Gdyby faktycznie w Polsce pojawiły się regulacje ograniczające sens zakupu auta używanego, to Dacii mogłoby się to opłacać najbardziej.© fot.Filip Buliński

Nowe auto w Polsce za 50 tys. zł. Do wyboru tylko 5 sensownych modeli

Marcin Łobodziński
18 września 2020

Nowe auto z salonu za 50 tys. zł? Niestety to i tak budżet zdecydowanie przekraczający możliwości przeciętnego Polaka, nawet zarabiającego ok. 5000 zł miesięcznie. Dlatego nic dziwnego, że z salonów wyjeżdża tak mało samochodów kupionych przez prywatne osoby. Sprawdźmy, czy da się kupić za te pieniądze coś sensownego.

Pomijając dyskusyjną wypowiedź minister Emilewicz o wprowadzeniu wyższej akcyzy na auta używane, wyobraźmy sobie, że w myśl idei elektromobilności wprowadzone zostaną regulacje mające ograniczyć sens zakupu starego samochodu. Polacy niechętnie kupują nowe auta, bo zwyczajnie ich na nie nie stać. A konkretnie nie stać ich na takie, jakie chcieliby kupić. A co, gdyby musieli? Gdyby musieli zamówić coś w salonie, dysponując kwotą 50 tys. zł?

Rynek niestety jest brutalny. Jeśli chcemy choć chwilę pobawić się w konfiguratorze czy wybrać przynajmniej kolor nadwozia, to to jest to możliwe tylko w przypadku aut segmentu A lub dacii. Ceny modeli tej klasy startują gdzieś z okolic 40 tys. zł, a dokupując to i owo szybko można dojść do kwoty przekraczającej 50 tys. zł. I mówimy o samochodach, w których zmieszczą się dwie osoby dorosłe i ewentualnie dwójka dzieci z niedużą ilością bagażu.

Prosty przykład – nowy Hyundai i10 kosztuje 40 990 zł. Ma 67-konny silnik. Chcąc wybrać coś mocniejszego, trzeba mieć już 50 900 zł. Tyle zapłacimy za wersję 1.2 MPI o mocy 84 KM w specyfikacji Comfort z klimatyzacją i lusterkami w kolorze nadwozia, które można regulować elektrycznie. Do tego wewnątrz dostaniemy kierownicę obszytą skórą i regulację wysokości fotela kierowcy, a także radio z Bluetooth. Na szczęście bezpłatne są dwa lakiery: biały i czerwony.

Nie dajcie się zwieść, że to małe tanie autko. Taka wersja Hyundaia i10 jak na zdjęciu kosztuje od 62 600 zł.
Nie dajcie się zwieść, że to małe tanie autko. Taka wersja Hyundaia i10 jak na zdjęciu kosztuje od 62 600 zł.© fot. Filip Buliński

Nieco korzystniejsza finansowo – moim zdaniem – oferta płynie ze strony Mitsubushi. Space Star nie jest co prawda tak świeżym modelem jak koreański maluch (raczej przeciwnie), ale za wersję 80-konną 1.2 zapłacicie 47 990 zł, a otrzymacie lepsze wyposażenie. Celując w takie "rarytasy" jak automatyczna klimatyzacja czy aluminiowe felgi, zapłacicie za standard Intense 50 990 zł. Plus 1900 zł za lakier inny niż biały.

Za odmianę z automatyczną skrzynią zapłacicie 52 990 zł, czyli o 590 zł więcej niż w przypadku Hyundaia i10, lecz w koreańskim aucie mowa o przekładni zautomatyzowanej, współpracującej z jednostką o mocy 67 KM. Już lepiej wybrać za 54 900 zł wariant z mocniejszą jednostką, lecz nadal pozostaje pytanie o kulturę pracy takiego automatu.

Kia Picanto to w praktyce Hyundai i10 w innym opakowaniu i konfiguracji. Drugi standard jest już bardzo bogato wyposażony, ale kosztuje od 50 490 zł.
Kia Picanto to w praktyce Hyundai i10 w innym opakowaniu i konfiguracji. Drugi standard jest już bardzo bogato wyposażony, ale kosztuje od 50 490 zł.© fot. mat. prasowe

Z typowo miejskich samochodów interesującą propozycją jest jeszcze Kia Picanto. Cennik otwiera się kwotą 39 990 zł, ale to fikcja, bo trzeba do niej dołożyć 3000 zł za klimatyzację. W pakiecie jest jeszcze radio z Bluetooth, a standard wyposażenia obejmuje także elektrycznie sterowane wszystkie szyby i lusterka z podgrzewaniem czy regulację wysokości fotela.

Słowem – za 42 990 zł otrzymamy auto kompletne, lecz z silnikiem o mocy 67 KM. Wariant 84-konny kosztuje 45 990 zł, a za 50 490 zł kupicie słabszą wersję, za to z automatyczną klimatyzacją, nowoczesnymi multimediami i kamerą cofania. Sporo, ale pod maską niewiele. Jest to jednak lepsze auto do ok. 50 tys. zł niż i10 czy Space Star, jeśli zależy wam na dobrym wyposażeniu i nowoczesnym wyglądzie. Pociesza bezpłatny lakier żółty.

Fiata Pandy nie ratuje nawet "hybryda", która dla klienta nie ma żadnego sensu.
Fiata Pandy nie ratuje nawet "hybryda", która dla klienta nie ma żadnego sensu.© fot. mat. prasowe

Dość klasyczną alternatywą jest trochę przestarzały Fiat Panda, pod którego maską w wersji bazowej drzemie 69-konny silnik 1.2. Niestety 70-konna "hybryda" ma jeszcze gorsze osiągi, więc można ją sobie darować na starcie. Problem w tym, że wówczas do wyboru są tylko dwie najniższe wersje samochodu.

