Złodzieje nie odpuszczają. W 2020 r. kradli nowsze auta, a królowała metoda "na walizkę"

Złodzieje nie odpuszczają. W 2020 r. kradli nowsze auta, a królowała metoda "na walizkę"

Kradzież "na walizkę" nie trwa nawet minuty. Przechodnie mogą myśleć, że właściciel po prostu szuka kluczyków
Kradzież "na walizkę" nie trwa nawet minuty. Przechodnie mogą myśleć, że właściciel po prostu szuka kluczyków
Źródło zdjęć: © Policja
Tomasz Budzik
29.01.2021 09:40, aktualizacja: 16.03.2023 14:48

W 2020 r. w Polsce skradziono 6,9 tys. samochodów. To niemal tyle samo, ile w kilku poprzednich latach. Zmienił się jednak profil celu. Dziś giną niemal nowe auta, a przestępcy mają nowe metody działania.

Cel na prawie nowe

Według raportu Instytutu Badań Rynku Samochodowego Samar w 2020 r. z bazy Centralnej Ewidencji Pojazdów ze względu na kradzież wyrejestrowano 6910 aut. To liczba bardzo podobna do rezultatu z roku 2019 czy 2018 - odpowiednio 6978 oraz 6844 i o ok. 20 proc. niższa od tej z roku 2015 - 8286. Nie oznacza to jednak, że przestępcy odpuszczają. Na ich celowniku są teraz znacznie młodsze samochody, na których mogą lepiej zarobić.

Według danych Samaru w 2015 r. aż 43 proc. kradzieży stanowiły auta w wieku od 6 do 10 lat. Na drugim miejscu – 19 proc. - uplasowały się wówczas pojazdy liczące sobie od 11 do 15 lat. A jak jest dzisiaj? W 2020 r. najczęściej kradzionym rocznikiem był 2017 (1042 szt.), a dalej na liście znalazły się auta z 2018 r. (917 szt.), 2016 r. (857 szt.) i 2019 r. (686 szt.). W sumie to 50,6 proc. wszystkich aut, które zostały skradzione w 2020 r., a według Polskiego Związku Przemysłu Samochodowego auta młodsze niż 4 lata stanowią jedynie 12,6 proc. parku pojazdów zarejestrowanych w Polsce. Skąd takie liczby?

Jeszcze kilka lat temu samochody w Polsce kradziono głównie na części. Niedługo po kradzieży trafiały one do tak zwanej dziupli i tam były demontowane, a poszczególne podzespoły sprzedawano na giełdach, poprzez internet czy "zaprzyjaźnione" warsztaty samochodowe. Dziś jest inaczej. - Obecnie główny trend to kradzież metodą "na walizkę". Działa ona w przypadku nowszych pojazdów i często są one potem wywożone za wschodnią granicę, gdzie przestępcy je legalizują – mówi Autokult.pl mł insp. Sebastian Gleń, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie.

  • Co ciekawe, złodzieje korzystający z metody "na walizkę" nie ograniczają się jedynie do kradzieży spod domów jednorodzinnych. Mieliśmy przypadki wykorzystania tej metody pod restauracją, w której właściciel obranego na cel auta jadł posiłek, a także posługiwania się tą metodą do kradzieży spod pensjonatów czy hoteli. Na szczęście dla zmotoryzowanych dostęp do takiej "walizki" nie jest prosty, a sam koszt służącego złodziejom sprzętu dość wysoki. Dowodzi tego fakt, że po aresztowaniu, w wyniku którego przejęliśmy taki zestaw, na pewien czas liczba przypadków w regionie zauważalnie spadła. Jeśli chodzi o starsze auta, to po kradzieży są one demontowane lub jednorazowo wykorzystywane do popełnienia przestępstw – dodaje mł insp. Sebastian Gleń.

