Anglik w Polsce

Anglik w Polsce

KDK
10.09.2015 09:05, aktualizacja: 02.10.2022 09:29

Nasz rząd może czasami przypominać małe dziecko nie potrafiące się na dłużej skupić na jednej rzeczy. Jednak nie w tym przypadku. Obiecał że zrobi co tylko może (potrafi) żeby Polacy zaczęli wracać z emigracji i stara się danego słowa dotrzymać. A że przespał ostatnie lata i w dodatku zbliżają się kolejne wybory, czas na działanie.

Oczywiście główne siły skierowane zostały na Wyspy Brytyjskie. To z nich najwięcej Polaków miało wrócić do swojej ojczyzny. Już w kampani wyborczej, jesienią 2007 roku, ówczesny lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk obiecywał w trakcie wizyty w Londynie - Za dwa lata znajdziecie swój Londyn w Polsce - mówił przyszły premier - Chcę przywrócić Polakom wiarę, że także w Polsce można godnie żyć i zarabiać. Ludzie wrócą, jeśli nie tylko ceny, lecz także zarobki będą zachodnie - przekonywał. Co konkretnie obiecał? Wracający mieli liczyć na zwolnienie z podatku CIT i składki rentowej przez trzy lata oraz ułatwienia w inwestowaniu pieniędzy.

Czasu pozostało niewiele i nawet rząd zdawał sobie sprawę że realizacja obietnic jest niewykonalna. Inni, na ich miejscu, może stanęliby na głowie i zaczęli żonglować ostrymi narzędziami lub dekretem ustalili że od jutra jeże są ptakami i umieją latać, wiedząc że nie przyczyni się to do zrealizowania obietnic, ale spowoduje skupienie się opinii publicznej na czym innym. Inny rząd może tak, ale nie ten. Ten usiadł i zaczął myśleć. Niejako zbawieniem dla niego okazał się wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który uznał, że Polska łamie unijne prawo, zakazując rejestracji aut dostosowanych do ruchu lewostronnego, jak w Wielkiej Brytanii lub Irlandii. Zatem, skoro Polacy nie zaczęli wracać masowo z emigracji, postanowili stworzyć namiastkę ich dotychczasowego życia w Polsce. Jak pomyśleli, tak zrobili. Pytanie tylko czy poszli w dobrą stronę.

Ale po kolei.

Do czasu przegranej przed sądem UE nasz rząd nie zgadzał się na rejestrowanie aut z kierownicą po prawej stronie, obawiając się że zgoda na ich rejestrowanie pogorszy stan bezpieczeństwa na drogach. Polska, co nie jest dla niej chlubą, od lat zajmuje czołowe miejsce wśród państw europejskich pod względem liczby śmiertelnych ofiar wypadków na drogach. Wyrok sądu oznacza że powyższej tezy nie udało się skutecznie obronić. Naprawdę nie udało? Nie udało się wykazać że np. kierowca poruszający się samochodem z kierownicą po prawej stronie, przed wykonaniem manewru wyprzedzania ma ograniczoną widoczność i tym samym bezpieczne wykonanie powyższego manewru jest praktycznie niemożliwe? Przecież większość dróg w tym kraju stanowią jednojezdniowe szosy, gdzie wyprzedzanie jest w zasadzie niezbędną koniecznością. Rząd tłumaczył że nie był w stanie obronić tezy ponieważ nie posiadał statystyk wypadków z udziałem aut z kierownicą po prawej stronie. Tym samym przegrał batalie. Tymczasem już w 2007 roku, według badań Insurance Corporation of British Columbia, w krajach o ruchu prawostronnym właściciele samochodów z kierownicą po prawej stronie powodowali o ok. 40 procent więcej wypadków niż, kierujący pojazdami z kierownicą po lewej stronie.

Tym samym już od 15 sierpnia można rejestrować w Polsce samochody z kierownicą po prawej stronie. Co prawda dopuszczenie ich do ruchu będzie wymagało drobnego ich dostosowania. Auto będzie musiało mieć reflektory do ruchu prawostronnego (w tym dostosowane tylne oświetlenie przeciwmgłowe), odpowiednio ustawione boczne lusterka (w niektórych modelach konieczna będzie ich wymiana) i ewentualnie wymieniony prędkościomierz, jeśli jest wyskalowany w milach, na wskazujący kilometry. Całkowity koszt takiej “operacji” powinien wynieść nie więcej niż 1000 złotych. I takim oto sposobem rodacy z Wysp Brytyjskich w Polsce będą mogli poczuć namiastkę swojej nowej ojczyzny.

Pewnego rodzaju blokadą może być stanowisko firm ubezpieczeniowych. One zauważyły że poruszanie się samochodem z kierownicą po prawej stronie może zwiększać niebezpieczeństwo na drodze i postanowiły (przynajmniej niektóre z nich) o zwiększeniu opłaty za obowiązkowe ubezpieczenie OC nawet o 300% w stosunku do takiego samego pojazdu z kierownicą po lewej stronie.

Wobec nowej rzeczywistości nie pozostaje zatem nic innego tylko życzyć nam wszystkim bezpiecznej i szerokiej drogi (abyśmy mieli gdzie uciec jak z naprzeciwka będzie rozpoczynał manewr wyprzedzania “anglik”) i aby badania Insurance Corporation of British Columbia okazały się w Polsce nieprawdziwe.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)