Wyścigi Formuły E przeniosły się świata wirtualnego© Fot. Materiały prasowe/Nissan

Kierowcy Formuły E ciągle się ścigają, ale z domów. Członkowie Nissan e.dams opowiadają o swoich wrażeniach

Choć wyścigi Formuły E zostały wstrzymane, rywalizacja nie ustała. Kierowcy biorą udział w "Race at Home Challenge" i ścigając się w wirtualnym świecie, pomagają zebrać pieniądze na walkę z koronawirusem. O swoich wrażeniach z e-sportowych rozgrywek opowiadają członkowie Nissan e.dams.

Po sześciu wyścigach sezon 2019/2020 Formuły E zrobił pauzę. Pandemia koronawirusa sprawiła, że 13 marca FIA wstrzymało zawody. Nie było innego wyjścia. Organizowane (zazwyczaj) na ulicach dużych miast wyścigi nie miały racji bytu w sytuacji, gdy wszyscy powinniśmy ograniczać wychodzenie z domów i unikać dużych skupisk ludzi.

Na ten moment nie wiadomo, kiedy - ani czy w ogóle - kierowcy wrócą do bolidów. Fani serii z nadzieją mogą patrzeć na New York ePrix - zgodnie z kalendarzem ma odbyć się 11 lipca 2020 roku. To jedyny wyścig, który oficjalnie nie został odwołany lub przesunięty na późniejszy termin, ale szanse na zorganizowanie go są niskie. Już teraz krążą plotki, że ogłoszenie tej decyzji to kwestia czasu. Wszystko wskazuje więc na to, że tegorocznego sezonu nie uda się dokończyć. Zasady FIA wymagają bowiem zorganizowania 8 wyścigów, by zawody dostały rangę mistrzostw świata.

Nie oznacza to jednak, że fani Formuły E mogą narzekać na nudę. Rywalizacja między zawodnikami trwa, a kierowcy ścigają się ze swoich domów w ramach "Race at Home Challenge". To trwająca dziewięć tygodni seria wirtualnych wyścigów, które nie tylko mają zapewnić rozrywkę dla widzów, ale też pomagają zbierać pieniądze na walkę z koronawirusem. Punkty zdobyte w cyfrowych zawodach nie liczą się jednak do klasyfikacji generalnej. Pierwsza runda już się odbyła – 18 kwietnia sportowcy zmierzyli się na torze w Monako.

Oliver Rowland i Sébastien Buemi - kierowcy zespołu Nissan e.dams
Oliver Rowland i Sébastien Buemi - kierowcy zespołu Nissan e.dams© Fot. Materiały prasowe/Nissan

Na krótko przed drugim wyścigiem miałem okazję spotkać się wirtualnie z Sébastienem Buemim i Oliverem Rowlandem, kierowcami Nissan e.dams, oraz Tommaso Volpem, niedawno mianowanym szefem motorsportu w Nissanie, by dowiedzieć się, jakie są ich pierwsze wrażenia z e-wyścigów.

Uczenie na nowo

Świat wirtualnych wyścigów dla Nissana nie jest niczym nowym. Lata temu producent we współpracy z Sony organizował program GT Academy, który pozwalał graczom ćwiczącym w Gran Turismo stawiać pierwsze kroki w prawdziwym motorsporcie. Japończycy zaryzykowali tezę, że osoby, które radzą sobie na cyfrowym torze, mają potencjał również za kierownicą realnej wyścigówki - i udało się ją potwierdzić. Wystarczy przypomnieć Lucasa Ordóñeza, pierwszego laureata GT Academy, który w 2011 roku wraz z dwoma kolegami z zespołu zajął drugie miejsce w swojej klasie w 24-godzinnym wyścigu Le Mans.

Teraz sytuacja się odwróciła. To kierowcy ścigający się w rzeczywistym świecie muszą pokazać swoje umiejętności w cyfrowych zawodach, co – jak mówią Buemi i Rowland – wcale nie jest takie proste. Choć obaj mają doświadczenie w jeździe na symulatorze, to sprzęt, na którym się ścigają w "Race at Home Challenge" nie jest tak zaawansowany jak ten używany podczas przygotowywania bolidu do sezonu.

Oliver Rowland w swoim domowym symulatorze
Oliver Rowland w swoim domowym symulatorze© Fot. Materiały prasowe/Nissan

Rowland zwraca uwagę na inny sposób jazdy. O ile na symulatorze e.dams muszą brać pod uwagę np. specyfikę toru, tak tutaj chodzi głównie o to, by wykorzystać wszystko, co pozwoli szybciej dojechać do mety. Buemi z kolei pokreśla fakt, że fotel w domowym zestawie się nie rusza. Musi polegać wyłącznie na dźwiękach i obrazie, by wiedzieć, co dzieje się z pojazdem.

