Nawet 30 terabajtów danych dziennie z każdego auta. Unia wie, co z tym zrobić, producenci się bronią
Europa staje się dla producentów coraz bardziej wymagającym rynkiem. Do ich kolejnych zadań dojdzie kwestia danych użytkownika i opieki nad nimi. Na razie to, co samochody wiedzą o kierowcy i pasażerach oraz czy można zidentyfikować przechodnia korzystając z kamery auta, pozostaje kwestią żarliwej dyskusji.
Gdy poduszki powietrzne uruchamiają się w nowym aucie, o tym fakcie dowiaduje się – często z zaskoczenia – kierowca. Informacja trafia też do służb ratowniczych, które poprzez system eCall wiedzą, ile osób było na pokładzie pojazdu, jakie są jego uszkodzenia oraz co najważniejsze – gdzie doszło do zdarzenia. Czy to szpiegowanie? Nie do końca, bo system aktywuje się w momencie wypadku lub gdy naciśniemy przycisk. Jednak gdy miał zostać wprowadzony, dyskusji na temat prywatności nie było końca.
Teraz producenci będą stawiani przed jeszcze większymi wyzwaniami. W Europie są oni zobowiązani do przestrzegania norm czystości spalin, emisji dwutlenku węgla czy hałasu. Do tego liczy się atrakcyjny produkt. Przed nimi nowe wyzwania godne firm informatycznych – zarządzanie danymi, gdy tylko opuszczą one auto.
Za 6 lat prawie każdy nowy samochód będzie zbierał informacje o użytkowniku. Firma analityczna IHS Markit zauważa, że tylko w ciągu jednego dnia każdy pojazd wygeneruje ok. 30 terabajtów danych. To dla producenta świetna baza informacji o kierowcach, ale i niemałe wyzwanie organizacyjne i prawne.
Widać to po odpowiedzi Europejskiego Związku Producentów Samochodów na wytyczne przygotowane przez Europejską Radę Bezpieczeństwa Danych (EDPB). Związkowcy zauważają, że "samochody to nie smartfony", mają rozmaitych użytkowników, a tych nie zawsze trzeba identyfikować. Wytyczne rady doprowadziłyby do sytuacji, gdzie każdy kierowca musiałby być zidentyfikowany lub potwierdzać ustawienia prywatności za każdym razem, gdy auto jest uruchamiane - tak jak dziś w przypadku wchodzenia na nową stronę internetową i akceptowania ciasteczek.
Pojawia się też kwestia jazdy zautomatyzowanej (czy nawet autonomicznej), która nie byłaby możliwa, ponieważ auto… rejestruje obecność pasażera, a nawet - swoimi kamerami i czujnikami - przechodniów. Jak oni mieliby decydować o tym, jak takie informacje zostaną wykorzystane? Na razie producenci nawet nie mogą i nie chcą ich identyfikować. Chcą za to chronić dane dotyczące samych samochodów.
EDPB wystąpiła również z pomysłem, by kierowca mógł wykasować (np. przy sprzedaży) wszystkie informacje zebrane przez samochód. W tym – informacje dotyczące wersji oprogramowania w aucie, spalania, prędkości, położenia, wyniki diagnostyki czy kodów błędów. To podstawowe dane, które mają gigantyczne znaczenie chociażby dla serwisowania. Dlatego też związek producentów delikatnie, ale stanowczo sugeruje, żeby wstrzymać się z pochopnymi działaniami.
Nie będzie tego jednak można odciągać w nieskończoność. Takimi danymi są zainteresowani chociażby ubezpieczyciele (wyznaczą stawki polisy na podstawie stylu jazdy), opiekunowie flot, operatorzy dróg czy nawet sieci społecznościowe. Jedno jest pewne – samochody używane będą stanowić doskonałe źródło informacji o poprzednich właścicielach.