Felieton: Maseczki na auto? Mieliśmy je w latach 90. i mam nadzieję, że ten trend nie wróci

Felieton: Maseczki na auto? Mieliśmy je w latach 90. i mam nadzieję, że ten trend nie wróci

W Gdyni pojawiły się pierwsze autobusy w maseczkach
W Gdyni pojawiły się pierwsze autobusy w maseczkach
Źródło zdjęć: © Michal Fludra/NurPhoto via Getty Images
Mateusz Lubczański
16.04.2020 11:23, aktualizacja: 22.03.2023 11:53

Zdjęcie autobusu z Gdyni "ubranego" w maseczkę ochronną przypomniał mi jeden z bardziej osobliwych trendów tuningowych tego wieku, który mam nadzieję, nie powróci. "Car bra" czy też po prostu osłona na maskę królowały na zlotach pojazdów grupy VAG, choć historia tego wynalazku jest znacznie dłuższa.

Jeszcze 10 lat temu z zaciekawieniem przyglądałem się amerykańskim forom dyskusyjnym (ach, VWVortex...), gdzie użytkownicy wymieniali się zdjęciami volkswagenów golfów i jett z tzw. "car bra". Stanik dla samochodu brzmi w Polsce może nieco niepoważnie, ale i w Europie wśród kierowców grupy VAG* ochraniacz na maskę zdobywał coraz to większą popularność. Pamiętajmy jednak, że mówimy tu o osobach, które do auta za 10 tys. zł montują felgi z luksusowego bentleya.

zlot GTI am Wörthersee, 2014 rok. Polo najwyraźniej zostało wyciągnięte ze śmietnika.
zlot GTI am Wörthersee, 2014 rok. Polo najwyraźniej zostało wyciągnięte ze śmietnika.© fot. Marcin Łobodziński

Horror pod nazwą "car bra" narodził się w głowie Billa Colgana, który zawodowo zajmował się tapicerkami. Zgłosili się do niego niemieccy inżynierowie (przypadek?), którzy potrzebowali osłon na przody swoich porsche 356. Na początku zamówiono 12 egzemplarzy. Potem 150. Colgan zrezygnował z ich produkcji na początku lat 60., by powrócić do biznesu w połowie lat 70. Szczyt popularności to lata 80. i 90. XX wieku w Stanach Zjednoczonych, ale trend – niczym wirus – rozprzestrzenił się w Europie.

Rosjanie też lubują się w takich gadżetach, ale oni wybierają wersję plastikową. Osłonom na masce przypisywało się mityczne właściwości – nie tylko miały poprawiać aerodynamikę, odbijać promienie z policyjnych "suszarek" ale dodatkowo miały chronić lakier przed zarysowaniami. Oczywiście nie spełniały żadnego z wymienionych zadań, ale i tak znajdowały nowych klientów, którzy szybko przekonywali się, że po prostu "utopili" pieniądze.

Jeden z amerykańskich redaktorów motoryzacyjnych również się o tym przekonał, gdy zobaczył maskę na której 3 lata wcześniej zamontowano taki "stanik". Lakier był całkowicie porysowany, a na krawędziach pojawiły się ślady rdzy. Okazało się bowiem, że taką "maseczkę" trzeba regularnie zdejmować i czyścić.

Sorry Kevin, to dalej jest Hyundai i maseczka tego nie zmieni.
Sorry Kevin, to dalej jest Hyundai i maseczka tego nie zmieni.© John Prieto/The Denver Post via Getty Images

Co może zrobić w takim razie kierowca, który obawia się uszkodzeń lakieru od owadów lub małych kamieni? Sprawa jest prosta, ale droższa od maseczki. Można zdecydować się na folię ochronną lub ceramikę nakładaną na lakier. Wycena jest przeprowadzana indywidualnie, w zależności od pojazdu i zakładu.

*Tak, wiem, kierowcy civików serii EG też z tym eksperymentowali

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)