Wypadki z dzikimi zwierzętami są częstsze niż myślisz. Rozwiązaniem mają być znaki

Wypadki z dzikimi zwierzętami są częstsze niż myślisz. Rozwiązaniem mają być znaki

Znak A-18b
Znak A-18b
Źródło zdjęć: © PAP/Grzegorz Michałowski
Mateusz Lubczański
09.07.2019 10:52, aktualizacja: 28.03.2023 10:28

Drogi przecinające las ogrodzone siatką? Takie rozwiązanie sugeruje poseł Paweł Szramka, zwracając uwagę na problem zwierząt wbiegających tuż pod rozpędzone auta. Kierowcy po kolizji ze zwierzęciem pozostają sami z uszkodzeniami – wystarczy jeden znak, by mieli problem z uzyskaniem odszkodowania.

Nawet 2 tys. kolizji ze zwierzętami miesięcznie może mieć miejsce na polskich drogach. "Może", ponieważ policja nie prowadzi dokładnych statystyk, a wyniki uwzględnione w corocznym raporcie opiewają na 332 wypadki z "obiektami, zwierzętami na drodze". To sytuacje, w których policja została wezwana na miejsce. W większości przypadków kierowcy tego nie robią. Informacje są szczątkowe, bo nadleśnictwa odnotowują znalezione martwe zwierzęta łącznie. Nie wyróżniając tych na drogach.

Analizy dokonują za to Norwegowie czy Niemcy, a dane umieszczane są na stronie internetowej. U nas kwestia ta jest poruszana tylko w wyjątkowych sytuacjach. Na przykład gdy w Świdniku zginęło kilkadziesiąt saren żerujących na pobliskich polach lub gdy na stołecznych trasach w ciągu roku swoje życie zakończyło ponad 100 zwierząt.

Znak receptą na wszystko

Najpopularniejszym rozwiązaniem jest... postawienie znaku. Dokładnie chodzi o A-18b, czyli "zwierzęta dzikie", oznaczenie zazwyczaj ignorowane przez kierowców. Tymczasem to właśnie jego obecność wymusza zachowanie szczególnej ostrożności i sprawia, że uzyskanie odszkodowania od zarządcy drogi będzie wyjątkowo trudne – polskie prawo nie przewiduje, żeby musiał on podjąć dalej idące środki bezpieczeństwa, np. postawienie ogrodzenia.

Wspomniane przez posła Szramkę z Kukiz'15 siatki są oczywiście montowane przez Generalną Dyrekcję Dróg i Autostrad, ale tylko przy autostradach i drogach ekspresowych, tam, gdzie auta poruszają się z wysokimi prędkościami. Innym rozwiązaniem są tzw. "wilcze oczy", czyli elementy odblaskowe na słupkach mające wzbudzić niepokój w zwierzynie i odwieść ją od zamiaru przekroczenia jezdni.

Wjechałem w dzikie zwierzę! Co dalej?

Ranne, dzikie zwierzę będzie w szoku, więc próby głaskania i uspokajania nie należą do najlepszych pomysłów. Jedynym sposobem na uspokojenie jest nakrycie głowy kocem lub innym materiałem. W Polsce nie ma jednej linii alarmowej dot. dzikich zwierząt – należy skontaktować się z najbliższym nadleśnictwem bądź weterynarzem. Obojętność będzie kosztować – za nieudzielenie pomocy zwierzęciu grozi nam kara aresztu lub grzywny do 5 tys. zł.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (16)