Amerykanie nie przepadają za małymi samochodami. Mimo to Smart przez pewien czas radził sobie za Oceanem nie najgorzej. Niestety kilka lat później, gdy emocje po premierze nieco opadły, sprzedaż zaczęła gwałtownie spadać. Dziś obecność marki w USA i Kanadzie uznano za nieopłacalną.
Gwoździem do amerykańskiej trumny Smarta okazała się decyzja z początku tego roku. W marcu całkowicie wycofano bowiem silniki spalinowe, a przy życiu pozostawiono tylko wersje elektryczne. Ich osiągi, a przede wszystkim zasięg okazały się niewystarczające dla amerykańskiego klienta. Od stycznia 2019 roku do dziś w Ameryce Północnej sprzedano zaledwie kilkadziesiąt Smartów.
Jeszcze dwa lata temu roczna sprzedaż za Oceanem oscylowała w granicach 6000 egzemplarzy. W roku ubiegłym spadła do 1200 sztuk, a potem zaczęła dosłownie pikować. Amerykanie najwyraźniej znudzili się Smartem. Trzeba jednak przyznać, że ten typowo europejski projekt, stanowiący zupełne przeciwieństwo stereotypowego, amerykańskiego auta i tak utrzymał się tam dość długo.
Ostatecznie jednak doszło do sytuacji, w której koszty transportu i homologacji znacząco przewyższyły zyski. W związku z tym, wraz z końcem 2019 roku Smart ostatecznie opuści USA i Kanadę. Niewykluczone, że za jakiś czas będziemy mieli do czynienia z podobną sytuacją w Europie, gdzie wyniki sprzedaży również nie imponują.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że przejście na całkowicie elektryczny napęd, które dotknęło większości rynków, było zbyt pochopne. Deklarowany zasięg modelu ForTwo przy pełnej baterii wynosi niezbyt imponujące 160 km. W rzeczywistości trudno osiągnąć więcej niż dwucyfrową wartość. To zbyt mało nawet jak na realia europejskich miast, co w połączeniu z wysoką jak na tak małe auto ceną, wynoszącą 94 500 zł, może zniechęcić klientów.