Luksus nie tylko dla właściciela

O co chodzi w metodzie na walizkę? U podstaw jej działania leży wyposażenie, które bardzo zyskało na popularności w ciągu kilku ostatnich lat. Chodzi o bezkluczykowy dostęp właściciela do samochodu. Dzięki niemu można, po zbliżeniu się do pojazdu, bez wyjmowania kluczyków z kieszeni czy torebki odryglować drzwi, a następnie uruchomić silnik. Komunikacja pomiędzy kluczykami a samochodem odbywa się bezprzewodowo i właśnie z tego faktu korzystają przestępcy.

Opracowano elektroniczne zestawy składające się z dwóch elementów – wzmacniacza sygnału kluczyków i jego przekaźnika. Pierwszy musi znaleźć się w pobliżu oryginalnych kluczyków, drugi przystawiany jest do zaparkowanego kilkanaście czy kilkadziesiąt metrów dalej pojazdu i pozwala złodziejowi na wejście do auta z taką samą łatwością, jak w przypadku prawowitego właściciela auta, a następnie na odjechanie nim. Urządzenia przypominają nesesery, stąd obiegowa nazwa metody. Co ciekawe, ze względów bezpieczeństwa producenci przyjęli zasadę, że po zerwaniu komunikacji pomiędzy samochodem a kluczykami silnik się nie wyłącza. Skradzione auto jedzie więc, dopóki nie zgaśnie silnik lub nie zabraknie paliwa.

W przypadku nowszych istnieje większa szansa, ze w razie odnalezienia go przez policję, pojazd będzie w jednym kawałku
W przypadku nowszych istnieje większa szansa, ze w razie odnalezienia go przez policję, pojazd będzie w jednym kawałku© Policja

Pierwsze doniesienia o nowej metodzie złodziei pojawiły się w 2017 r. Mogłoby się wydawać, że spowodują one panikę u producentów aut i przyczynią się do ekspresowego rozwiązania problemu. Nic takiego jednak się nie stało. Jako pierwszy dopiero w 2018 r. zareagował Jaguar i Land Rover. Testy w 2019 r. pokazały, że odporne na metodę "na walizkę" są ponadto niektóre modele Audi, BMW, Forda i Mercedesa. W testach z 2020 r. do tego grona dołączyły Hyundai, Mini, Opel, Porsche, Škoda, Tesla oraz Toyota.

Właściciele aut z bezkluczykowym dostępem nie są jednak w sytuacji bez wyjścia. Mogą poprawić bezpieczeństwo swoich aut. Metoda kradzieży opiera się bezprzewodowej komunikacji pomiędzy kluczykiem a pojazdem. Wystarczy więc uniemożliwić ją, by pokrzyżować szyki przestępcom. W sprzedaży są ekranowane etui, a nasze redakcyjne testy pokazały, że skuteczne może być nawet owinięcie kluczyków folią aluminiową czy... umieszczenie kluczyków w metalowym garnku. Skoro istnieje prosty sposób, to choćby wyglądał on mało poważnie, warto się zabezpieczyć. A kto powinien najbardziej się obawiać?

Miejsca, marki i modele

Jak wynika z danych Samaru, w 2020 najbardziej narażone na kradzież były modele spod znaku Toyoty (787 szt.). Na dalszych miejscach uplasowały się marki: Audi (778 szt.), BMW (628 szt.), Volkswagen (511 szt.), Renault (462 szt.), Mercedes (444 szt.), Mazda (345 szt.), Hyundai (284 szt.), Honda (264 szt.) oraz Nissan (244 szt.).

Najczęściej kradzionym modelem samochodu w 2020 r. okazało się Audi A4 (214 szt.), za którym uplasowały się BMW Serii 5 (175 szt.) oraz Audi A6 (159 szt.). Kolejne miejsca należą do modeli Toyoty: Auris (148 szt.), Yaris (142 szt.) oraz RAV4 (140 szt.).

Najwięcej samochodów zginęło w woj. mazowieckim. W 2020 r. łupem złodziei padło tam 2699 aut. Na drugim miejscu było woj. wielkopolskie (756 szt.), a na trzecim woj. dolnośląskie (689 szt.). Najbezpieczniej mogli czuć się kierowcy w woj. opolskim. W 2020 ukradziono tam jedynie 55 samochodów.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (39)