Obaj kierowcy po raz pierwszy biorą udział w wirtualnych wyścigach i póki co są zadowoleni. Swoje symulatory dostali zaledwie dwa tygodnie przed startem zawodów i starają się spędzać na nich jak najwięcej czasu, by lepiej poznać fizykę platformy i poprawić swoje czasy. Buemi widzi, że niektórzy młodsi zawodnicy lepiej odnajdują się w cyfrowym świecie, ale dodaje, że to kwestia praktyki – im jej więcej, tym lepsze rezultaty. Zdradził też, że często po całym dniu ćwiczeń zawodnicy sms-ują ze sobą i dzielą się nowymi sztuczkami, które odkryli w grze.

Seabstien Buemi za kierownicą wirtualnego bolidu
Seabstien Buemi za kierownicą wirtualnego bolidu© Fot. Materiały prasowe/Nissan

Zdaniem Rowlanda e-wyścigi nie są tak męczące jak te tradycyjnie, zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Nie oznacza to jednak, że kierowcy rywalizację w wirtualnym świecie traktują jako zabawę. – Kiedy bierzesz udział w zawodach, nie chcesz być na końcu – mówi Buemi. Podkreśla, że nieważne, czy ścigasz się na symulatorze, czy w bolidzie, będziesz chciał zrobić wszystko, żeby wygrać.

E-wyścigi to nasza przyszłość?

Dzisiaj wielu zastanawia się, jak będzie wyglądał świat po koronawirusie. O szybkim powrocie do tego, co znaliśmy jeszcze kilkanaście tygodni temu, raczej nie ma mowy. W kolejnych miastach zapowiadane są kina samochodowe, które w te wakacje mogą przeżyć renesans. Prawdopodobnie wiele osób zrezygnuje z komunikacji miejskiej na rzecz własnego auta. Być może będziemy musieli przyzwyczaić się do wyścigów F1 z pustymi trybunami. Czy Formuła E na dłużej zagości w cyfrowym świecie?

Kontakt z fanami jest bardzo ważny dla kierowców Formuły E
Kontakt z fanami jest bardzo ważny dla kierowców Formuły E© Fot. Materiały prasowe/Nissan

Nic nie pobije prawdziwych wyścigów – mówi Oliver Rowland. – Wszyscy jednak szukamy jakiegoś zajęcia i to może sprawić, że popularność e-wyścigów znacznie wzrośnie, a wraz z tym podniesie się profil takich zawodów. Ważna jest też bariera wejścia. Ściganie się w cyfrowym świecie nie wymaga tak wielu inwestycji, jak branie udziału w prawdziwych wyścigach. Potrzebny sprzęt można dostać w sklepach i mając go, już można zaczynać ćwiczyć – dodaje.

Co więcej, nawet symulatory używane w "Race at Home Challenge" składają się z urządzeń, które każdy może zamówić. Nie są to tanie rzeczy, ale mają bardziej przystępne cenowo alternatywy, co sprawia, że faktycznie stawianie pierwszych kroków w e-wyścigach jest dużo tańsze niż w tych prawdziwych. Nie wspominając już o tym, że profesjonalni kierowcy zaczynają swoje kariery, gdy są bardzo młodzi – Rowland stawiał pierwsze kroki w kartingu w wieku 7 lat.

– Uważam, że to jest świetny okres dla e-sportu – ocenia Sébastien Buemi. – Jednak tak jak powiedział Ollie, nie sądzę, żeby zastąpiło nam to prawdziwe wyścigi. Mimo to na pewno w przyszłości będzie ćwiczył swoje umiejętności na wirtualnych torach i będę to robił z przyjemnością - kończy.

Tommaso Volpe jest szefem motorsportu w Nissanie od 1 kwietnia 2020 roku
Tommaso Volpe jest szefem motorsportu w Nissanie od 1 kwietnia 2020 roku© Fot. Materiały prasowe/Nissan

Jak oglądać "Race at Home Challenge"?

Najbliższy wyścig odbędzie się 2 maja o godz. 16.30 czasu polskiego i ma potrwać około 90 minut. Kierowcy zmierzą się na fikcyjnym torze Electric Decks. Zmagania będą transmitowane na profilach Formuły E na portalach społecznościowych: Facebooku, Twitterze, Twitchu i kanale na YouTubie.

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (1)