Bazowa Easy kosztuje 40 900 zł i ma klimatyzację, ale niemal za wszystkie inne elementy trzeba dopłacać. Na szczęście po kilkaset złotych, np. radio za 600 zł. Dlatego niespecjalnie przemawia do mnie odmiana Lounge kosztująca 46 100 zł. Wielka szkoda, że do 50 tys. zł nie można kupić wersji z silnikiem 0.9 TwinAir o mocy 85 KM, który jest zarezerwowany wyłącznie dla Pandy 4x4. Fiat to dobra propozycja dla tych, którzy chcą zapłacić możliwie najmniej i sami dobrać sobie wyposażenie.

Coś większego za 50 tys. zł?

Niestety jest problem. Z pomocą przychodzi Dacia oferująca takie modele jak Sandero i Logan. Tu można naprawdę poszaleć. Do ok. 50 tys. zł dostępne jest prawie wszystko. 100-konna wersja Laureate kosztuje 46 100 zł, a specyfikacja Stepway to wydatek 49 800 zł. Odmiana z LPG kosztuje 1000 zł więcej i nie wybrać jej to po prostu błąd. Uwaga, za 51 300 zł można kupić nawet 95-konnego diesla.

Co zawiera Laureate? Niewiele wbrew pozorom, jak na przedostatni poziom wyposażenia. Klimatyzacja nadal pozostaje manualna (dopłata do automatycznej 1000 zł), a elektrycznie regulowane lusterka nie są podgrzewane. Jest natomiast tempomat, ale tylko w Stepway (normalnie dopłata 650 zł), a w standardzie jest też radio z Bluetooth. Tanie są wszystkie opcje poza… lakierem metalizowanym za 1800 zł.

Jest więcej niż miejskie auto, jest crossover, jest LPG - takie Sandero Stepway można kupić za ok. 50 tys. zł i nie ma alternatywy w tej cenie.
Jest więcej niż miejskie auto, jest crossover, jest LPG - takie Sandero Stepway można kupić za ok. 50 tys. zł i nie ma alternatywy w tej cenie.© fot. Filip Buliński

Niemniej jednak za mniej niż 50 tys. zł otrzymujecie Sandero z przyzwoitym wyposażeniem, metalizowanym lakierem i fabryczną instalacją LPG zasilającą 100-konny silnik. A do tego Logan jest tańszy o 1900 zł! To najlepsza oferta na rynku, jeśli bierzecie pod uwagę cenę do 50 tys. zł, wielkość samochodu oraz jego wyposażenie.

Fiat Tipo wcale nie jest lepszy (tańszy). Choć sedan z 95-konnym silnikiem 1.4 kosztuje 49 900 zł, to niestety poza radiem za wszystko inne trzeba dopłacić, z lusterkami sterowanymi elektrycznie włącznie. Lakier metalizowany kosztuje 2400 zł. Przyjemność z jazdy tym samochodem w wersji podstawowej jest dyskusyjna, a osiągi słabsze niż w dacii, przy znacznie wyższych kosztach paliwa w porównaniu z LPG.

I to by było tyle, jeśli chcemy kupić nowe auto, wybierając cokolwiek po swojemu, a nie tylko to, co stoi na placu. Oczywiście warto wspomnieć jeszcze o ciasnym Citroenie C1 i równie ciasnej Toyocie Aygo, ale to nie są samochody dla więcej niż dwóch osób na krótki dystans. Można je traktować jako świetną propozycję dla singla, pary czy wyłącznie do dowożenia dzieci do szkoły lub na dojazdy do pracy.

Co prawda i10 czy Picanto też nie są komfortowymi limuzynami, jednak da się nimi pojechać kilkaset kilometrów w przyzwoitych warunkach. Nie do końca można to powiedzieć o Pandzie. Najwygodniej będzie w Mitsubishi Space Starze, ale to model, który już wyraźnie trąci myszką.

W segmencie A mamy wybór pomiędzy ładnymi, nowoczesnymi koreańczykami a Mitsubishi Space Starem, który jest autem przestronnym, wygodnym i tanim. Moim zdaniem to najlepszy wybór jeśli chcecie samochód z automatyczną skrzynią biegów lub mocniejszym niż bazowy napędem. Kiedy bardziej zależy wam na wyglądzie i bajerach, lepsze będą koreańczyki.

W segmencie samochodów większych niż typowo miejskie króluje Dacia. Sandero ma większy sens, jeśli wybierzecie wersję Stepway, bo przy specyfikacji Laureate lepszym wyborem jest Logan. Tipo tylko dla tych, którzy nie chcą dacii i nie zależy im na wyposażeniu, albo… mają więcej pieniędzy.

Moja opinia:. Choć cały artykuł jest w konwencji opiniotwórczej, to od siebie dodam jeszcze, że sytuacja na rynku aut nowych jest przerażająca, kiedy dysponując kwotą 50 tys. zł mamy do wyboru 3 sensowne modele miejskie - w tym dwa bliźniacze - i 2 dacie, które różnią się tylko tyłem. Do tego jedno sensowne auto z automatyczną skrzynią biegów. I obawiam się, że lepiej już nie będzie. W tym miejscu na złotym koniu mógłby wjechać polski samochód, ale nie elektryczny.

Marcin ŁobodzińskiMarcin Łobodziński
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (39)