Volvo XC40 Recharge od zwykłej wersji odróżnia się brakiem grilla© Fot. Michał Zieliński

Volvo XC40 Recharge zapowiada się na porządnego elektryka, ale Szwedzi zapomnieli o jednym

Michał Zieliński
29 stycznia 2020

Niby Volvo XC40 Recharge ma wszystko. Jest stylowe, ma mocny napęd, solidny akumulator przekładający się na duży zasięg i zaawansowany system multimedialny, do którego można mówić i który można aktualizować. Jednak bez siatki ładowarek jego zakup będzie obarczony ryzykiem.

Oto, co najbardziej fascynuje mnie w elektromobilności: to wszystko jest nowe. Jest nowe dla mnie, jest nowe dla was, drodzy czytelnicy, i jest nowe dla producentów. Pewnie, niektórzy ochoczo przypominają, że oni to auta elektryczne mieli już w latach 90., ale jakoś gdy Tesla przyszła i zaczęła zmieniać świat, nie było komu z nią konkurować. Volvo nie należy do tej grupy. Podczas europejskiej prezentacji elektrycznego XC40 Recharge słyszałem głównie słowa "w końcu". Wyglądało na to, że Szwedzi długo czekali na wprowadzenie na rynek swojego pierwszego modelu na prąd.

Sam byłem zdziwiony, że dzieje się to dopiero teraz. Pierwsze hybrydy plug-in z kraju, który dał nam Abbę i więcej kryminałów, niż przecięty człowiek jest w stanie przeczytać w swoim życiu, pojawiły się już w 2012 roku. Wtedy w Warszawie otwierano Stadion Narodowy, cały świat zachwycał się — z bliżej niewyjaśnionych powodów — utworem "Gangam Style" zapomnianego już zespołu Psy, a Felix Baumgartner poleciał w kosmos i wrócił stamtąd na spadochronie. A! Swoją premierę miała też Tesla Model S, czyli pierwszy masowo produkowany samochód firmy zarządzanej przez Elona Muska. To, co staram się przekazać, to że rok 2012 był dawno temu.

Przejście z produkcji hybryd plug-in do aut w pełni elektrycznych wydaje się prostym ruchem, ale tak nie jest. Volvo potrzebowało oddzielnej platformy, by mieć miejsce na znacznie więcej akumulatorów. Taka pojawiła się w kompaktowym SUV-ie XC40 i nazywa się CMA. Zresztą już widzieliśmy zbudowanego na niej elektryka — to Polestar 2. Stąd prosta decyzja, by pierwszym autem elektrycznym Volvo zostało XC40 P8 AWD Recharge.

Płyta podłogowa Volvo XC40 Recharge
Płyta podłogowa Volvo XC40 Recharge© Fot. Michał Zieliński

Długa nazwa nam sporo zdradza o tym aucie. Po pierwsze, 8 w oznaczeniu modelu wyjawia, że mamy do czynienia z topową wersją i tak faktycznie jest. Do napędu służą dwa silniki o łącznej mocy 408 KM. Po drugie, AWD informuje, że trafiają one na cztery koła. Sprint do setki trwa tu tylko 4,9 sekundy. Prędkość maksymalna została ograniczona do 180 km/h, co jest zgodne z obecną strategią Volvo. Producent chce, by od tego roku w jego autach nie ginęli ludzie.

To przywiązanie do bezpieczeństwa bardzo ładnie zgrywa się z troską o środowisko. Volvo chce pokazywać się jako firma, która dba. Z jednej strony dba o osoby podróżujące w jej samochodach, ale z drugiej — dba o środowisko. Stąd w ofercie tyle hybryd plug-in (obecnie każdy model jest dostępny w takiej wersji) oraz stąd w premiera w pełni elektrycznego XC40 Recharge.

Volvo nie chce, by obietnice o ekologii były pustymi słowami. Przykładowo: dostawcy akumulatorów do ich elektryka (LG Chem i CATL) są zobowiązani do produkcji ich z wykorzystaniem prądu z odnawialnych źródeł energii. Szwedzi mają też jasny plan na to, co robić ze zużytymi ogniwami. W pierwszej kolejności będą one naprawiane lub będzie szukane dla nich inne zastosowanie. Takie rozwiązania działają już w przypadku akumulatorów z hybryd plug-in. Gdy okaże się, że ogniw nie można już używać, wtedy są poddawane procesowi recyklingu.

