To nie słupki są problemem naszych dróg. To kierowcy, na których nie działają inne metody

To nie słupki są problemem naszych dróg. To kierowcy, na których nie działają inne metody

(fot. Wojciech Traczyk/East News)
(fot. Wojciech Traczyk/East News)
Mateusz Żuchowski
08.08.2019 10:50, aktualizacja: 28.03.2023 10:08

Na osiedlu w Gdyni postawiono słupki przebiegające przez sam środek drogi rowerowej. Miały chronić rowerzystów, a już w pierwszych dniach przewróciły się na nich dwie osoby. Problem jednak nie leży w słupkach, ale w kierowcach, którzy bez nich robiliby co chcą.

Na początku sierpnia 2019 pracownicy Urzędu Miasta w Gdyni postawili słupki na drodze rowerowej biegnącej przez Spółdzielnię Mieszkaniową "Wybrzeże". Jeden wyrósł dokładnie pośrodku ścieżki i szybko zebrał swoje żniwo. Już pierwszej nocy w słupek z impetem wjechał mężczyzna. Kolejnego dnia zahaczyło o niego dziecko jadące za matką. Incydenty zarejestrowały kamery spółdzielni i wywołały kolejną falę dyskusji na temat tego rozwiązania.

Słupkoza utrudnia życie i obrzydza widok

Kampania antysłupkowa trwa w końcu już od paru lat. W Warszawie ich przeciwnicy mówią o prawdziwej "słupkozie". Stawia się je wszędzie i to w ilościach masowych. Tylko w 2016 roku Zarząd Dróg Miejskich zamontował w stolicy 3761 słupków. Rok później – kolejnych 3954. Ich koszt wyniósł 792 850,74 zł.

Co ciekawe, słupki są atakowane zarówno z prawej, jak i lewej strony sceny politycznej. Z pierwszej strony płyną głosy o ograniczaniu liczby miejsc parkingowych, dyskryminowaniu kierowców i przyczynianiu się do obumierania centrów miast. Z drugiej – o oszpecanie miasta i utrudnianie życia przechodniom i rowerzystom.

(fot. Hubert Bierndgarski/Reporter)
(fot. Hubert Bierndgarski/Reporter)

Takie wnioski wyciągane są nie tylko w Warszawie. Niedawno internauci z oburzeniem prezentowali zdjęcia barierek postawionych na ścieżce rowerowej w Toruniu. Zagradzają drogę rowerzystom tak, by musieli zwolnić przed przejazdem przez ulicę. Szybko pojawiły się głosy, by się z tego rozwiązania wycofać.

W rozmowie z serwisem WawaLove dziennikarz Polsat News Wojciech Szeląg nie szczędził słów krytyki pod adresem władz Warszawy za swoistą manię stawiania słupków. Półżartem dopatrywał się nawet teorii spiskowej.

– Są takie miejsca w Warszawie, gdzie drogowcy usuwają słupki raptem po pół roku, by wstawić nowe – zauważał dziennikarz. – Często słupki stawiane są absurdalnie blisko siebie i nawet gdy wystarczą dwa by uniemożliwić parkowanie auta, to i tak dodawany jest trzeci między nimi. Władze miasta bezsensownie wydają nasze pieniądze, szpecąc miasto i utrudniając życie mieszkańcom. Mogę stracić kilka dodatkowych minut na szukanie miejsca by zaparkować, ale wtedy dłużej pracuje silnik auta, a w powietrzu jest więcej spalin – dodaje.

Słupki będą tak długo, jak kierowcy nie nauczą się porządku

Zastanawiający może być fakt, że rzędy bezpardonowo wdzierających się w miejską tkankę słupków to raczej polska specyfika. Może wynikać to z faktu, że polską specyfiką jest także jawne niestosowanie się do wszelkich zakazów i ograniczeń, gdy są one narzucone w mniej zdecydowany sposób. Tak zresztą tłumaczy ten problem serwisowi WawaLove rzecznik prasowy ZDM Karolina Gałecka.

– Problemu nie rozwiązuje znak pionowy B-36 (zakaz parkowania), czy znak poziomy P-10 (przejście dla pieszych) – twierdzi Gałecka – Słupki montujemy w miejscach, które są potencjalnie niebezpieczne, przeważnie w rejonach skrzyżowań i w okolicach przejść dla pieszych. Kierowcy parkując w tych miejscach zasłaniają widoczność innym kierowcom, w wyniku czego dochodzi do wypadków drogowych. Z tego powodu na stołecznych drogach ginie najwięcej pieszych – wylicza pani rzecznik.

(fot. Wojciech Laski/East News)
(fot. Wojciech Laski/East News)

Marcin Kowallek z Wydziału Gospodarki Komunalnej w Toruniu jest jeszcze bardziej zdecydowany w swoich osądach. Zauważył, że spowolnienie ruchu rowerzystów było celem postawionych przez Wydział barierek i jest z nich zadowolony.

– Więcej głosów opinii społecznej było takich, którzy te rozwiązanie chwalą. Natomiast wszystkim tym, dla których to rozwiązanie jest nieodpowiednie, polecam kolejne skrzyżowanie. Tam mamy sygnalizację świetlną, jest również przejazd rowerowy – powiedział w rozmowie z TVN24.

Analizując wszystkie punkty widzenia trzeba przyznać, że słupki i barierki są brzydkie, mogą nawet wywoływać pewien dyskomfort jazdy, ale są mniejszym złem. Pozostawienie samej wysepki czy znaku pionowego w miejscach, w których parkowanie jest naprawdę niebezpieczne, nic nie daje. Widać to po tych miejscach w Warszawie, które jeszcze nie zostały osłupkowane. Pewne utrudnienia i niedogodności muszą więc zaakceptować kierowcy, ale i – co jest nowością – rowerzyści.

A co z kierowcami na gdyńskim osiedlu? Na słupki już znaleźli sobie sposób. Teraz objeżdżają słupki na chodniku, ścieżce rowerowej i rozjeżdżają znajdujący się obok trawnik. Skoro na kierowców nie ma innej rady, to chyba trzeba dostawić słupki i na nim.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (13)