Z Sergio Marchionne prywatnie o przyszłości Ferrari© Sergio Marchionne znany jest z mocnych opinii

Z Sergio Marchionne prywatnie o przyszłości Ferrari

Mimo zajmowanego stanowiska nosi sweter zamiast w garnituru, raz mówi jedno, aby po chwili całkowicie zmienić zdanie, bez zahamowań wyśmiewa konkurencję – kontrowersyjny prezes Sergio Marchionne stoi na czele kilku marek, w tym Ferrari. Podczas luźnej rozmowy zdradził nam swoje plany.

Nie było oficjalnych zaproszeń ani nawet możliwości zrobienia zdjęć. Ot, luźne, kameralne spotkanie dla – jak to określili sami gospodarze – "przyjaciół Ferrari". W tej grupie jedynym przedstawicielem Polski była redakcja WP Autokult. W takim gronie szef Ferrari mógł dać upust swojemu barwnemu charakterowi, który zaowocował podzieleniem się nierzadko kontrowersyjnymi prywatnymi opiniami, ale i cenną wiedzą.

Nawet jeśli ta mała grupa zaproszonych dziennikarzy z czołowych mediów motoryzacyjnych na świecie mogła ciągnąć za język cały pięcioosobowy skład zarządu Ferrari, bohater był tylko jeden: ubrany tradycyjnie w ciemny sweter, dominujący jak zawsze Sergio Marchionne. W czasach nieustannie zaciskanego pasa korporacyjnych wytycznych i postępującej globalizacji, zaserwowany przez niego godzinny pokaz arogancji, humoru i nadmiernej gestykulacji to uczta dla oczu.

Prawdziwa twarz Marchionne

Sergio Marchionne (fot. Ferrari)
Sergio Marchionne (fot. Ferrari)

Kto w końcu spodziewałby się po szefie którejkolwiek niemieckiej, czy nawet francuskiej marki takiej otwartości w nabijaniu się z rozmówcy, jaką już na samym starcie zaserwował nam Marchionne. Tak przekomarzał się z jednym z dziennikarzy na temat Lamborghini:

  • Macie takiego jednego rywala we Włoszech, który też produkuje superauta…
  • Czy dobrze usłyszałem? Rywala?
  • Powiedzmy, że istnieje jeszcze jeden włoski producent supersamochodów…
  • Co? Włoski?

Gdy Marchionne nie jest skłonny rozwodzić się na jakieś tematy, to rozmówca na pewno szybko się o tym dowie. Innego pytającego zbił z tropu w następujący sposób:

  • W ostatnich miesiącach niektórzy producenci zaprezentowali fenomenalne hiperauta, które przyćmiewają osiągnięcia LaFerrari. Z jednej strony mamy Valkyrię przygotowane wspólnie przez Aston Martina i Red Bull Racing, z drugiej AMG Project One. Fenomenalne auta, przyzna Pan sam, prawda? Czy Ferrari będzie w stanie dać jakąś ripostę na takie projekty? Jeśli tak, to co to będzie?
  • Będzie to samochód marki Ferrari. Następne pytanie.

Nawet w czasie tylko godzinnego spotkania Marchionne wielokrotnie w bezpośredni sposób wykazał irytację czy znudzenie swoimi gośćmi. Na pytanie innego dziennikarza, jak będzie on w stanie uczynić jazdę hybrydą tak ekscytującą jak prawdziwym Ferrari, ten pośrednio napomknął o LaFerrari, mówiąc "Cóż, widać nigdy nie jeździłeś hybrydą Ferrari, że zadajesz takie pytania". Nawet przy odpowiedzi na pytanie o dobór właścicieli przy najnowszym modelu marki, ekskluzywnym 488 Pista, Marchionne nie mógł odmówić sobie złośliwości: "Jeśli ktoś do tej pory jeździł Mustangiem, to niech po swoje następne auto pójdzie do salonu Forda".

Sergio Marchionne jest zupełnie inną osobą niż jego poprzednik, Luca di Montezemolo (fot. Ferrari)
Sergio Marchionne jest zupełnie inną osobą niż jego poprzednik, Luca di Montezemolo (fot. Ferrari)