Ale ciągle nie napisałem najważniejszego, czyli pojemności tych akumulatorów, a ta wynosi 78 kWh. Przekłada się to na ponad 400 km zasięgu, choć Volvo nie składa konkretnych deklaracji. Auto będzie można naładować prądem zmiennym o mocy do 11 kW lub stałym i wtedy przyjmie do 150 kW. W tym drugim przypadku uzupełnienie 80 proc. akumulatora zajmie ok. 40 minut, co powoli staje się standardem. Jest tylko jeden haczyk. W przypadku XC40 Recharge może to być bardzo drogie.

Volvo XC40 Recharge
Volvo XC40 Recharge© Fot. Michał Zieliński

Tutaj wracamy do prezentacji auta. Volvo wymieniło trzy powody, dla których tak zwlekało z premierą elektryka: przystępność cenowa tych samochodów, świadomość klientów i dostęp do stacji ładowania. Mnie szczególnie zainteresował ten ostatni aspekt, bo zgadzam się, że jest to istotnie jedno z wąskich gardeł elektromobilności. Zapytałem więc, czy Volvo zamierza coś z tym zrobić. Usłyszałem, że nie, bo ich zadaniem jest robić fantastyczne samochody. Tutaj padł też argument, że przecież nie stawiali swoich stacji benzynowych, więc nie widzą powodu, by mieli to robić w tym wypadku.

Cóż, ja widzę świetny powód — robi to konkurencja. Dzisiaj decydując się na samochód Tesli, dostajemy dostęp do ponad 400 superchargerów w Europie, awaryjnie można też skorzystać z superszybkich stacji Ionity. Piszę "awaryjnie", bo przy cenie 3,5 zł za 1 kWh pokonanie 100 km Modelem 3 przy bardzo zachowawczej jeździe będzie kosztować ponad 73 zł. Znacznie lepsze stawki na tych stacjach dostaną klienci firm, które wchodzą w skład Ionity, jak np. Audi, Volkswagen, Porsche czy Mercedes. Volvo na tej liście na razie nie ma.

To sprawia, że dzisiaj dwa razy zastanowiłbym się przed zakupem XC40 Recharge, ponieważ dłuższe podróże mogą okazać się bardzo kosztowanym przedsięwzięciem. Tutaj jako pozytyw można wskazać, że choć auto trafi na europejski rynek w tym roku, na polskie drogi wyjedzie dopiero w kolejnym, a do tego czasu sporo może się zmienić. Być może ceny na superszybkich stacjach spadną, a być może Volvo zaprezentuje własne rozwiązanie, które pozwoli obniżyć koszty podróżowania elektrykiem.

Pamiętam jednak z testu spalinowego XC40, że to auto znacznie lepiej czuło się w mieście niż na trasie. Użytkując je tam i ładując np. w domu, będzie można docenić szereg zalet tego wozu. Bardzo spodobał mi się nowy system multimedialny oparty na Androidzie, który zastąpił wbudowaną nawigację bardziej użytecznymi Google Maps, ma też Spotify i pozwala korzystać z Google Asystenta podczas jazdy. Wygląd XC40 od razu przypadł mi do gustu i tutaj nic się nie zmieniło. Doceniam też to, że Szwedzi znaleźli miejsce na dodatkowy, 31-litrowy bagażnik pod maską.

Obraz
Obraz;

Po pierwszym spotkaniu z XC40 Recharge mam mieszane uczucia, bo brak dostępu do tańszych stacji superszybkiego ładowania może okazać się dużą wadą elektrycznego volvo. Liczę, że do czasu wprowadzenia XC40 Recharge na rynek Szwedzi odrobią lekcje i rozwiążą ten problem. Byłoby szkoda, gdyby tak dobrze zapowiadające się auto - szybkie, ciekawe, z dużym zasięgiem i przydatnymi rozwiązaniami - przegrało przez jeden brakujący puzzel elektromobilnej układanki.

Pomóż nam tworzyć Autokult!

Zdjęcia zostały wykonane smartfonem Samsung Galaxy S10

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (8)