Audi to nie zawsze premium, a Citroen to nie zawsze zło - czyli subiektywnie o samochodach od Audi po Forda.

Audi to nie zawsze premium, a Citroen to nie zawsze zło - czyli subiektywnie o samochodach od Audi po Forda.

Audi to nie zawsze premium, a Citroen to nie zawsze zło - czyli subiektywnie o samochodach od Audi po Forda.
Paweł Petasz
11.04.2017 14:26, aktualizacja: 01.10.2022 20:15

Parę słów o autach oczami autohoilka...

Targi motoryzacyjne w Poznaniu to dla mnie już swoiste święto, jeżdżę na nie co roku i zawsze spędzam cały dzień na oglądaniu aut od samego początku od kiedy tylko zaczynają wpuszczać po samo zakończenie – te 8 godzin mija mi zazwyczaj bardzo szybko. Podobnie było w tym roku i za każdym razem planowałem napisać felieton dotyczący wybranych obecnie produkowanych aut przez tzw. producentów popularnych, zwłaszcza po obejrzeniu w jednym miejscu tak dużej ilości różnych samochodów, co daje też niejako możliwość porównania samochodów niejako od razu.

Zaznaczam, że prezentuję wyłącznie mój subiektywny punkt widzenia, można się z nim zgadzać lub nie. Cóż opinia jest jak d…pa – każdy ma swoją, czyż nie?

A zatem starając się prześledzić niektóre propozycje producentów aut zacznę od jednej z moich ulubionych marek, to jest AUDI. Zawsze mi się samochody tej firmy podobały i dalej tak jest, ale… no właśnie ale mam kilka uwag dotyczących najnowszych pomysłów spod znaku czterech pierścieni. Otóż zachodzę w głowę kto wpadł na pomysł, żeby podstawowym silnikiem w Audi A3 (tak hatchback, jak i limuzyna) był 3-cylindrowy silniczek 1.0 tsi??!!?? Czy to w ogóle ktoś kupuje??? W Audi A3??? Zrozumiałbym jeszcze w Audi A1…, ale w A3? A zahaczając o A1, czy ten model w ogóle się w Polsce sprzedaje? Na ulicach zobaczyć Audi A1 to większa rzadkość niż A8. Na dodatek materiały w A1 jakoś tak troszkę od standardu Audi jakby odbiegały… ale czy aby na pewno? Widzieliście w środku Audi Q2? Dotykaliście materiałów? Jakim cudem Audi wyprodukowało samochód gdzie ok. 80% powierzchni plastikowych jest twarde jak skała? Co z tego, że pewnie jest to świetnie złożone i pewnie wytrzymałe, skoro w nowym Peugeocie 3008 materiały w pierwszym kontakcie wydają się o wiele lepsze – miękkie i o szlachetniejszej fakturze… Za dużo trochę Volkswagena w Audi w modelu A1 i Q2, w sumie w Q3 też, bo i tam plastiki mają twardość pancerza a nie o to chyba chodzi w aucie za niemałe pieniążki… Do reszty gamy modelowej nie mam uwag, no może tylko jedną – rzekomo przez przepisy w USA w nowym modelu A4 i Q5 ekran systemu multimedialnego w przeciwieństwie do Audi A3 nie jest chowany w desce rozdzielczej, czyli auta wyższej klasy mają niższej klasy rozwiązanie… Cóż dura lex sed lex (o ile to faktycznie wina owych przepisów?).

