Ford rozszerza ofertę modelu Edge o wersję ST. Nie chodzi tylko o spojler i większe wloty powietrza. Auto dostaje zastrzyk mocy i osprzęt, który pomoże tę moc utrzymać na drodze. Już sama reklama pokazuje, że klientów na to auto czeka coś wyjątkowego.
W reklamie Forda Edge ST występuje były „Stig” Ben Colins, a także pewien internetowy śmieszek z kanały Donut Media. Obok Edge ST pojawia się Ford GT, pickup Raptor i Mondeo w roli taksówki. Jednak tym razem to Edge ST jest gwiazdą i na nim się skupiamy.
Pod wysoką maską pracuje V6 o pojemności 2,7 litra. Auto ma 335 KM i 390 Nm maksymalnego momentu obrotowego. Silnik współpracuje z ośmiobiegową skrzynią automatyczną, która przekazuje napęd na cztery koła. Miłośnicy skrzyń manualnych będą narzekać na brak tej opcji, ale na otarcie łez dostaną łopaki służące do manualnego sterowania biegami.
Przyspieszenie od 0 do 100 km/h nie zostało podane, ale słabsza o 50 KM wersja Edge Sport osiąga pierwszą setkę w 5,7 sekundy, a wersja ST jest od Sporta dużo szybsza. Kolejnymi różnicami, za które trzeba dopłacić w ST są: stabilniejsze i twardsze zawieszenie, głośniejszy wydech i ostrzejszy wygląd.
Na ten ostatni element składają się bardziej rozbudowane zderzaki, 21-calowe koła i prześwitujące przez nie mocniejsze hamulce. Z nudniejszych, ale nie mniej ważnych rzeczy warto wymienić, ze odświeżone Fordy Edge dostaną nowe dla tego modelu systemy bezpieczeństwa.
Pełna lista wyposażenia, ceny wszystkich wersji i kraje, w których auto wejdzie do sprzedaży zostaną podane w przyszłym tygodniu na targach motoryzacyjnych w Detriut (USA).
Poniżej wspomniana wcześniej reklama: