Seat Leon ST to w pewnym sensie kombi, którego nie powinno być. W gamie Grupy Volkswagena są pojemniejsze od niego Golf Variant i Škoda Octavia, a jednak hiszpańskie auto ma w sobie to coś, czego nie ma jego rodzeństwo.
Ten artykuł ma 2 strony:
Seat Leon ST 2.0 TDI FR 4Drive — test, opinia
Sportowy charakter, czyli to, czego absolutnie brakuje Golfowi i Octavii, nawet jeżeli mówimy o wersjach R czy RS. Golf zawsze wygląda po prostu elegancko, ale polotu w nim nie ma, natomiast Octavia stylistycznie jest zwyczajnie politycznie poprawna w porównaniu z Seatem Leonem ST.
Do ostro narysowanego przodu mogliśmy się już przyzwyczaić, ale trzeba przyznać, że zwykle widujemy na drogach wersję hatchback. Kombi to w porównaniu z nimi rzadkość, a tył tego samochodu wygląda moim zdaniem lepiej niż w hatchbacku. Długi zwis tylny może się nie podobać tylko patrząc na auto z profilu, ale pod kątem 45 stopni, zarówno z przodu jak i z tyłu wygląda kapitalnie.
W stosunku do hatchbacka, tylna klapa jest pochylona pod mniejszym kątem, co niestety powoduje, że Leon ST ma mniejszy bagażnik niż jego rodzeństwo. Za to wygląda bardziej sportowo niż odmiana hatchback. Niczego mu nie brakuje, ale pojemność jest mniejsza o 18 litrów w porównaniu z Volkswagenem i 23 litry ze Škodą. I tak wartość 587 litrów jest jedną z najlepszych w klasie.
Pełna funkcjonalność
Pomimo sportowego charakteru, podkreślonego dodatkowo przez pakiet FR, Seat Leon może z powodzeniem pełnić funkcję rodzinnego samochodu. W pełni funkcjonalny bagażnik z podwójną podłogą i dodatkowymi skrytkami łatwo powiększyć, pociągając za dwie dźwigienki do składania oparć kanapy. Niestety nie tworzą one zupełnie płaskiej powierzchni. Nie brakuje gniazdka 12V, gumkowych uchwytów do mocowania niewielkich przedmiotów czy haczyków na torby z zakupami.
W kabinie bez trudu zmieszczą się cztery dorosłe osoby — piątej będzie przeszkadzał wysoki próg pośrodku. Ukształtowanie deski rozdzielczej przed pasażerem, pozwala na mocne przesunięcie się do przodu bez większych strat w komforcie jazdy. Ten poprawiają fotele o sportowej stylizacji, bez dopłaty w wersji FR. Mają nie tylko długie siedziska, ale też są świetnie wyprofilowane. Podobnie jak kierownica, którą zawsze chwyta się z przyjemnością. Zakres jej regulacji jest ogromny, fotela też, więc siedzi się dobrze.
Zobacz również: Wideotest Maserati Ghibli
Niestety Seat jako marka niżej pozycjonowana od Volkswagena, nie jest tak dobrze wykonany jak jego ważniejszy brat. Tu i ówdzie można zobaczyć, że spasowanie poszczególnych elementów nie jest wzorowe, a materiały tam gdzie się to dało ukryć, są twardsze. Zwraca uwagę też brak możliwości regulacji wysokości pasów bezpieczeństwa, choć „wymiarowej” osobie niekoniecznie to przeszkadza.
Nie można mieć natomiast żadnych zastrzeżeń do obsługi kokpitu, który ukierunkowano na kierowcę. Wszystko poukładano po niemiecku, wręcz volkswagenowsku. Duży ekran systemu multimedialnego jest czytelny i ma ładne kolory, a sprzęt audio gra bardzo dobrze. Wyróżnikiem wersji FR jest sportowe koło kierownicy obszyte czerwoną nicią, a w wersji 4Drive z napędem na cztery koła, także specjalna gałka drążka zmiany biegów. Szkoda, że Seat oszczędził na takich elementach jak sportowe pedały z aluminium czy czarna podsufitka.
4Drive + TDI = idealny kompromis
Nie jestem zwolennikiem silników wysokoprężnych w usportowionych kompaktach. Szanuję Volkswagena za wersję GTD Golfa, a Škoda Octavia RS TDI też nie jest zła, ale jedynym obszarem, który nie pasuje do charakteru tych kompaktów jest właśnie motor. I tak też byłoby w Leonie FR, gdyby nie to, że Formula Racing to jedynie stylizacja i to niezbyt nachalna. Umówmy się, że auto po prostu wygląda z tym pakietem nieco lepiej, ale daleko mu do wersji Cupra.
Dlatego też uważam, że połączenie silnika 2.0 TDI o mocy 150 KM z napędem na cztery koła i manualną skrzynią biegów w tym egzemplarzu jest tak dobre, że lepszego sobie nie wyobrażam – poza Cuprą rzecz jasna. Seat to marka, która mogłaby nie istnieć i nikt nie zapłacze, a Leon nigdy nie robił na mnie wrażenia, ale ten egzemplarz wyjątkowo przypadł mi do gustu. Z jednej strony kapitanie oszczędny, z drugiej bardzo dynamiczny motor nadaje się na każdą okazję.
