Cztery rzeczy, które wiemy po premierze Hyundaia Kony w Seulu© fot. Mateusz Żuchowski

Cztery rzeczy, które wiemy po premierze Hyundaia Kony w Seulu

Mateusz Żuchowski
14 czerwca 2017

Obecność na światowej premierze modelu Kona w centrali koreańskiego giganta dała nam szansę na spojrzenie na nowego SUV-a Hyundaia z nowej perspektywy. Zobacz, czego się dowiedzieliśmy.

1. Nazwa Kona pochodzi od hawajskiego wybrzeża

W przeciwieństwie do bardzo sztywnych premier w Europie, gdzie wszyscy oficjele nie wychodzą poza ramy swoich garniturów i zdawkowych wypowiedzi w marketingowym żargonie, kompleks Hyundai Motorstudio w południowej części Seulu, gdzie miała miejsce premiera, zdominowały motywy hawajskie. Przedstawiciele marki witali nas w koszulach hawajskich, a nawet sam wiceprezes Hyundaia, rzadko pokazujący się mediom wnuk założyciela marki Chung Eui-sun, o samochodzie opowiadał w zwykłej koszulce i tenisówkach. Dezorientujący, na wskroś globalny charakter wydarzenia dopełniał występ zespołu pieśni i tańca przybyłego z Hawajów (oddalonych od Korei o około 10 godzin lotu samolotem – podobnie jak Polska).

Świadczy to o dwóch rzeczach. W pierwszej kolejności dobrze zobrazowało to, jak bardzo różnią się ludzie tworzący samochody w Europie i w Korei. To przecież właśnie takie otwarte na świat, elastyczne podejście pozwoliło Koreańczykom w rekordowo krótkim czasie zrozumieć mechanizmy rządzące globalnym rynkiem motoryzacyjnym i dostosować się do nich, by teraz mieć szansę współkreować trendy. Tylko czekać, gdy i przedstawiciele europejskich koncernów poluzują swoje krawaty…

Obraz
© fot. Mateusz Żuchowski

Motyw hawajski był naturalnie nieprzypadkowy. Kona to nazwa jednego z regionów na hawajskiej wyspie Hawai'i. Debiutujący model kontynuuje w ten sposób tradycję marki, nazywającej swoje SUV-y po popularnych destynacjach turystycznych (jest już Santa Fe i Tucson. Czy Hyundai Łeba też miałby szanse się przyjąć?).

2. Kona nie będzie tanią alternatywą dla liderów

…bo aspiruje do bycia jednym z tych liderów. Kona dołączy do bardzo konkurencyjnego segmentu, w którym wielki sukces osiągnęła niedawno Toyota C-HR, wcześniej Nissan Juke, a teraz chce go powtórzyć również mający równolegle swoją premierę francuski crossover podobnej wielkości, Citroën C3 Aircross. Przygotujcie się, że koreańska alternatywa nie będzie wcale od nich tańsza – wręcz przeciwnie, być może będzie nawet trochę droższa (dokładne ceny poznamy zapewne we wrześniu, na około miesiąc przed rynkowym debiutem modelu w Polsce).

Obraz

Kona ma jednak swoje argumenty, by się dobrze cenić. Na początek najprostsze, mierzalne kwestie – mini-SUV Hyundaia jest po prostu spory. Bagażnik o pojemności 361 litrów nie jest może liderem w segmencie (większy ma Toyota, trochę wystająca ponad klasowe normy, których trzyma się Kona), ale nad ostatnim japońskim hitem koreański konkurent góruje pod względem przestronności tylnej kanapy i przeszklenia kabiny, co jest głównym mankamentem modelu C-HR. Przy dość szalonym designie Koreańczycy nie zapomnieli o bardzo pragmatycznym podejściu, liczącym się w codziennej eksploatacji.

Trudniej mierzalnym, ale łatwym do zweryfikowania czynnikiem jest jakość wykonania kabiny, która w tym modelu znacznie poszła do przodu. Pierwszy kontakt jest naprawdę dobry, tak pod względem zastosowanych materiałów, jak i ich spasowania. To właśnie ten fakt najpełniej obrazuje ambicje Koreańczyków, którzy chcą przez cały czas wypychać swoją flagową markę w górę drabinki społecznej, ale i mają możliwości, by była ona rzeczywiście coraz lepiej postrzegana.