Teraz ALFA ROMEO, która alfabetycznie powinna być pierwsza, ale co z tego, będzie druga. Nigdy nie byłem alfistą i chyba nie będę. Owszem nazwa ładna - Alfa Romeo.... ale jak auta? Otóż... aut obecnie Alfa wiele nie produkuje, ba! Niewiele wręcz brakowało, żeby się Alfa skończyła... chyba jednak powoli zaczyna wychodzić na prostą, ale czy jej się uda? Najmniejsza Alfa w sumie podoba mi się najbardziej - Mito. Ładne niewielkie auto, które jednak materialy wewnatrz ma takie sobie, no ale jest ładne. Julia, czyli po włosku Giulia to obecnie ma być koń pociągowy marki. Fakt - auto ładne, dobrze wykonane, tylko ceny troszkę duże, ale w końcu Alfa to również premium, o czym wiele osób już zapomniało... i trudno im się dziwić bo zastanówcie się sami - ile razy na mieście widzicie nowe Alfy, co? No właśnie, prawie wcale. Może Giulia to zmieni, a może nie - zobaczymy. Jej młodsza kompaktowa siostra - Julietta czyli Giulietta to kompakt stylizowany sportowo, ciągle z tyłu głowy mam jednak jakieś pewnie mylne przekonanie, czy to aby nie Fiat Bravo w ładniejszym garniturze... Jakoś nie mogę się do tego auta przekonać, a warto pamiętać, że na wyprzedażach rocznika można je kupić w naprawdę dobrych cenach. No i w sumie to koniec modeli Alfy... a nie pardon! Jest jeszcze 4C, bardzo ładnie wygląda ale kosztuje absurdalne pieniądze i dlatego tego auta na ulicach nie zobaczycie, bo prawie nikt go nie kupi, no i nowość - Stelvio - suv Alfy, którym chce podbić rynek aut premium w tym segmencie i podejrzewam, że jednak nie podbije bo pozycja Audi Q5 jest za mocna, czy Mercedesa GLC (o ile dobrze pamiętam oznaczenie Merca bo się już trochę gubię w tych ich nazwach modeli prawdę powiedziawszy). Wydaje mi się, że obecnie Alfa ma najlepszy samochody przynajmniej od 20 lat w swojej historii, ale czy uda im się przeżyć na coraz bardziej wymagającym rynku motoryzacyjnym - nie byłbym tego taki pewien. Te auta kupują raczej wyłącznie Włosi oraz miłośnicy Alfy, a dyrektor w firmie będzie wolał Audi albo Mercedesa.

BMW… marka która na targach (i nie tylko na targach) przyciąga co dziwne często dość specyficzny gatunek ludzi, jakby ich tu określić, hmm… to są ludzie chodzący w strojach sportowych, ale ze sportem nie mający wiele wspólnego… To naprawdę dziwne, ale na stoisku BMW najwięcej słyszałem komentarzy w języku polsko-łacińskim w stylu: „Curva zajeb…ta jest ta BeEmeczka, curva” (sic!). Osoby te z uporem maniaka oglądając auta włączały pokładowe radia i ustawiały stacje radiowe na jakieś koszmarne umpa-umpa-bum-bum-bejbe-umpa-umpa ustawiając głośność jakby dla osób niedosłyszących. Osób w strojach sportowych natomiast nie było za wiele przy elektrycznym BMW i3, aucie które jest świetne, i każdy choć raz powinien przejechać się takim elektrykiem, żeby zrozumieć, że auta elektryczne to przyszłość, a spalinowce to dinozaury dostające od elektryków, poza zasięgiem (ale i to się wkrótce zmieni!), ostre baty. Jadąc elektrycznym BMW w aucie panuje wspaniała cisza, przyspieszenie jest natychmiastowe i nie szkodzimy innym truciznami z rury wydechowej (oczywiście jest kwestia węgla, ale i to nawet u nas w końcu się zmieni, poza tym nie finansujemy różnych niemiłych państw eksportujących ropę jak Rosja czy Arabia Saudyjska). Z BMW największe wrażenie właśnie zrobiły na mnie elektryczne nowinki bawarskiego producenta i luksusowa 7-ka – co za wspaniałe auto, zwłaszcza w przedłużonej wersji, tylko wtedy trzeba mieć koniecznie szofera.

