Każde z tych urządzeń można kupić w przedziale 300-350 zł. Sprawdziliśmy, jak spełniają podstawowe zadania.© fot. Marcin Łobodziński

Test wideorejestratorów za ok. 300 zł. Który z nich wybrać?

Marcin Łobodziński
11 grudnia 2019

Wideorejestrator jazdy może być dobrym prezentem dla kierowców, zwłaszcza w obliczu zupełnie nowych przepisów dotyczących jazdy na suwak i obowiązku tworzenia korytarza życia. Sprawdziłem cztery tanie urządzenia, które nie obciążą nadmiernie domowego budżetu. Pozostaje pytanie: czy są w stanie spełnić podstawowe zadania i które jest pod tym względem najlepsze?

Do testu porównawczego otrzymałem cztery urządzenia czterech różnych producentów. Są to kamerki, które można kupić w przedziale cenowym od 300 do 350 zł. Więc z reguły jedne z najtańszych urządzeń w ofertach poszczególnych firm. Są to:

  • Mikavi PQ1 GPS (ok. 350 zł)
  • Navitel R650 NV (ok. 300 zł)
  • Prido i5 (ok. 320 zł)
  • Viofo WR1 (ok. 300 zł)

Ocenie podlegały podstawowe cechy użytkowe wideorejestratorów, takie jak rejestrowanie obrazu i jego jakość, zabezpieczanie nagrań, a także jakość pracy kamery – szybkość działania, tendencja do zawieszania.

Nieco mniej istotna była funkcjonalność i łatwość obsługi każdej z kamer, a także sposób montażu. Najmniejsze znaczenie miały natomiast dodatkowe funkcje, które nie są niezbędne i wykraczają poza podstawowe potrzeby.

Podobne kamery – zasadnicze różnie

Wszystkie testowane produkty łączy jedno - cena. Jednak każde z nich czymś się wyróżnia na tle konkurentów.

Prido cieszy jakością wykonania i ładnym wyglądem. Ma też najlepszy uchwyt, ale średnio przejrzyste menu oraz niewygodnie umieszczone przyciski.
Prido cieszy jakością wykonania i ładnym wyglądem. Ma też najlepszy uchwyt, ale średnio przejrzyste menu oraz niewygodnie umieszczone przyciski.© fot. Marcin Łobodziński

Najmniej specyficzne okazuje się Prido i5, któremu właściwie niczego nie brakuje i niczym specjalnym nie góruje nad innymi. Jest ładnie wykonane, a pudełko zawiera wszystko, czego kierowca potrzebuje, m.in. przewód niezależny od ładowarki, którą wyposażono w dwa gniazda USB. Nie do końca podoba mi się menu tej kamery, a zwłaszcza poruszanie się po nim umieszczonymi pod spodem przyciskami. Choć posiadam ją zdecydowanie dłużej niż pozostałe, to wciąż nie przyzwyczaiłem się do nawigacji po menu.

Mikavi wykonano z błyszczących tworzyw, co może przywodzić na myśl chińszczyznę. Jednak w gruncie rzeczy to najlepiej wyposażone urządzenie z największą liczbą funkcji oraz... najgorszym menu.
Mikavi wykonano z błyszczących tworzyw, co może przywodzić na myśl chińszczyznę. Jednak w gruncie rzeczy to najlepiej wyposażone urządzenie z największą liczbą funkcji oraz... najgorszym menu.© fot. Marcin Łobodziński

Bardzo podobne do Prido urządzenia marek Mikavi i Navitel już się znacząco różnią. Przykładowo Mikavi PQ1, podobnie jak Prido, ma baterię wewnętrzną i przyssawkę, ale moim zdaniem wygląda nieco gorzej (błyszczące materiały i pseudochromy), za to wyposażono je w moduł GPS czy funkcję ADAS (ostrzeganie o niekontrolowanej zmianie pasa ruchu). Oferuje możliwość nagrywania w wyższej rozdzielczości niż pozostałe oraz zapisu obrazu szerokokątnego (widać to na prezentowanym materiale wideo). Niestety ma najmniej czytelne menu.

