZ, Bentleyu Continentalu GTZ czy też Diatto Ottovù.

IsoRivolta GTZ utrzymana jest jednak w całkiem innym stylu. Widać, że w pierwszej kolejności jest to twór nie Zagato, a odbudowującej się marki Iso. To bardzo udany projekt. Reinterpretuje oryginał, ale nie w banalny, dosłowny sposób, dzięki któremu łatwo by było twórcom zarobić dużo pieniędzy. Zamiast tego zadali oni sobie trud, by ukazać, jak wyglądałby Grifo A3/C, gdyby wchodziło na rynek nie w roku 1965, a 2021.

Niewielkiemu zespołowi spod Mediolanu udała się wielka sztuka, której w ostatnich latach dokonał również Ford z modelem GT czy Porsche z 911. Amerykanie i Niemcy potrzebowali do tego jednak kilku lat pracy zespołów liczących po kilkaset osób, a nie paru szkiców jednego ekscentrycznego Japończyka w berecie i rurkach.

Kulturysta w garniturze

Zagato to dużo mniejsza firma niż wyobraża sobie ktokolwiek, kto jej nie odwiedził. W dobrze oświetlonej włoskimi promieniami słonecznymi dużej hali pracuje zaledwie dwadzieścia-parę osób. Są dla siebie jak rodzina i tak też spędzają czas. Absolutnie nie mają ambicji, by stać się pełnoprawnym producentem samochodów, bo w końcu włoskie carrozzerie nigdy nimi nie były.

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Pod subtelnymi, artystycznymi liniami kryje się Corvette C7. Staje się to jasne, gdy zajmie się miejsce w środku, bo w menu na ekranach czy nawet kształtach deski rozdzielczej oraz kierownicy od razu da się rozpoznać to popularne, amerykańskie coupe.

Mimo wszystko w ogólnym wrażeniu nadal przeważa doświadczenie siedzenia w egzotycznym, luksusowym GT. Również tutaj cytaty z lat 60. są dużo wyraźniejsze niż w jakimkolwiek współcześnie produkowanym aucie. Podobnie jak w Iso Grifo A3/C (i wielu innych autach sportowych z tamtych czasów), otwierające się drzwi zabierają ze sobą sporą część dachu (praktyczne, bo nie trzeba się aż tak schylać do wsiadania).

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Po zajęciu miejsca za kierownicą roztacza się widok na bezkreśnie długą i szeroką maskę. To zdecydowanie nie jest Corvette. Siedzę w innym fotelu kubełkowym, jedną rękę opieram o tunel środkowy wykuty z jednego kawałka metalu, drugą dotykam delikatnych, starannie obszytych skór, które nigdy nie znalazłyby się w fabryce Chevroleta w Kentucky.

Niesamowity, rzemieślniczy kunszt najlepiej widać w bagażniku, który w całości pokryty jest skórą i metalem. W taki sposób Zagato buduje swoje samochody od kilkudziesięciu lat i niezmiennie Włosi są w tym bardzo dobrzy. To osiągnięcie zasługujące na duże uznanie, bo małych firm, które potrafiłyby utrzymać tak wysoką jakość budowy przy pracy z nowoczesną, skomplikowaną techniką, jest bardzo niewiele w skali całego świata.

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Amerykańskie V8 do włoskiego GT

Od strony mechanicznej nie zmieniono nic poza układem wydechowym, który jest tu zakończony chyba najszerszą końcówką w historii motoryzacji. Dzisiaj nie mam jeszcze szansy poprowadzić tego prototypu (Zagato ma dopiero przed sobą homologację drogową), możemy tylko uruchomić silnik. Doładowane mechanicznie V8 o pojemności 6,2 litra brzmi na tyle doniośle, że w najstarszych autach z kolekcji Zagato, zaparkowanych w tej hali, zaczynają drżeć szyby.

To zaskakujący kontrast w stosunku do tego, czego można się spodziewać po wyglądzie zewnętrznym GTZ. Taki mariaż doskonale wpisuje się jednak w tradycję Renzo Rivolty, który w latach 60. w poszukiwaniu najbardziej trwałej i sprawdzonej mechaniki sięgnął do amerykańskich muscle carów. Oryginalne Iso Grifo A3/C napędzane było V8 Chevroleta o pojemności 327 cali sześciennych, czyli 5,4 litra. Taki small block można było znaleźć wtedy również w Corvette.

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

IsoRivolta GTZ pod spodem będzie więc znów surowym i mało kulturalnym amerykańskim muscle carem, który najlepiej czuć się ma na torze wyścigowym, stąd obecność klatki bezpieczeństwa w kabinie. Tam będzie można w pełni wykorzystać 660 KM, które po przepuszczeniu przez ośmiobiegowy automat (lub, co ciekawe, siedmiobiegową skrzynię ręczną - takie Corvette C7 w końcu też wychodziły) trafią na oś tylną. Marella Rivolta-Zagato spodziewa się, że za kilka lat takimi maszynami będzie można jeździć tylko po zamkniętych torach...

W nieodległą przyszłość patrzy niemniej z większym optymizmem. Uśmiecha się na widok niebieskiego egzemplarza na podnośniku. To auto budowane dla niej. Ma plan, że od września będzie nim jeździła na co dzień. Po drogach publicznych - dopóki można.

IsoRivolta GTZ (2021)
IsoRivolta GTZ (2021)© fot. Konrad Skura

Oprócz tego powstanie jeszcze 19 innych aut, tak by cała produkcja modelu wynosiła 20 sztuk (19 produkcyjnych + ukończony prototyp, widoczny na zdjęciach, jako egzemplarz numer 0). To ukłon w stronę firmy Zagato, w historii której liczba 19 często się przewija. Dość powiedzieć, że firma została założona w roku 1919.

Cena jednego auta, wliczając w to pozyskanie kilkuletniej Corvette jako dawcy, to około 800 tys. euro. Jakieś 3,65 mln zł, czyli z podatkami około 5 mln zł.

Dużo? Nie odpowiem "to zależy". Według mnie to racjonalna wartość, biorąc pod uwagę limitowaną produkcję, włoskie rzemiosło na najwyższym poziomie i markę o wielkiej (choć krótkiej) historii. I choćby fakt, że wyprzedano już prawie całą produkcję. Albo ten, że od momentu opuszczenia murów Atelier Zagato każde stworzone tu auto tylko przybiera na wartości.

Niewątpliwie tak będzie i z tym dziełem sztuki na kołach. Tym bardziej, że to prawdopodobnie ostatnia szansa na zbudowanie takiego fascynującego dzieła starej szkoły, nim będzie można sprzedawać tylko auta elektryczne. Iso powróciło na rynek w ostatnim możliwym momencie. To znów będzie krótka, ale pełna chwały historia.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/29]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (3)