CITROEN moim zdaniem produkuje obecnie bardzo ładne auta, za które niestety chce trochę za dużo pieniędzy, co z kolei przekłada się na mizerną w Polsce sprzedaż. Są to auta, które faktycznie różnią się na tle innych producentów, choć już nie pneumatycznym zawieszeniem, to wyglądem i rozwiązaniami, na które nie pozwoliłby sobie każdy producent. Bardzo spodobało mi się nowe C3 – piękne auto miejskie, stylowe podobnie jak C4 Cactus z miękkimi wygodnymi fotelami. Za to van C4 Grand Picasso to moim zdaniem wzór w tej klasie aut. Z zewnątrz nie wydaje się jakiś przesadnie dużym, za to w środku mnóstwo miejsca, świetne w większości materiały jak na auto popularne, ba spora część materiałów sprawia wrażenie auta klasy premium, genialny pomysł na dźwignię automatu jak starych autach amerykańskich przy kierownicy, zamiast na tunelu środkowym, piękna panoramiczna szyba, to chyba najlepsze auto rodzinne produkowane w Europie. Szkoda trochę, że cenowo wychodzi to tak sobie, ale u innych producentów w sumie nie jest lepiej. Na pewno kupując kombi dla rodziny warto wziąć też pod uwagę właśnie minivana Grand Picasso. Solidne, świetna auto. I na koniec z oferty Citroena pochwalę auto niedoceniane tj. C-Elysee, które właśnie przeszło facelifting. Jest to auto, które moim zdaniem ma sens tylko w tańszych wersjach – tak do ok. 45k zł, za w miarę umiarkowaną cenę oferuje naprawdę przestronne wnętrze, wielki bagażnik i takie sobie twarde materiały, jest to auto tanie, ale nie tandetne. Naprawdę lubię ten samochód jako dobry wybór dla osoby, która przede wszystkich od auta oczekuje środka lokomocji z punktu A do B, i nie traktuje samochodu jak obiektu kultu, ale raczej tak jak ja traktuję pralkę – nawet nie za bardzo pamiętam jakiej jest firmy – po prostu ma działać bezproblemowo i kropka. Fajny jest też nowy duży van Citroena (konkurent poniekąd dla VW Transportera/Caravelle), tyle że plastiki w jego wnętrzu nieco odstraszają, a szkoda, bo design jest ładny. Jedyny Citroen do którego bym się przyczepił to C1 – plastiki brzydkie, tandetne, bagażnik mikroskopijny, auto sprawia tanie wrażenie, a wcale takie super tanie nie jest i raczej w starciu z VW up!’e, czy Skodą Citigo za wiele szans nie ma, co zresztą potwierdzają statystyki sprzedaży.

DACIA, cóż na targach się pojawić nie raczyła, ale jako, że znam jej wszystkie auta to też coś tam pozwolę sobie napisać. Otóż Dacia ma sens. Ale ma sens tylko w podstawowych wariantach, ponieważ w lepiej doposażonych (np. Duster za …. 70k zl, tak siedemdziesiąt tysięcy!) jej główna zaleta – to jest niska cena – znika, ale mimo wtedy wysokiej ceny – nie znikają jej główne wady – tj. momentami skrajnie tandetne materiały (na dodatek emitujące dość specyficzny zapach…), a w większości po prostu tandetne materiały, smętny design (na Jowisza! jaka ta Dacia Lodgy jest paskudna z zewnątrz, ale za to naprawdę praktyczna wewnątrz, o Dacii Sandero w wersji podstawowej w białym kolorze z czarnymi zderzakami nawet nie wspomnę, to już jest skrajnie paskudne). No więc auta Dacii do najładniejszych i najładniej pachnących nie należą, ale czy muszą? Jeśli za 30k zł można kupić Dacie Logan a za 34k zl Logana kombi to czy można mieć tańsze NOWE AUTO? Owszem będą korbki, nie będzie klimatyzacji, nie będzie radio (można sobie przecież to akurat dokupić), ale mamy nowy samochód z dość prostym silnikiem 1.2, o przepraszam już nie, teraz jest 1.0 3-cylindrowy – czy bezawaryjny? Dopiero życie pokaże wraz z upływem czasu. Zobaczcie wielki kombivan Lodgy kosztuje 38k zł – to mniej niż auta klasy B większości producentów. Więc jak ktoś potrzebuje auto do pracy, do wożenia czegoś na działkę, takiego którego nie żal – Dacia to idealna propozycja. Prawdę mówiąc sam się tak czasem zastanawiam czy taka Dacia Logan MCV (kombi) w wersji megadziad – czyli podstawowej bez żadnych dodatków nie byłaby propozycją dla mnie? Tak czasem takie zboczone myśli pojawiają się w mojej głowie… Mieć nowe auto bez stresu związanego z parkowaniem drzwi w drzwi, bez płaczu, że ktoś zrobił ryskę, że się wybrudziła tapicerka… Niech pojeździ 10 lat co da nam 3400 zł na rok, czyli jakieś 280 zł miesięcznie, a potem niech się nawet rozpadnie… Dobra wystarczy! To jest zboczenie! Ale coś dla mnie w sobie mają właśnie takie auta, których… nie jest żal jak się zużywają… ale to materiał na inny artykuł (albo materiał dla psychologa haha!).

