Samochody elektryczne bez akcyzy to już fakt. Potanieją, ale ciągle będą drogie

Samochody elektryczne bez akcyzy to już fakt. Potanieją, ale ciągle będą drogie

BMW i3 to jeden z pierwszych, popularnych elektryków
BMW i3 to jeden z pierwszych, popularnych elektryków
Źródło zdjęć: © Fot. Mateusz Lubczański
Michał Zieliński
21.12.2018 10:48, aktualizacja: 28.03.2023 12:19

Ustawa o elektromobilności od początku zakładała zniesienie akcyzy na samochody elektryczne i hybrydowe. Dotychczas jednak rząd nie miał zgody Komisji Europejskiej na wprowadzenie takiego zapisu. W końcu ją dostał, ale największy powód do radości mają najbogatsi.

Dobra wiadomość jest taka, że – zgodnie z obietnicą złożoną przy okazji ustawy o elektromobilności – samochody elektryczne na polskim rynku w końcu potanieją. Nie spodziewajcie się jednak, że nagle będą kosztować tyle, co spalinowe. Cena aut na prąd zostanie pomniejszona o kwotę, którą dotychczas stanowiła akcyza. Ze względu na zerową pojemność silnika wynosiła ona 3,1 proc., więc realnie mówimy tutaj o kilku tys. zł oszczędności.

Dlaczego dopiero teraz?

Co prawda ustawa o elektromobilności weszła w życie 22 lutego 2018 roku, ale jej poszczególne elementy startowały z opóźnieniem. Wystarczy przypomnieć o darmowym parkowaniu w mieście i możliwości poruszania się po buspasach. Kierowcy przywileje dostali pod koniec lutego, ale odpowiednie naklejki do oznaczania samochodów miały pojawić się dopiero 1 lipca. Piszę "miały", ponieważ realnie nikt 1 lipca ich nie widział, a kierowcy otrzymywali je dopiero w późniejszych terminach.

Podobnie sprawa ma się ze zniesieniem akcyzy. Taka ulga musiała zostać rozpatrzona przez Komisję Europejską, nim mogła wejść w życie. Oczywiście twórcy ustawy zgłosili się do niej z tym pomysłem, ale zrobili to 3 stycznia, czyli krótko przed uchwaleniem nowych przepisów. Gdyby tego było mało, dokumenty zostały wycofane i powstało kolejne opóźnienie. Teraz już wszystko się udało i 18 grudnia KE zaakceptowała wniosek.

Ile zaoszczędzimy?

W przypadku aut elektrycznych – niewiele. Przykładowo podstawowy Nissan Leaf kosztuje 155 800 zł, co oznacza, że maksymalnie akcyza wynosi ok. 5 tys. zł. Realnie jest to mniej, ponieważ na kwotę w salonie składa się jeszcze zysk importera. Gdyby ktoś rozważał zakup samochodu wodorowego oszczędności również będą skromne.

Dużo więcej zyskają osoby kupujące elektryka w leasingu. Kwota amortyzacji w majątku firmy w środkach trwałych jest limitowana do 150 tys. zł brutto, ale tylko dla aut spalinowych. Dla samochodów na prąd i hybryd typu plug-in limit ten wynosi od teraz 225 tys. zł.

Najwięcej powodów do radości mają jednak ci, którzy na firmę kupują hybrydę typu plug-in z dużym silnikiem. Tam stawka akcyzy wynosiła dotychczas 18,6 proc., więc w połączeniu z wysoką ceną auta, w kieszeni zostanie naprawdę sporo. Jednym z najdroższych aut tego typu na polskim rynku jest Porsche Panamera Sport Turismo e-Hybrid, którego cennik otwiera kwota ok. 920 tys. zł. Po zmiana w akcyzie powinna spaść sporo ponad 100 tys. zł.

Czy to nie za mało?

– Zgoda Komisji Europejskiej to duży sukces Polski i kolejny krok na drodze do popularyzacji zeroemisyjnego transportu wśród Polaków – mówił w Brukseli minister Krzysztof Tchórzewski. Wątpliwości nie ulega, że atrakcyjniejsze warunki finansowania elektryków i delikatne obniżenie ich cen mogą przełożyć się na zwiększenie ich popularności, ale nie spodziewałbym się wielkiej rewolucji na drogach.

Natomiast cieszy, że w temacie aut elektrycznych w końcu coś zaczyna się dziać. Powstaje coraz więcej ładowarek, takie samochody pojawiają się w usługach car sharingowych, dzięki czemu rośnie świadomość społeczeństwa. Z czasem na rynek trafią też tańsze auta, które z pewnością skorzystają z przygotowanego już teraz ekosystemu.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (8)