Navitel robi bardzo dobre wrażenie, ma najładniejsze menu i jako jedyne uchwyt na klej. Szkoda, że brakuje w nim baterii.
Navitel robi bardzo dobre wrażenie, ma najładniejsze menu i jako jedyne uchwyt na klej. Szkoda, że brakuje w nim baterii.© fot. Marcin Łobodziński

Podobny jest Navitel R650 NV, ale już montaż jest zupełnie inny. Producent nie wyposażył go w przyssawkę, lecz w uchwyt mocowany na taśmę. Nie ma też baterii wewnętrznej, więc po odłączeniu przewodu zasilającego wyłącza się natychmiast po zapisaniu ostatniego pliku. Wygląda moim zdaniem trochę lepiej niż Mikavi i ma doskonale przejrzyste menu (podobne do smartfonów) wraz z najbardziej intuicyjną obsługą. Plusem zakupu najtańszego Navitela jest gratis w postaci vouchera na aplikację nawigacji tej samej firmy.

Viofo jako jedyne nie ma ekranu, a obsługa odbywa się z poziomu aplikacji na smartfon. Działa różnie.
Viofo jako jedyne nie ma ekranu, a obsługa odbywa się z poziomu aplikacji na smartfon. Działa różnie.© fot. Marcin Łobodziński

Najbardziej wyróżniającym się urządzeniem jest kamera firmy Viofo WR1. Przede wszystkim nie wyposażono jej w ekran i ma tylko jeden przycisk - służy do zabezpieczania pliku. Nie ma także baterii wewnętrznej, za to jest mocowane na przyssawkę i to bardzo dobrą. Jest jako opcja uchwyt na taśmę i małe uchwyty do prowadzenia przewodu po aucie. Viofo nie ma jako jedyne trybu parkingowego. Cała obsługa wideorejestratora odbywa się z poziomu aplikacji na smartfon – wygodnej i prostej w użyciu, ale niestety czasami zawodnej. Maleńkim plusem jest podobnie jak w Prido oddzielna ładowarka z dwoma portami USB i niezależny przewód.

Nagrywanie obrazu

Już po włączeniu urządzeń widać spore różnice w obrazie na ekranach podczas nagrywania. Jedne oferują obraz z bardziej intensywnymi kolorami, inne mniej. Jednak kluczowe jest nie to, co widać na ekranie kamery, lecz komputera podczas odtwarzania plików. Żeby się za dużo nie rozpisywać na temat różnic, zapraszam do obejrzenia krótkiego materiału wideo z moim komentarzem:

Urządzenia Prido i Mikavi rejestrują najładniejsze i najbardziej intensywne kolory, co w przypadku kamery samochodowej nie ma większego znaczenia. Najbardziej naturalne są w Prido. Ich przeciwieństwem jest Navitel, który rejestruje obraz dość blady i z mocno rozjaśnionymi cieniami, co akurat może być zaletą. Gdzieś pomiędzy jest Viofo.

Jednak to właśnie Navitel najgorzej radzi sobie z jazdą pod światło – niewiele lepiej Prido. Pomimo iż Navitel ładnie rozjaśnia ciemne obszary. Obraz z tych dwóch kamer w takiej sytuacji jest najmniej czytelny, a słońce najbardziej wyraźne. W jeździe pod światło mistrzem okazała się kamera Viofo, choć z nagłą zmianą oświetlenia (błysk światła) lepiej radzą sobie Navitel i Prido.

W dzień moim zdaniem najlepszą kamerą jest Viofo – z jednej strony nieprzesadnie intensywne kolory pozwalają dojrzeć szczegóły, z drugiej świetna podczas podróży pod słońce. Jako jedyna umożliwiła odczyt numeru rejestracyjnego z wyprzedzanej ciężarówki na początku prezentowanego materiału wideo oraz daje największe szanse na odczyt tablicy z czerwonej naczepy, po obróbce materiału – widać zarys znaków.

Z odczytem numerów mijanej cysterny na przystanku autobusowym czy białej ciężarówki Volvo najlepiej poradziła sobie kamera Mikavi. Być może ze względu na wyższą niż w pozostałych rozdzielczość. W przypadku tej kamery obraz będzie najlepszy, kiedy interesujący szczegół jest dobrze oświetlony. Z kolei "wyciąganie" cieni to jej słaby punkt.