FIAT – miałem w życiu dwa własne Fiaty – Malucha (koszmarny wytwór motoryzacji, nie mam dla tego auta prawie żadnego sentymentu, niebezpieczny, ciasny, ciągle się psujący) oraz Temprę (też się ciągle psuła i jeszcze rdzewiała), ale muszę przyznać, że gdybym miał dziś kupić nowe, tanie auto to miałbym trzeciego Fiata – tj. Tipo sedana – świetna auto, pod warunkiem, że kupujemy podstawową wersję z wolnossącym silnikiem 1.4, za 44k zl mamy wtedy wygodne spore auto na dodatek ładne, a to że plastiki choć wyglądają na pierwszy rzut oka nie tak źle, ale po bliższym zapoznaniu się z nimi widzimy i czujemy i palcami i nosem, że ich jakość jest kiepska, to w sumie aż tak nie przeszkadza jak weźmiemy pod uwagę cenę i to co za nią otrzymujemy. Droższe wersje są moim zdaniem bez sensu bo wtedy wchodzimy już w rejon innych kompaktów o nieco bardziej renomowanej pozycji, a przede wszystkim po prostu zbudowanych z lepszych materiałów. Fiat 500 to moim zdaniem klasa sama dla siebie – najładniejsze małe auto (ale nie najlepsze). Fiat 500L – świetny minivan, na dodatek zwykle w dobrej cenie. Fiat Panda – porażka z uwagi na VW up!, który moim zdaniem jest najlepszym autem klasy A. Fiat 500X – taki sobie, trochę drogi jak na Fiata i materiały niewiele lepsze niż w Tipo. Fiat Doblo – brzydki w środku, na zewnątrz też nie za piękny, ale za to często ma dobrą cenę w różnych promocjach.

I wreszczcie FORD… który też nie raczył dotrzeć do Poznania, ale którego auta też znam. Cóż najlepszy Ford to… Mustang – piękne auto. S-Max świetny van, Mondeo kawał samochodu z zewnątrz, szkoda tylko, że wewnątrz już tak super nie jest, ale kiepsko też nie. Focus – auto ładne z zewnątrz, za to z tyłu w środku dziwnie ciasne, no i te materiały niewiele lepsze niż Tipo, za to fajnie jeździ. Fiesta – ładne autko w czerwonym kolorze, ale bez rabatów za drogie w stosunku do tego co oferuje. B-Max – koszmarny dziwoląg. Ford Edge – piękny duży suv w stylu amerykańskim. Ogólnie mam wrażenie, że Ford kiepsko wykorzystuje światową popularność tej marki (np. w kulturze masowej – amerykańskich filmach) w Polsce i gdyby miał lepszą promocje i trochę lepsze (czyli niższe) ceny to sprzedawałby się naprawdę lepiej, a tak chyba trzyma się u nas już tylko dzięki sprzedaży flotom, a wśród klientów indywidualnych prawie nie występuje. Wspólna cecha aut Forda – zwykle twarde materiały wykończeniowe wewnątrz aut, przez co sprawiają one trochę wrażenie produktów jednorazowego użytku.

I to na razie tyle. Wkrótce kolejne marki…

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)