Ogłoszenie o sprzedaży bez ceny brzmi jak absurd. Wielu jednak tak wystawia auta

Ogłoszenie o sprzedaży bez ceny brzmi jak absurd. Wielu jednak tak wystawia auta

Kartki z ogłoszeniami o sprzedaży auta to ciągle popularny widok.
Kartki z ogłoszeniami o sprzedaży auta to ciągle popularny widok.
Źródło zdjęć: © Fot. Marcin Łobodziński
Michał Zieliński
13.09.2018 15:33, aktualizacja: 01.10.2022 16:55

Kartki z ogłoszeniami o sprzedaży auta wcale nie odeszły do lamusa. Zniknął z nich tylko jeden szczegół – cena. Kupujący się wkurzają, ale skoro wiele osób tak robi, to znaczy, że mają jakiś powód.

"Jeśli coś jest głupie, ale działa, to nie jest głupie" głosi jedno z praw Murphy'ego i mam wrażenie, że można je zaaplikować do tego zjawiska. Coraz częściej, gdy na parkingach czy ulicach widzę samochody na sprzedaż, muszę zgadywać, ile trzeba za nie zapłacić. Podobne zasady panują w internecie. Portale ogłoszeniowe są od tego wolne, ale na Facebooku czy Twitterze to wręcz norma.

Przyznam, że nigdy tego nie rozumiałem. Dla mnie to, ile muszą zapłacić za dane dobro, jest jednym z podstawowych kryteriów przy podejmowaniu decyzji. Zawsze wydawało mi się, że inni też tak mają. Zapytałem więc obserwujących na Twitterze o powód ukrywania cen. Okazało się, że jest kilka względnie logicznych wyjaśnień.

"Cenę poda, a i tak każdy zapyta, czy sprzeda za jej połowę. Więc nie ma różnicy" pisze Łukasz. I coś w tym jest. Za każdym razem, gdy coś sprzedawałem, dostawałem mnóstwo pytań o obniżkę. Zazwyczaj pochodziły od handlarzy, którzy wysyłają je masowo. Podają mocno zaniżoną kwotę i deklarują, że już jadą. Odpisywanie na takie wiadomości robi się irytujące, więc to jestem w stanie zrozumieć.

"Jeśli nie ma podanej ceny, to nie jest to oferta sprzedaży w świetle kodeksu cywilnego" zauważa Piotr. Przyznam szczerze, że to tłumaczenie jest dla mnie najbardziej zrozumiałe. Rzeczywiście, art. 543 Kodeksu Cywilnego wyraźnie mówi, że "wystawienie rzeczy w miejscu sprzedaży na widok publiczny z oznaczeniem ceny uważa się za ofertę sprzedaży". W grudniu 2017 roku głośno było o Myszkowie, gdzie wywieszenie kartki z ceną mogło skończyć się karą w wysokości ponad 750 zł za dzień. Ukrycie kwoty pozwoliłoby uniknąć problemu.

Na negatywny skutek takiego zabiegu zwraca uwagę Czarek komentujący moje zdjęcie. "Świetny chwyt marketingowy - od razu odrzucam taką 'ofertę'" - przyznaje. Sam się z tym zgadzam. Wielokrotnie pomijałem anonsy o sprzedaży czegoś tylko dlatego, że nie było ceny. Niedawno zrobiłem wyjątek, bo zobaczyłem do kupienia samochód, na który polowałem od dawna. Zadzwoniłem do sprzedawcy i w słuchawce usłyszałem kwotę "zaledwie" pięć razy wyższą niż rynkową. Grzecznie podziękowałem.

Gdybym miał samemu obstawiać, to widzę dwa dodatkowe powody, dla których cena nie jest podawana. Po pierwsze, Polacy nie lubią mówić o pieniądzach. Mam wrażenie, że często odsuwamy ten temat na bok i jeśli się da, omijamy go. Po drugie, wiele osób nie ma pojęcia, za ile chce coś sprzedać, więc idzie na łatwiznę. "A ile pan da?" - zapytają, gdy ktoś poprosi o kwotę. Co może być słuszną strategią, bo być może dostaną więcej, niż sami by zażądali. Jednak moim zdaniem prawie zawsze działa to na niekorzyść sprzedającego.

Podzielcie się w komentarzach swoimi spostrzeżeniami na temat ukrywania cen. Robicie tak? A może z miejsca dyskwalifikujcie ogłoszenia bez kwoty? Chętnie poznam waszą opinię.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (19)