Sergio Marchionne grozi odejściem Ferrari z Formuły 1 lub... wprowadzi do niej Alfę Romeo?

Sergio Marchionne grozi odejściem Ferrari z Formuły 1 lub... wprowadzi do niej Alfę Romeo?

Sergio Marchionne grozi odejściem Ferrari z Formuły 1 lub... wprowadzi do niej Alfę Romeo?
Źródło zdjęć: © fot. Scuderia Ferrari
Marcin Łobodziński
15.12.2015 16:13, aktualizacja: 08.10.2022 13:24

Tytuł nie trzyma się kupy? Zastrzegamy, że to nie nasz pomysł. Sergio Marchionne ostatnio ostro skrytykował włodarzy Formuły 1 i ostrzega, że Ferrari może odejść z tego sportu, a nawet może startować obok drugiego zespołu jakim będzie Alfa Romeo! Jedno i drugie stanowisko szef FCA przedstawił jednego dnia.

Zacznijmy od początku całej historii, czyli od zauważenia przez panów Berniego Ecclestone’a i Jeana Todta problemu, jaki obecnie jest w Formule 1. Chodzi o monopol na wygrywanie jaki mają dwie firmy: Mercedes i Ferrari. Wspomniani panowie twierdzą zgodnie, że taka sytuacja jaką mamy obecnie, czyli kontrolowanie F1 przez dużych producentów, jest nie do przyjęcia i niebawem zniszczy ten sport. Moje prywatne zdanie na ten temat jest dokładnie takie samo i możecie je poznać, czytając mój artykuł: "Honda ma ogromny dylemat, a Formuła 1 problem". Problem nasilił się mniej więcej w drugiej połowie sezonu, gdy Red Bull uświadomił sobie, że nie dostanie od żadnego z dużych producentów jednostki napędowej i zostali z niczym po licznych awanturach z Renault. Wówczas Jean Todt i Bernie Ecclestone wpadli na pomysł wprowadzenia do Formuły 1 niezależnego producenta tanich, standardowych jednostek napędowych, które mogłyby bez ograniczeń kupować mniejsze lub większe, niezależne stajnie, jak na przykład Red Bull, który ostatecznie załatwił sobie silniki Renault pod marką TAG. Niemalże podobny pomysł, choć nieco bardziej radykalny przedstawiłem w kolejnym artykule na ten temat: "Rozwiązanie problemu niskiej popularności Formuły 1".

We wszystkim chodziło o zwiększanie szans mniejszych, prywatnych stajni w walce z zespołami fabrycznymi i oczywiście o złamanie kontroli nad Formułą 1 wielkich producentów, jakimi są Mercedes i Ferrari. Ci z kolei wetowali wszelkie próby wprowadzenia niezależnego dostawcy silnika, z pozytywnym skutkiem. Bernie Ecclestone, w jednym z wywiadów dla BBC powiedział wprost, że: …zmierzamy do zniszczenia Formuły 1, jeśli taka perspektywa wam się podoba, ze względu na producenta, który kiedy uzna, że mu to odpowiada, może wycofać się ze startów, podobnie jak wcześniej zrobili to inni, BMW i Toyota. Próbujemy ratować sport, a tamci ludzie starają się ratować swoje własne interesy. Trudno nie zgodzić się z jego opinią. Sukcesem Berniego było to, że Światowa Rada Sportów Motorowych na jednym z ostatnich spotkań wzmocniła pozycję jego i Jeana Todta w podejmowaniu istotnych zmian regulaminowych w przyszłości. To niestety nie spodobało się Mercedesowi i Ferrari, które doskonale zdają sobie sprawę z tego, że Bernie będzie naciskał na wprowadzenie standardowych silników, a Todt na pewno poprze jego decyzję. Bernie zagroził nawet, że przy próbie blokowania wprowadzenia nowych przepisów przez fabryczne zespoły, wystąpi do sądu arbitrażowego, który rozstrzygnie spór. Jego zdaniem to byłoby „łatwe zwycięstwo”.