Szczerze o Ferrari

Marchionne jest więc wymagającym rozmówcą, ale gdy trafi się w jego zainteresowania – lub po prostu ma szczęście – można od niego wyciągnąć wiele ciekawych informacji i anegdot. Gdy temat naszej debaty nakierował się na Formułę 1 i powtarzane co jakiś czas pogłoski o odejściu Scuderii Ferrari ze stawki, Marchionne przywołał sytuację ze swojej przeszłości. "Gdy chodziłem na studia prawnicze, jeden z profesorów powiedział mi o typie pytań, na które nigdy nie należy odpowiadać. To są pytania typu 'Czy już skończyłeś bić swoją żonę?' – niezależnie czy odpowiesz tak czy nie, jesteś spalony. Nigdy nie powiedziałem, że Scuderia Ferrari odejdzie z Formuły 1. Zapowiedziałem jedynie, że nasz zespół będzie musiał się wycofać ze stawki, gdy wyczerpiemy wszystkie alternatywy podczas naszych rozmów z Liberty Media. Do tego jeszcze nie doszło, ale zegar tyka. Jeśli nie ustalimy niczego konkretnego do 2019 roku, od roku 2020 będziemy musieli zaspokajać nasze wyścigowe instynkty w inny sposób".

Czy Scuderia Ferrari może uciec z Formuły 1? (fot. Ferrari)
Czy Scuderia Ferrari może uciec z Formuły 1? (fot. Ferrari)

Rozmawiając z Marchionne trzeba czasem też pilnować się, by nie dać się wmanewrować w jego grę. Na pytanie o cenę 488 Pisty (o około 40 proc. wyższą o standardowego 488), ten odpowiedział butnie: "Myślę, że przez cały czas badamy jeszcze granice naszych cen. Pozycjonując nasze modele prowadzimy rozmowy z naszymi klientami i pytamy się ich, ile według nich powinien kosztować dany model. Chcemy być z nimi fair. Myślę, że jeszcze nie doszliśmy do granic możliwości". Czy naprawdę tak sądzi? To wie tylko on sam.

Zapewne nigdy nie poznamy też prawdziwej, szczerej opinii Marchionne na temat SUV-ów. Jeszcze niedawno zupełnie odrzucał koncepcję SUV-a Ferrari. Teraz już robi sobie grunt pod zmianę przekonań: "Ferrari potrzebuje otworzyć się bardziej na świat modeli GT. W przeszłości w tym świecie istnieliśmy, choć w ostatnim czasie wypełnił go na przykład Aston Martin. Pozwoliliśmy im się rozwinąć, zrobić DB9 czy DB11... Ze stylistycznego punktu widzenia to fenomenalne samochody. Z mechanicznego? Nie sądzę, żeby były warte swojej ceny... Nas stać na zdecydowanie więcej i obecni tutaj ze mną chłopcy muszą to udowodnić" – podsumowuje Marchionne z uśmiechem. Wszyscy się śmieją... poza przywołaną do tablicy drużyną szefa.

Na pierwszy ogień idzie szef designu Flavio Manzoni. Jego przełożony mówi o nim: "Flavio wykonuje świetną robotę z projektowaniem samochodów sportowych, ale jak poradzi sobie z innymi typami nadwozia? Szczęśliwie, będziecie mogli przekonać się o tym już we wrześniu" – rzuca enigmatycznie, nam rodząc nadzieje na poznanie pierwszego SUV-a Ferrari już za trzy miesiące na dorocznym spotkaniu akcjonariuszy Ferrari.

Nasza wizja SUV-a Ferrari (rys. Piotr Włodarczyk)
Nasza wizja SUV-a Ferrari (rys. Piotr Włodarczyk)

Jak się okazuje, nie jest łatwo być w Ferrari także osobą odpowiedzialną za systemy multimedialne: "Obecny infotainment w Ferrari jest po prostu prehistoryczny" – przyznaje wprost Marchionne. "To najsłabsze ogniwo w naszych autach. Stać nas na wiele więcej i już wkrótce zobaczycie z naszej strony duży postęp w tym zakresie".

Ferrari musi nadrabiać także zaległości w zakresie rozwoju jednostek elektrycznych. Nawet Marchionne nie może już ich dłużej ignorować. Choć dobrze pamiętamy jego zapewnienia pokroju "elektryczne Ferrari to wręcz skandaliczny pomysł" oraz "łatwiej będzie mnie zastrzelić niż sprawić, bym pozwolił na rozwój elektrycznego Ferrari", podobnie jak w przypadku SUV-a, tak i tutaj bez skrupułów mówi on coś zupełnie innego, niż zaledwie parę miesięcy wcześniej. "Elektryczne silnik są pożądane w Ferrari i zostaną z nami na dobre" - zadeklarował nam już nie po raz pierwszy.