Mikavi najbardziej obnażyła tę słabość nocą, kiedy to na drodze krajowej uzyskałem najbardziej zacieniony obraz. Tu liczy się maksymalne rozjaśnienie cieni, w czym najlepsza okazała się kamera Navitela. To na obrazie z niej najlepiej widać pobocze, mijanego po lewej stronie rowerzystę czy znaki drogowe. Nocny pojedynek pomiędzy Prido a Viofo kończy się remisem.

Zabezpieczanie plików

Poza samym rejestrowaniem obrazu przed autem, ważną funkcją kamery samochodowej jest możliwość zabezpieczenia pliku. Bo w razie jakiegoś zdarzenia, jest to niezbędne, by urządzenie nie nadpisało na dany plik nowego.

I tu jedynym wyróżniającym się urządzeniem jest Mikavi, które zabezpiecza nagranie 8 sekund wstecz od włączenia przycisku, który nota bene jest bardzo dobrze umieszczony – z przodu urządzenia. Zabezpieczony materiał ma długość 30 sekund, ale można zabezpieczyć kolejny, ponownie wciskając przycisk. Tylko trzeba o tym pamiętać.

Kamera Mikavi jest moim zdaniem najlepsza w sytuacji kryzysowej, bo zabezpiecza plik wstecz i robi się to bardzo łatwo.
Kamera Mikavi jest moim zdaniem najlepsza w sytuacji kryzysowej, bo zabezpiecza plik wstecz i robi się to bardzo łatwo.© fot. Marcin Łobodziński

Tym samym Mikavi pozwala zapisać nagranie wstecz, ale jeśli jest to jakieś dłuższe wydarzenie (np. agresja innego kierowcy, próba wymuszenia kolizji itp.), trzeba albo wyłączyć urządzenie po wszystkim, by nie nadpisać niczego na nagranie, albo mieć na tyle stalowe nerwy, by co 30 sekund włączać zapis.

Pozostałe urządzenia działają inaczej. Podczas nagrywania pętli po prostu zapisują tę pętlę, w której kierowca włączy zabezpieczenie. Ma to swoje zalety, ale też i wady. Zaletą jest – w zależności od wybranego czasu pętli – stosunkowo długi czas nagrania. Jednak jeśli mamy pętlę ustawioną na 3 minuty, a zabezpieczenie włączymy w czasie 2:55 min nagrania, to zabezpieczymy co prawda aż 3 minuty, ale tylko 5 sekund nagrania będzie wartościowe i aby zabezpieczyć kolejne, trzeba ponownie wcisnąć przycisk. W drugą stronę - jeśli włączymy zabezpieczenie od pierwszej sekundy pętli, to nie mamy zabezpieczonego niczego wcześniej. Niby wada, ale z drugiej strony mamy więcej czasu na takie zabezpieczenie, by mieć ciągłość nagrań.

Viofo ma tylko jeden przycisk, którym zabezpieczamy nagranie. Problem w tym, że nie widzimy w którym momencie zapisu pętli.
Viofo ma tylko jeden przycisk, którym zabezpieczamy nagranie. Problem w tym, że nie widzimy w którym momencie zapisu pętli.© fot. Marcin Łobodziński

Mimo to uważam, że w kwestii zabezpieczania nagrań zwycięzcą jest Mikavi, a przegranym… Viofo. Dlaczego? Ponieważ w sytuacjach stresowych można co prawda zabezpieczyć nagranie, ale nie wiadomo kiedy zaczyna się i kończy pętla dopóki nie włączymy aplikacji. Brak ekranu na co dzień nie jest problemem, ale w sytuacji, kiedy faktycznie rejestrator jest potrzebny, może być istotnym minusem.

Sprawdziłem także szybkość reakcji urządzeń na włączenie. Bo nie zawsze możemy mieć włączony rejestrator, a są sytuacje, kiedy chciałoby się coś nagrać. Po jakim czasie od uruchomienia rozpoczyna się zapis?

Rekordzistą okazało się urządzenie Mikavi, które włącza zapis o 2 sekundy szybciej niż Navitel, o 3 s szybciej od Prido i aż o 10 s wcześniej od bardzo opóźnionego pod tym względem Viofo.