I tu dochodzimy do sedna, czyli zachowania Sergio Marchionne, który na przedświątecznym spotkaniu z prasą ogłosił, że Ferrari nie będzie „klęczało biernie w kącie” i zagroził wycofaniem stajni twierdząc, że: Ferrari może sobie znaleźć inne sposoby na wyrażenie swoich zdolności wyścigowych i wygrywanie. To prawda, że Ferrari już nie pierwszy raz groziło odejściem z F1, ale teraz wydaje się to bardziej prawdopodobne zwłaszcza, że od dłuższego czasu rozglądają się po padoku World Endurance Championschip - mistrzostw, które obecnie są wyżej cenione pod względem rywalizacji i promocji technologii od Formuły 1, która traci kibiców właśnie na rzecz WEC. Sergio nie tylko skrytykował pomysł tanich silników dla niezależnych ekip, ale też obecne przepisy, które są mocno skomplikowane i jego zdaniem wygrywa ten, kto ma lepszych prawników, a nie inżynierów: Potrzebujemy prawników, aby je (przepisy - przyp. red.) poprawnie interpretować i nie możemy dłużej w ten sposób funkcjonować. Mamy dostać do wyboru dodatkową mieszankę ogumienia i wszyscy zdają się być z tego zadowoleni. Nie wydaje mi się jednak, aby rzeczywiście był to powód do specjalnej radości. Powinniśmy raczej mówić o porzuceniu całego obecnego systemu – chodzi mi szczególnie o złożoność przepisów – ponieważ w obecnej formie jest on nie do zaakceptowania.

Co ciekawe, groźby Sergio Marchionne osiągnęły taki poziom, że myśli nawet o… wprowadzeniu do Formuły 1 zespołu Alfa Romeo, startującego obok Scuderii. Absurd, czy brak zdecydowania? To pozostawiamy Waszej ocenie. Marchionne chciałby skorzystać z Formuły 1 z której może się wycofać jako platformy promocyjnej dla odradzającej się ze zgliszczy Alfiy Romeo, która kiedyś już brała udział w wyścigach Grand Prix i było to jeszcze przed pierwszymi sukcesami Ferrari. My widzimy tu jedynie dwa rozwiązania.

Prostsze polega na tym, że Sergio Marchionne puścił zwykłą plotkę, którą zajmują się teraz dziennikarze, dzięki czemu fraza „Alfa Romeo w Formule 1” będzie się dobrze pozycjonowała w internecie i już samo to podniesie prestiż marki. Drugie rozwiązanie, które wydaje się bardziej logiczne i jednocześnie mające choć namiastkę sensu przy groźbach o wycofaniu Ferrari z F1 jest następujące. Alfa Romeo mogłaby rzeczywiście pojawić się w Formule 1, co bardzo pozytywnie wpłynęłoby na postrzeganie marki. Zrobili by równie wielkie bum jak z premierą Alfy Giulii, która zadebiutowała od razu w topowej wersji. Narobiła wokół marki wiele szumu i to wystarczyło, by przypomnieć o niej miłośnikom motoryzacji, a przede wszystkim potencjalnym klientom. W F1 narobiłaby jeszcze większego. Natomiast Ferrari nie musiałoby tracić swojej pozycji, gdyby przeniosło się do wyścigów długodystansowych. Przejście mogłoby być dość płynne – równoczesne wycofanie Ferrari i wprowadzenie Alfy Romeo – co umożliwiło by na przykład korzystanie z bolidów i silników zaprojektowanych wcześniej przez Ferrari. Mogłoby to wyglądać również w ten sposób, że Ferrari wspierałoby Alfę jako zespół B i w odpowiednim momencie wycofało się przechodząc do WEC lub nie, pozostając z dwiema stajniami. Na chwilę obecną wiemy o Alfie tylko, że: …myślimy o przywróceniu jej do Formuły 1 w charakterze naszego rywala. Dla Alfy Romeo powrót to bardzo istotna kwestia. Byliby kolejnym uczestnikiem mistrzostw. Tak twierdzi Sergio Marchionne, który jednocześnie grozi odejściem ze źle jego zdaniem zarządzanej Formuły 1. Czy ktoś może to zrozumieć? Chyba tylko miłośnicy Alfy Romeo…

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (11)