Zanim to się jednak stanie, "senior Maranello" wskazuje na nieuchronność wcześniejszej hybrydyzacji napędów: "Dla LaFerrari napęd elektryczny był dodatkiem. W kolejnych hybrydach będzie on jednak pełnił dużo głębiej zagnieżdżoną w DNA auta, ważniejszą rolę. Wiemy, jak tego dokonać. Zrozumiecie to w przyszłym roku, gdy zaprezentujemy pierwszy model tego typu. Jego muły testowe już jeżdżą po drogach".

Ferrari eksperymentowało z hybrydami już wiele lat temu, czego dowodem jest prezentowany tutaj koncepcyjny model 599 GTB HY-KERS Hybrid z roku 2010. Na zdjęciu przygląda mu się Sergio Marchionne i John Elkann. (fot. Ferrari)
Ferrari eksperymentowało z hybrydami już wiele lat temu, czego dowodem jest prezentowany tutaj koncepcyjny model 599 GTB HY-KERS Hybrid z roku 2010. Na zdjęciu przygląda mu się Sergio Marchionne i John Elkann. (fot. Ferrari)

Gdy ktoś z sali wskazuje, że hybrydy są wbrew pozorom dobre dla samochodów sportowych, bo podnoszą ich moc, Marchionne od razu go poprawia: "W Ferrari nigdy nie chodziło o czystą moc. Jeśli ktoś chce mocy, to mam dla niego w swoim portfolio Dodge’a Demona. Na całym świecie nie ma samochodu mającego większą obsesję na punkcie mocy. W Ferrari chodzi o zależność pomiędzy mocą a właściwościami jezdnymi. I tym mają być też hybrydy Ferrari". Sądząc po kręcącej głowie dyrektora technicznego Michaela Leitersa, można się spodziewać, że Marchionne przypomina mu o tym każdego dnia.

Szansa na powtórkę 250 GTO?

Gdy przed końcem naszego spotkania atmosfera się rozluźnia jeszcze bardziej, Marchionne daje się wciągnąć w małą grę "a co by było, gdyby...". No właśnie, a co by było, gdyby Ferrari wzięło się za stworzenie restomoda albo kontynuacji któregoś z wielkich ikon z przeszłości? Ostatni sukces nie tylko mniejszych firm, ale i przedsięwzięć pokroju wznowienia produkcji modeli XKSS, D-type'a i E-Type'a Lightweight przez Jaguara na pewno nie uszedł uwadze szefa Ferrari. "Rzeczywiście, przyglądałem się im" – brzmi sensacyjna odpowiedź. "Nie podoba mi się jednak idea tak jednoznacznego powrotu do przeszłości. Jeśli Ferrari ma się odwoływać do swoich legend sprzed lat, najlepiej żeby robiło to w kreatywny i nowoczesny technologicznie sposób".

Nasza wizja współczesnej inkarnacji Ferrari 250 GTO (rys. Piotr Włodarczyk)
Nasza wizja współczesnej inkarnacji Ferrari 250 GTO (rys. Piotr Włodarczyk)

W tym miejscu Marchionne dzieli się jeszcze jednym ze swoich osobistych przeżyć: "Gdy byłem młody, głupi i nie miałem żadnych pieniędzy, kupiłem sobie Jaguara E-Type. To była właściwie kupa rdzy i nic więcej. Próbowałem go przywrócić do sensownego stanu przez całe moje studia, ale nigdy ostatecznie się to nie udało. Sprzedałem go, by odzyskać choć część zainwestowanych pieniędzy. To dobrze, że Jaguar teraz na nowo buduje oryginalnego E-Type'a – to jeden z najpiękniejszych samochodów, które Bóg kiedykolwiek widział. Sam jednak nie wyobrażam sobie możliwości, by zbudować nową serię na przykład Ferrari 250 GTO. To by była ciężka sztuka... Ale współczesny model inspirowany taką klasyką? Mam nadzieję, że będziemy mogli pokazać Wam coś w tym klimacie już na przestrzeni najbliższych czterech lat. Nie będzie to jednak na pewno coś, czym będziemy zajmować się regularnie – nie możemy żyć z wykorzystywania naszej przeszłości".

Jak na sentymentalnego 65-latka Marchionne przez cały czas zachowuje dużą dyscyplinę ducha i skupienie. Równocześnie jest świadom, że nie jest w stanie pracować na takich obrotach wiele dłużej. Nawet jeśli więc ustąpi z pozycji szefa Ferrari w 2019 roku, jego decyzje pozostaną z firmą o wiele dłużej. Gdy już wstaje i zbiera się do wyjścia, rzuca jeszcze: "Nowe modele Ferrari są już zaklepane właściwie do 2022 roku. Pozostawię firmę z ludźmi, którzy wiedzą, czego chcę i jak tego dokonać".

Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (1)