Na tle konkurentów Mikavi to urządzenie premium jeśli chodzi o wyposażenie i funkcje.
Na tle konkurentów Mikavi to urządzenie premium jeśli chodzi o wyposażenie i funkcje.© fot. Marcin Łobodziński

Wnioski i werdykt

Jeśli mam być możliwie obiektywny w tym subiektywnym teście, to każdemu z tych urządzeń przyznał bym ocenę dobrą, ponieważ każde spełnia swoją rolę. Trudno wyłonić zwycięzcę, bo każde ma coś ekstra, a jednocześnie każde ma jakieś braki. Niestety największe ma Viofo, ale nie na tyle duże, by z niego rezygnować. Za to nadrabia jakością obrazu.

Mikavi jest bardzo dobrą kamerą podczas dnia, bogato wyposażoną w różne funkcje oraz baterię, która pozwala na rejestrację obrazu nawet wtedy, kiedy przypadkowo odetniemy zasilanie. Pewne braki wykazuje w nocy, a także w kwestii obsługi i niezawodności (tendencja do zawieszania). Być może to przypadłość akurat tego egzemplarza. Cieszy za to szybkość reakcji na włączenie oraz możliwość podłączenia modułu GPS.

Z każdego z tych urządzeń będziecie zadowoleni. Wybór to bardziej kwestia indywidualnych potrzeb i gustu.
Z każdego z tych urządzeń będziecie zadowoleni. Wybór to bardziej kwestia indywidualnych potrzeb i gustu.© fot. Marcin Łobodziński

Navitel jest urządzeniem najbardziej wszechstronnym – nagrywa bardzo dobrze w dzień i najlepiej w nocy. Jest najłatwiejszy w obsłudze, nie wyróżnia się niczym szczególnym, ale też nie odstaje w żadnej kwestii poza tym, że nie wyposażono go w baterię czy uchwyt na przyssawkę. Jego mdły obraz może sprawiać wrażenie najbrzydszego, ale przypomnę, że rejestrator to nie kamera do nagrywania rodzinnych spotkań.

Prido to urządzenie, które testuję od dłuższego czasu i choć się do niego przyzwyczaiłem, to wciąż uważam je za najmniej intuicyjne w obsłudze ze względu na umieszczenie przycisków. Ma za to baterię, najlepszą przyssawkę, jest ładne i spełnia wszystkie podstawowe zadania.

Viofo najtrudniej mi ocenić, bo z jednej strony nie ma ekranu, więc nigdy nie wiadomo co i jak się nagrywa, dopóki nie włączymy aplikacji. Niestety ta ma swoje złe dni i po prostu nie chce łączyć się z urządzeniem. Kamera najdłużej się uruchamia. Z drugiej jednak strony Viofo na dzień ma najlepszą kamerę i całkiem dobrą w nocy. Nie wygląda na łakomy kąsek dla złodzieja, jest też najmniejsza, więc najmniej zasłania widok kierowcy.

Moim zwycięzcą jest kamera Navitel, ale to subiektywna ocena.
Moim zwycięzcą jest kamera Navitel, ale to subiektywna ocena.© fot. Marcin Łobodziński

Która z kamer jest więc zwycięzcą? Łatwiej wyłonić przegranego, którym jest kamera Viofo. Nie ma bowiem dwóch elementów – monitora i trybu parkingowego. To jedyne, czym mocniej odstaje od reszty.

Pozostałe urządzenia oceniam podobnie. Jeśli więc zależy wam na baterii czy funkcjach dodatkowych, np. GPS, wybierzcie Mikavi. Gdyby miało bardziej przejrzyste menu i nie odstawało tak od reszty na próbie nocnej, byłoby zdecydowanym zwycięzcą.

Jeśli często jeździcie nocą, weźcie Navitela. To urządzenie, które zawiedzie was tylko w jednej sytuacji – kiedy braknie prądu w gnieździe zapalniczki. Prido dla kogo? Dla każdego. Trudno tu coś konkretnego wskazać, bo ten rejestrator jest po prostu dobry i tyle.

Oceniając już mocno subiektywnie, bo bardzo nie lubię porównań bez wyłaniania zwycięzcy, to gdybym miał wybrać jedno tych urządzeń dla siebie, do prywatnego auta, wziąłbym Navitela. Najbardziej przypadł mi do gustu i to jest mój faworyt.

Wszystkie zdjęcia do artykułu zostały wykonane smartfonem Samsung Galaxy S10

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (28)