Jeżdżąc oszczędnie i mądrze korzystając z sześciu przełożeń manualnej, świetnie pracującej przekładni można zapomnieć o zużyciu paliwa wyższym niż 6 l/100 km. W naszym teście specjalnym, wykonanym według norm, które założyli sobie Francuzi w koncernie PSA, średnie spalanie wyniosło 5,6 l/100 km. Zaznaczę, że z uwzględnieniem dróg szybkiego ruchu. Na autostradzie Leon potrzebował 7,1 l/100 km, natomiast w trasie tylko 4,3 l/100 km. W mieście ku mojemu zdziwieniu trudno było przekroczyć 5,5 l/100 km, oczywiście podróżując zgodnie z zasadami ekojazdy.
Drugie oblicze ujawnia się na długiej trasie czy na drogach trzeciorzędnych, gdzie często korzystamy z momentu obrotowego. Jego maksymalna wartość to wg. deklaracji Seata 340 Nm w zakresie 1750–3000 obr./min. Pozwala to na bezstresowe wyprzedzanie i wykazanie dobrego tempa na lewym pasie autostrady, gdy TIR-y przestaną się już wyprzedzać. Odejście spod świateł jest lepsze niż można by się spodziewać. Czas przyspieszenia w zakresie 0–100 km/h to tylko 8,7 s.
Na pochwałę zasługuje praca mechanizmu zmiany biegów, do którego sięga się z przyjemnością, a także zachowanie silnika przy niskich obrotach, które pozwala tego nie robić. Dobrze jest również przy najwyższych. Nawet przed czerwonym polem obrotomierza, diesel nie traci zapału. Motor podczas normalnej jazdy nie jest głośny.
4Drive do jazdy na co dzień
Napęd na cztery koła 4Drive nie ma tu aspiracji terenowych – do tego służy odmiana Xperience, którą też mieliśmy okazję testować. Ma pomagać podczas pokonywania zakrętów i na śliskiej nawierzchni podczas normalnej, codziennej eksploatacji. Jaka szkoda, że nie da się całkowicie dezaktywować układu ESC, tym samym poznać pełnych możliwości systemu 4×4. Natomiast w trybie sportowym, auto jeżeli już się uślizguje, to wyłącznie czterema kołami, pozostając w pełni przewidywalne. W ciasnych łukach tylna oś nieznacznie dokręca samochód do środka zakrętu, a podsterowność w zasadzie pojawia się wyłącznie przy naprawdę grubo przesadzonym skręcie kierownicą. Charakterystyka prowadzenia byłaby świetna, gdyby lepiej zestroić zawieszenie.
To moim zdaniem najsłabszy punkt tej konfiguracji samochodu. Lekko sportowy układ jezdny cechuje się świetnym tłumieniem i dużą przyczepnością dość szerokich, opcjonalnych w naszym egzemplarzu kół. Nie przeszkadza nawet twarde wybieranie nierówności, z czym trzeba się liczyć kupując wersję FR. Dla mnie jest minimalnie za twardo, ale to tylko mój gust. Możliwe, że przy fabrycznych obręczach 17-calowych jest OK.
Natomiast problem w tym, że układ jezdny nie jest kompletny. Przy dużych przeciążeniach bocznych i gwałtownych manewrach pozostaje rozbity, jakby nie do końca wiedział czy ma działać w sposób sportowy czy komfortowy. Nie jest tak spójny jak w Focusie, Astrze czy choćby Golfie. Być może to kwestia za miękkich stabilizatorów, a może sprężyn, których nie wymieniono na twardsze do pary z amortyzatorami.
Oczywiście samochód dla przeciętnej osoby będzie dobry. Jeżeli ktoś lubi twarde zawieszenie i ceni sobie dobrą przyczepność, to nie ma tu absolutnie żadnych zastrzeżeń. Sportowe wrażenia z jazdy i tak ostatecznie tępi działanie ESC. Nie mam też uwag do układu hamulcowego, który działa znakomicie.
Seat Leon ST nie jest najlepszym samochodem w segmencie, nie jest na podium, ale prezentuje bardzo dobrą średnią. Praktycznie w żadnym obszarze, poza jakością wykonania wnętrza mnie nie zawiódł, bo rzadko jeżdżę tak, by jego zawieszenie w ekstremalnych sytuacjach przeszkadzało. Za 3175 zł dopłaty można mieć lepsze, sportowe amortyzatory DCC, z progresywnym wspomaganiem kierownicy w pakiecie. Co ciekawe, najbogatsza wersja FR jest jednocześnie najchętniej wybieraną w tym modelu. Nic dziwnego, bo pozostałe nie wyglądają tak dobrze, a wyposażenie obejmuje wszystko to, co chciałoby się mieć w dobrze skonfigurowanym kompakcie.
Interesująco wygląda natomiast konfiguracja tej wersji silnikowej i napędowej. Otóż system 4Drive poza specjalną odmianą uterenowioną Xperience, jest dostępny w Leonie tylko z nadwoziem kombi, tylko w dwóch najwyższych wersjach wyposażenia i wyłącznie z silnikiem 2.0 TDI o mocy 150 KM. Jakby tego było mało, jedynie z manualną skrzynią biegów.
Samochód w tej specyfikacji jest droższy o 12,4 tys. zł od odmiany z tym samym motorem, ale skrzynią DSG, a także o 8,3 tys. zł droższy od odmiany 184-konnej, z manualem i przednim napędem. Jednocześnie o 2,2 tys. zł droższy od najmocniejszego diesla z DSG.
Tym samym, Seat nawet cenami potwierdza, że ta właśnie specyfikacja samochodu jest najlepsza w Leonie ST. Ja się z tym zgadzam.
Ten artykuł ma 17 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze