Emanuele Carando w Ferrari SF90 Spider (fot. Ferrari)

"1000 KM to tylko liczba. Liczy się coś innego". Emanuele Carando zdradza sekrety Ferrari SF90 Spider

Mateusz Żuchowski
12 listopada 2020

SF90 Spider to zupełnie nowy typ auta - nie tylko dla Ferrari, ale dla całego segmentu superaut. Przy okazji debiutu jego otwartej wersji globalny szef marketingu Ferrari zdradza nam kulisy powstania tego auta. Mówi, kto i dlaczego je kupuje oraz czy po hybrydzie doczekamy się również elektrycznego modelu z konikiem na masce.

Mateusz Żuchowski, Autokult: SF90 to wyjątkowy model. Pod względem osiągów i ceny jest pozycjonowany w punkcie, w którym nie było wcześniej żadnego samochodu Ferrari. Co było przyczyną jego powstania?

Emanuele Carando: SF90 to model, który symbolizuje przełom w Ferrari nie mniejszy niż LaFerrari w 2013 roku. Różnica polega na tym, że przy produkcji tamtego modelu na poziomie 499 sztuk popyt znacznie przewyższył podaż. Pomyśleliśmy więc, że powinniśmy po LaFerrari stworzyć superauto, którego produkcja nie będzie już aż tak ściśle limitowana. Tak, żebyśmy mogli dać poczuć osiągi topowego Ferrari trochę szerszej grupie klientów. Cel dla działu technicznego był prosty: 1000 KM mocy i 2,5 s do 100 km/h.

Przyznam, że te liczby nie mieszczą mi się w głowie. Patrząc na takie samochody, zastanawiam się co dalej? Czy ten wyścig na moce kiedyś się skończy?

1000 KM to tylko liczba. Zdecydowana większość klientów wykorzysta ją może dwa razy w życiu. Liczby definiują ten model, ale ostatecznie o wartości Ferrari decyduje coś innego: aspekt emocjonalny. Jego nie da zawrzeć się w liczbach, a to na tym polu najbardziej zależy nam na postępie.

Jak założenie to wpisuje się w powstanie wersji Spider?

W pełni! U Ferrari założeniem wersji otwartej nie jest uczynienie danego modelu bardziej "miękkim" czy "wygładzonym". Wręcz przeciwnie. Przez pozbycie się dachu chcemy jeszcze wzmocnić doznania z jazdy. Emocje z jazdy są jednym z głównych czynników, które nas napędzają, a SF90 jest najwyższym uosobieniem naszego rozwoju.

Czy od początku prowadzenia programu SF90 zakładaliście powstanie wersji Spider?

Po warianty otwarte i zamknięte naszych modeli sięgają zupełnie różne grupy odbiorców, więc dla Ferrari jest ważne, aby oferować obydwa.

Jaka grupa odbiorców sięga więc po warte pół miliona euro, 1000-konne superauto bez dachu?

Przyznam szczerze, że inna, niż zakładaliśmy. W naszym wyobrażeniu SF90 Spider było autem dla kolekcjonerów. Przewidywaliśmy, że około 70 proc. z klientów tego modelu będzie już wcześniej posiadało samochód Ferrari w swoim garażu. Na przykład będą to właściciele modeli z centralnie umieszczonym silnikiem V8, którzy chcą awansować na kolejny poziom osiągów i doznań z jazdy.

Tymczasem około połowa klientów SF90 jest nowa dla marki. Średnia ich wieku jest dużo niższa, niż przewidywaliśmy. Na tyle, że model ten obniża teraz średnią wieku klientów dla całego Ferrari. Dlaczego tak chętnie sięgają po niego młodsi klienci, do końca jeszcze nie wiemy. Zapewne SF90 przykuwa uwagę młodszych odbiorców, którzy poszukują mocnych wrażeń. Nie bez znaczenia dla nich pozostaje zapewne również napęd hybrydowy, przejaw wysokiej techniki i troski o środowisko.

Emanuele Carando i Ferrari SF90 Spider (fot. Ferrari)
Emanuele Carando i Ferrari SF90 Spider (fot. Ferrari)

Ferrari zawsze chwaliło się transferem technologii pomiędzy Formułą 1 a swoimi modelami drogowymi. Na ile hybrydowy napęd w SF90 jest podobny do tego, co znajdziemy w SF1000, czyli służbowym aucie Sebastiana Vettela i Charlesa Leclerca?

Zarówno jednostki spalinowe i elektryczne, jak i system odzyskiwania energii są inne w Formule 1 i SF90, choć co do zasady są bardzo zbliżone. W SF90 wykorzystujemy również niektóre rozwiązania aerodynamiczne znane z F1 włącznie z dmuchanymi dyfuzorami. Ale nie mogliśmy po prostu włożyć silnika z F1 do auta drogowego, bo na dłuższą metę takie auto byłoby nie do wytrzymania [przyp. red. – Ferrari zrobiło takie auto w 1995 roku i był to model F50. Ostatnio miałem szansę się z nim zmierzyć – zobacz moją relację ze spotkania].

SF90 to hybryda typu plug-in. Czy fakt, że flagowy model Ferrari ma napęd tego typu, możemy traktować jako zapowiedź szerszej hybrydyzacji tej marki? Czy za 5 lat w gamie Ferrari zobaczymy już same hybrydy?

To dopiero jedna hybryda z silnikiem V8. Tymczasem niedawno potwierdziliśmy prace nad mniejszą jednostką benzynową V6. Nadal bardzo wierzymy również w tradycyjne V12.

Ferrari SF90 i Emanuele Carando (fot. Ferrari)
Ferrari SF90 i Emanuele Carando (fot. Ferrari)

A co z napędem elektrycznym? Ferrari chyba go nie uniknie, skoro już SF90 ma tryb jazdy na samej energii elektrycznej.

Czy uniknie, czy nie – to jest pytanie, na które wszyscy chcielibyśmy poznać odpowiedź. Przez cały czas w naszym zespole zastanawiamy się, jak wykorzystać elektryfikację napędów. W tej chwili służy ona do dalszego wzmocnienia typowych cech modeli Ferrari z napędem benzynowym. Jest to więc ważna i przydatna technologia.

Jeśli chodzi jednak o napęd czysto elektryczny, to na tę chwilę nie oceniamy jego właściwości jako wystarczających dla Ferrari. Parametry takie jak waga czy przyspieszenie to jedno, ale pozostaje jeszcze kluczowa kwestia emocji z prowadzenia. Przez cały czas pojawiają się również poważne ograniczenia wynikające z zasięgu i czasu ładowania. Dlatego sądzę, że na tę chwilę napęd typu plug-in, który wybraliśmy do SF90, jest idealnym rozwiązaniem dla naszego modelu flagowego.

Nawet jako plug-in Ferrari SF90 stanowi jednak bardzo dużą innowację w segmencie supersamochodów. Jakie modele można uznać za jego konkurentów? Można mówić o jakichś punktach odniesienia?

Przyznam, że analizowaliśmy ofertę innych producentów i na tę chwilę po prostu nie widzimy żadnego modelu, który by można uznać za rywala SF90.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (9)