Sumy gwarancyjne bez gwarancji. Poszkodowanym na początku lat 90. kończą się pieniądze

Sumy gwarancyjne bez gwarancji. Poszkodowanym na początku lat 90. kończą się pieniądze

Tomasz Piesiecki reprezentuje inne osoby poszkodowane w wypadkach komunikacyjnych
Tomasz Piesiecki reprezentuje inne osoby poszkodowane w wypadkach komunikacyjnych
Źródło zdjęć: © EastNews/Jacek Dominski
Mateusz Lubczański
09.05.2019 09:17, aktualizacja: 28.03.2023 11:04

Maksymalnie 60 groszy – o tyle zdrożałaby polisa OC, gdyby w życie weszłaby ustawa chroniąca finansowo poszkodowanych w wypadkach na początku lat 90. Dużo? Mało? Dla osób, które walczą od lat o zmianę w przepisach, to być albo nie być.

W 1992 roku mający 3 lata Tomasz został potrącony przez samochód osobowy. Kierowca nie miał wykupionej obowiązkowej polisy OC, a poszkodowany został przykuty do wózka inwalidzkiego. Dziś przysługiwałoby mu nawet 5,2 mln euro z Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. To zabezpieczenie finansowe potrzebne na rehabilitację, potrzebny sprzęt, opiekę i powrót do normalnego życia. W założeniu ma być ono niewyczerpywalne.

Tyle tylko, że dotknięci nieszczęściem do 1993 roku mieli do dyspozycji 7,2 mld zł na osobę (przed denominacją, czyli odpowiada to dziś 720 tys. zł) – i ta pula bardzo szybko zaczyna się kończyć.

Lex retro non agit

Ówczesne sumy gwarancyjne były niewielkie. Sytuacja zaczęła zmieniać się po 2003 roku, kiedy weszła w życie ustawa powołująca Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny, przewidująca zaledwie 350 tys. euro odszkodowania. Z roku na rok sytuacja ulegała poprawie, ale o tych, którym skończą się pieniądze, nikt nie pomyślał.

Do 30 września 2016 roku bez zabezpieczenia finansowego znalazło się 66 osób. Ich winą był fakt, że ulegli wypadkowi za wcześnie. Przewiduje się, że do 2026 roku sumy gwarancyjne wyczerpią się łącznie dla kolejnych 220 osób. Najwięcej, bo aż 63 proc. z nich miało wypadki w okresie 1995-2005. Średnio mówimy tu o wypłacie 4253 zł miesięcznie – w zależności od zwiększonych potrzeb oraz nakładów finansowych spowodowanych niepełnosprawnością, co najpierw trzeba wykazać i udowodnić przed sądem.

Nieubezpieczeni powodują wzrost cen OC dla uczciwych kierowców. Szkody pokrywa UFG, ale później koszty ściągane są ze sprawców. Rekordzista ma do zwrotu ponad 4 mln zł.
Nieubezpieczeni powodują wzrost cen OC dla uczciwych kierowców. Szkody pokrywa UFG, ale później koszty ściągane są ze sprawców. Rekordzista ma do zwrotu ponad 4 mln zł.© PAP

Od kwietnia 2016 roku prawo zobowiązuje UFG (jak i ubezpieczyciela) do informowania o wyczerpaniu 80 proc. środków, wówczas można iść do sądu i walczyć o swoje. Wcześniej po prostu zaprzestawano wypłaty pieniędzy. Szkoda, że najszybciej środki wyczerpywały się osobom wymagającym ciągłej opieki, które nie mogą aktywnie walczyć o kolejne transze.

–  Niestety w przypadku osób, którym już się wyczerpała suma i ubezpieczyciel przestał realizować wypłaty, szanse na skuteczną walkę w sądzie są niewielkie. Wynika to z niekorzystnych dla nich wytycznych płynących z orzecznictwa sądowego – stwierdził Marcin Jaworski z biura prasowego Rzecznika Finansowego. – W takich przypadkach de facto pozostaje tylko prosić ubezpieczyciela o wypłatę dalszych świadczeń w drodze wyjątku (tzw. kulancji ubezpieczeniowej) – dodaje.

Kulancja, czyli dobrowolne wypłacanie świadczeń mimo wyczerpania sumy gwarancyjnej, jest rzeczywiście stosowana przez zakłady ubezpieczeń  –  z powodów czy to humanitarnych, czy też marketingowych. Nie może tego zrobić Fundusz operujący środkami publicznymi. No i nie każdy poszkodowany o kulancji wie.

Wyścig z czasem

Sytuacja jest patowa, ale da się dostrzec światełko w tunelu. Z inicjatywą, która przywróciłaby świadczenia na dostatecznym poziomie, wystąpił Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar. Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny "wziąłby" je na siebie, korzystając z pieniędzy wpłacanych przez firmy ubezpieczeniowe. 19 maja 2017 roku druk wpłynął do Sejmu, miesiąc później odbyło się pierwsze czytanie w Komisji Finansów Publicznych. I cisza...

Adam Bodnar podczas spotkania regionalnego w Białymstoku
Adam Bodnar podczas spotkania regionalnego w Białymstoku© rpo.gov.pl

Podjęcie inicjatywy ustawodawczej popierał nawet prezydent Duda, lecz nie przyniosło to wymiernego rezultatu.

–  Na wprowadzenie przepisów zostało niewiele czasu . Jest on tylko  do końca kadencji, a jeszcze będą wakacje parlamentarne. Po jesiennych wyborach całą procedurę trzeba będzie zaczynać od początku – stwierdza Tomasz Piesiecki, który sam został poszkodowany na początku lat 90. i porusza się na wózku. Teraz bierze czynny udział w walce o zmianę przepisów jako osoba poszkodowana w wypadku i nieformalnie reprezentująca innych znajdujących się w tej samej sytuacji .

– Ustawodawcy blokują sprawę. UFG jako instytucja, która powinna stać po stronie poszkodowanych, staje po stronie ubezpieczycieli, przez których jest finansowana – dodaje Piesiecki. Pojawiają się zarzuty, że w grę wchodzi sprawne lobby ubezpieczycieli.

Również Biuro Rzecznika Finansowego w tej sprawie jest bezsilne.

– Nie mamy (…) możliwości wpływu na ustawodawców i z niecierpliwością czekamy na wznowienie prac – słyszymy.

Konieczność przekazania dodatkowych środków do Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego to podniesienie przez zakłady ubezpieczeń składek na obowiązkowe OC. W druku 1608 skierowanego do Marka Kuchcińskiego w 2017 roku prognozowany koszt jednej składki wzrósłby od 15 do 60 gr. Od tego czasu niewiele się zmieniło.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)