3. Jej design był inspirowany Iron Manem

…czego dowodzi choćby zaprezentowana już specjalna edycja modelu opatrzona imieniem tego superbohatera Marvela, ale nie tylko. Jak argumentuje Luc Donckerwolke, który w swojej karierze zaprojektował Lamborghini Murciélago oraz kilka ostatnich modeli Bentleya, tylko po to, by rzucić karierę w luksusowej dywizji Volkswagena i dołączyć do Hyundaia na koniec procesu projektowania Kony (to się nazywa awans!), SUV-y kupuje się dla ich poczucia bezpieczeństwa i solidności, dlatego też i nowy Hyundai, mimo niewielkich wymiarów, ma wywoływać bojowe wrażenie.

Obraz
© fot. Mateusz Żuchowski

Karoseria Kony ma przypominać pancerz. Z dwukolorowym nadwoziem, muskularnymi błotnikami i wąskimi światłami może budzić skojarzenia właśnie z kombinezonem Iron Mana. W wyobrażeniu Koreańczyków Kona to model adresowany do młodych osób – pokolenia millenialsów – dla których często może to być pierwszy samochód w ich życiu. Choć projekt na zdjęciach wydaje się przeładowany, na żywo robi dobre, nowoczesne wrażenie, z jednej strony rozpoznawalne jako Hyundai, ale z drugiej stawiające kolejny krok w rozwoju designu marki.

Niektóre motywy stylistyczne karoserii przeniesiono do kabiny, ale jest tam już ogólnie spokojniej. Tu bliżej Konie do pozostałych modeli marki – pojawiają się elementy i rozwiązania znane z i30 czy Ioniqa. Jest też jednak trochę nowości, jak bardzo duży, wielofunkcyjny wyświetlacz typu head-up display. Pod względem wielkości (osiem cali) i jakości obrazu okupuje miejsce w samym czubie klasyfikacji segmentu. Tu także plus dla Koreańczyków – potrafią zbudować nowoczesne wrażenie bez niepotrzebnych komplikacji i eksperymentów, które dzisiaj szokują, jutro będą irytować, a pojutrze – śmieszyć.

4. Jest uzbrojona we wszystkie możliwe technologie

Tutaj Hyundai nie poszedł na żadne kompromisy. Kona odwraca się od ostatnich trendów, oferując już jako jeden z niewielu samochodów w tym segmencie napęd 4x4. Reszta układu napędowego jest na bieżąco ze wszystkimi obecnymi modami: poza skrzynią ręczną jest 7-biegowa przekładnia automatyczna z dwoma sprzęgłami i trzy niewielkie silniki: 1.0 T-GDI o mocy 120 KM, topowy 1.6 T-GDI o mocy 177 KM i wysokoprężny 1.6 o mocy 133 KM, który dołączy w kwietniu przyszłego roku. Jeszcze lepiej o przyszłościowych aspiracjach Hyundaia świadczą dwa warianty, które mają dołączyć do oferty w późniejszej części 2018 roku: wersja czysto elektryczna oraz napędzana ogniwami paliwowymi. W dalszej perspektywie planowana jest także sportowa wersja N o sporo wyższej mocy.

Obraz
© fot. Mateusz Żuchowski

Ciężko też zarzucić poważne braki Konie pod względem patentów wspomagających w prowadzeniu dla poprawy bezpieczeństwa. Oprócz rozwiązań będących już na porządku dziennym, jak asystent uprzedzający przed samochodami znajdującymi się w martwym polu lusterek bocznych i ten automatycznie wyłączający światła drogowe w momencie napotkania innego użytkownika ruchu lub terenu zabudowanego, znajdują się tu jeszcze takie gadżety jak Front Collision Assist zmniejszający ryzyko kolizji z przodu pojazdu czy system ostrzegający przed nadjeżdżającymi pojazdami w momencie, gdy cofamy Koną, włączając się do ruchu – wszystko w SUV-ie pozycjonowanym poniżej modelu i30! Bezpieczeństwo jest zresztą jednym z głównych frontów, na których przodować ma Kona: oprócz wykorzystania wysoko wytrzymałej stali to właśnie bogate wyposażenie z tego zakresu ma przynieść koreańskiemu modelowi pozycję lidera w swojej klasie w testach Euro NCAP.

Kontakt z samochodem takim jak Kona w pierwszej kolejności pozwala wierzyć, że zrobienie dobrego nowego samochodu z użyciem nowoczesnych podzespołów nie może być takie trudne. W rzeczywistości jest to jednak ogromne, złożone wyzwaniem, o czym przekonaliśmy się już następnego dnia po oficjalnym debiucie modelu po wizycie w centrum rozwojowym marki w Namyang. O tym napiszemy wam już lada moment!

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/13]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (13)