Wolę Poloneza – powiedział nikt nigdy. W dwa dni przejechałem 500 kilometrów autem z FSO

Wolę Poloneza – powiedział nikt nigdy. W dwa dni przejechałem 500 kilometrów autem z FSO

Wolę Poloneza – powiedział nikt nigdy. W dwa dni przejechałem 500 kilometrów autem z FSO
Źródło zdjęć: © Fot. Jakub Tujaka
Jakub Tujaka
04.06.2018 15:14, aktualizacja: 01.10.2022 17:32

Wystarczy około 2 tysiące złotych, żeby kupić Poloneza Caro. Zapewne niewielu z was zastanawia się nad tym, czy zaryzykować i to zrobić, ale ja postanowiłem się poświęcić dla tej garstki, która dojrzewa do takiej decyzji. Krótka odpowiedź brzmi: szkoda zachodu.

Jeden właściciel, niecałe 100 tysięcy przebiegu od 1996 roku i przyzwoity stan techniczny. Te zalety potrafią przysłonić wykwity rdzy na dole drzwi i kończące się niebawem opłaty. Faktem jest, że Polonez Caro w nieokreślonym kolorze trafił do mojego garażu.

Po zakupie i podstawowym serwisie został umyty, tapicerka uprana, a bak wypełniony benzyną. Pierwsze kilometry za kierownicą upłynęły na nerwowych próbach nadania mu założonego kierunku jazdy. Brak wspomagania daje się we znaki zwłaszcza na małej prędkości. Łatwiej by było, gdyby kierownica była pokryta mniej śliskim materiałem. Jeśli już przy tym wielkim sterze jesteśmy, to nie trudno zauważyć, że żyje własnym życiem i niestety nie dzieli się informacjami z kierowcą.

Obraz
© For. Jakub Tujaka

Obok kierownicy znajdziemy konsolę centralną, która jest zrobiona z tak złych materiałów, że aż nie mam pretensji o całkowity brak precyzji w ich dopasowywaniu. Lewarek od biegów znajduje się w nietypowym miejscu, a przełączniki są rozsypane bezładnie po lewej i prawej stronie kokpitu.

Wnętrze przypomina czasy, w których liczył się fakt, że ktoś posiada samochód, a nie to, jak zostało wykonane to auto. Rozumiem, że ludzie projektujący, a później pracownicy fabryki, mieli z każdej strony ograniczenia związane z kosztami produkcji, ale w 1996 roku na rynku było wiele dobrze wykonanych samochodów. Nie mówię tu a jakości Audi czy Volkswagena, ale nawet fiaty czy skody były o wiele lepsze.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Z tyłu kanapa jest dość duża, ale wnętrze nieco niskie i wąskie. Dziś od aut oczekujemy znacznie więcej. Kolejna pozytywna rzecz w Polonezie to bagażnik. Ma regularne kształty i jest dość pakowny. Pod jego podłogą jest pełnowymiarowe koło zapasowe, co dziś jest już rzadkością. Klapa ma - modnie mówiąc - "opadającą linię", czyli jest poprowadzona skośnie w dół, co ogranicza pakowność, ale składana kanapa zamienia Poloneza w bardzo praktyczne auto dwuosobowe.

Wracając za kierownicę

Biegi wchodzą dosyć lekko, ale za to sprzęgło wymaga silnej lewej nogi. Narzekanie na prowadzenie nie ma sensu, bo prymitywna konstrukcja zawieszenia miała przede wszystkim zapewniać komfort jazdy. Muszę przyznać, że nierówności są pokonywane dosyć gładko, ale gdyby fotele były nieco lepsze, to łatwiej byłoby pochwalić Poloneza.

Co po maską?

Silnik 1600 wydaje charakterystyczny odgłos, ale czasem zapomina o dostarczaniu mocy. Jak już uda się go rozpędzić, to z czasem można się przyzwyczaić do słabej elastyczności na niskich obrotach. Płynne włączenie się do ruchu czy choćby ruszenie pod lekkie wzniesienie to wyzwanie, bo zawsze ma się wrażenie, że auto nie da rady. 25 lat temu jeździło się wolniej i ruch był mniejszy, ale jeśli ktoś planuje poruszanie się Caro na co dzień, to powinien szukać wersji z silnikiem Rovera 1.4 16V. Tamten motor podobno radzi sobie znacznie lepiej.

Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Dobre strony są, ale nieliczne

Po stronie plusów można dopisać niezłą dynamikę w wysokim zakresie obrotów, co dla silnika oznacza okolice 4 tysięcy, a także doskonałą widoczność w każdym kierunku. Regulacja lusterek jest problematyczna, ale wielkie szyby i cieniutkie słupki nie zasłaniają świata ani kierowcy, ani pasażerom.

Zaletą jest też to, że Polonez Caro ma bardzo opływowy kształt. To oznacza, że powietrze gładko go opływa. Zmniejsza to zużycie paliwa i samochód nie jest podatny na podmuchy powietrza. Wyjechanie zza ekranów czy zza ciężarówki nie sprawia, że auto znosi w lewo lub w prawo. Klinowaty kształt zmniejsza też zużycie paliwa. W przypadku mojego egzemplarza średnie zużycie paliwa to około 6,5 litra na 100 kilometrów.

Co o Polonezie myślą inni kierowcy?

Pogardliwe spojrzenia na auto nie zdarzają się w czasie jazdy Maluchem. 126P wzbudza sympatię, a Polonez ewidentnie nie generuje pozytywnych emocji. Aby upewnić się, że nie chodzi o moje uprzedzenie, poprosiłem kolegę z redakcji o przejażdżkę i kilka słów podsumowania.

  • Jechałem Polonezem po raz pierwszy (i mam nadzieję ostatni) w życiu. Samochód ten jest nie tylko mało urodziwy z zewnątrz, ale też brzydki w środku. Materiały i ich przymocowanie nie mają nic wspólnego z jakością. Ten samochód ma 22 lata, a czuje się w nim, jakby miał 52. Zawieszenie jest "rozlazłe", silnik hałasuje, a kierownica jest wielka, ciężko pracuje i w zasadzie zbędna. Miałem wrażenie, że auto żyje własnym życiem. W skrócie: nigdy więcej – powiedział Michał Zieliński po 5 kilometrach przejechanych Caro.
Obraz
© Fot. Jakub Tujaka

Materiał na klasyka?

Polonez Caro nadal jest postrzegany jako najtańszy sposób na cztery kółka. Służy jako samochód do ciągania przyczepki, jako auto dla działkowicza lub wędkarza, ale znając polską tendencję do przejawów nostalgii na pewno znajdzie się ktoś, kto zapomni o wszystkich wadach Poloneza i chętnie zapłaci kilka tysięcy za egzemplarz w stanie salonowym. Ja jednak odradzam postrzeganie go jako inwestycji lub upatrywanie w nim okazji na tani samochód klasyczny. Jeśli ktoś podobnie jak ja doszedł do wniosku, że walory użytkowe i przyjemność z jazdy są na pierwszych miejscach w przypadku samochodu klasycznego, to na pewno powinien zapomnieć o Caro. Nawet jeśli znajdzie się egzemplarz w przyzwoitym stanie technicznym, na czarnych tablicach, z przebiegiem niecałych 100 tysięcy kilometrów i od pierwszego właściciela.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (90)