Moje auto, moja twierdza. Filtry i tryby odkażania coraz popularniejszą opcją

Moje auto, moja twierdza. Filtry i tryby odkażania coraz popularniejszą opcją

Filtr kabinowy warto wymieniać co rok, ale nie przypisujmy mu cudownych możliwości walki z wirusem
Filtr kabinowy warto wymieniać co rok, ale nie przypisujmy mu cudownych możliwości walki z wirusem
Źródło zdjęć: © fot. Autokult
Mateusz Lubczański
29.05.2020 09:58, aktualizacja: 22.03.2023 11:23

Najbezpieczniejszym miejscem w dobie pandemii, oprócz domu, staje się prywatny samochód. By przyciągnąć klientów do salonów, branża chwali się filtrami i oczyszczaczami powietrza w autach, a nawet specjalnymi trybami klimatyzacji, które mają zabić wirusa.

Początek maja był dla Włochów powrotem do pracy, ale nie powrotem do normalności. Kraj jeszcze długo będzie pamiętał szkody, jakie wyrządził koronawirus. Fiat nie pozostał bierny w tej sytuacji. Do swoich rynkowych hitów – 500 i Pandy – przygotował pakiet D-fence, który ma dezynfekować powietrze w samochodach. Z biegiem czasu ma on trafić do wszystkich samochodów tego producenta.

Opiera się on na wysokociśnieniowym filtrze kabinowym, małej lampie UV (usuwa 99 proc. bakterii) oraz mobilnym oczyszczaczu powietrza wyposażonym w filtr HEPA. Ten ostatni element można wykorzystywać też w domu. Samochody są małe, więc proces filtracji przebiega szybko.

Inną metodę dezynfekcji zastosował Ford. W policyjnych samochodach tego producenta wprowadzono specjalny tryb klimatyzacji, który nagrzewa wnętrze do 56 stopni Celsjusza na 15 minut. To zabija wirusy i jest znacznie skuteczniejsze niż dezynfekcja płynem. Co ważne, oprogramowanie można wgrać do starszych egzemplarzy pojazdów. Producent już myśli nad wykorzystaniem tej metody w autach służących do przewozu chorych.

Na termiczną dezynfekcję zwrócili już uwagę naukowcy z Uniwersytetu w Georgii. Zauważyli oni, że niewielki wzrost temperatury ma wpływ na wymieranie wirusa. Nawet przy temperaturze zewnętrznej wynoszącej 20 stopni Celsjusza, kabina samochodu może nagrzać się do 45 stopni w ciągu zaledwie godziny. To już ma wpływ na długość życia wirusa.

Pierwsze poprawki w układach klimatyzacji pojawiły się, co logiczne, w Chinach. W lutym 2020 konglomerat Geely pokazał model Icon, którego układ klimatyzacji potrafi oczyścić powietrze z 95 proc. cząsteczek o wielkości 3 mikronów. Zanim prezentacja się skończyła, złożono już 30 tys. zamówień na auto. W 2016 roku, gdy Tesla wprowadzała do swoich aut filtry oczyszczające powietrze do standardów sali operacyjnej, zostało to uznane za chwyt marketingowy.

Optymistyczne doniesienia punktuje jednak Werner Bergman, dyrektor badań w firmie konsultacyjnej Aerosol Science. Filtracja jest ważna, ale by cały zabieg miał sens, potrzebna jest szczelność nadwozia. Kabina samochodu nie jest pod żadnym pozorem szczelna, a działanie klimatyzacji jest jedynie półśrodkiem. Poza tym, żeby wydostać się z auta, trzeba przecież otworzyć drzwi. O wiele lepszym rozwiązaniem jest maska.

Barry Kellar, wiceprzewodniczący zarządu firmy Freudenberg zajmującej się produkcją filtrów stwierdził, że nie wyobraża sobie takiego natężenia wirusa w powietrzu, byśmy potrzebowali tak zaawansowanej filtracji w pojazdach. Dodatkowe wyposażenie Fiata może okazać się zbędne w walce z wirusem, ale i tak przyda się w zanieczyszczonych miastach.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (4)