Dachowali na zamkniętym lotnisku, zabrali tablice. "Inteligencji jednak nie wystarczyło"
Amatorskie "upalanie" na parkingach najwyraźniej nie wystarczyło kierowcy focusa, bo wjechał on na zamknięty teren lotniska Borsk. Skończyło się to dachowaniem, a porzucenie auta bez tablic zdało się na nic. Właściciela zdradziły nalepki na szybie. Teraz przyjdzie mu zapłacić za naprawę pasa.
Lotnisko Borsk służy głównie osobom, które zainteresowane są lotami paralotnią. Wjazd jest, co oczywiste, zabroniony, lecz nie przeszkodziło to kierowcy forda focusa w złamaniu przepisów i pojawieniu się na pasie startowym. Skończyło się tak, jak widzicie na zdjęciach – dachowaniem.
"Wczoraj pseudorajdowcy postanowili sobie poszaleć bokami swoim bolidem sportowym marki focus TDI o zawrotnej mocy 89 koni mechanicznych" – piszą przedstawiciele lotniska. "Po wywrotce uciekli zabierając ze sobą tablice rejestracyjne. Inteligencji jednak nie wystarczyło bo zostawili nalepkę legalizacyjną na szybie z numerem rejestracyjnym. Policja już namierzyła delikwentów.”
Teraz właściciela auta czeka sporo wydatków. Usunięcie pojazdu to nawet 4 tys. zł, a naprawa asfaltowego pasa startowego to nawet 8 tys. zł. Przy takich kosztach 600 zł za nieuprawniony wjazd wydaje się groszową sprawą.