Wpis wczorajszy o naszym rynku pism branżowych (motoryzacyjnych) napawa mnie optymizmem i ogólną radością. Choć w przeciwieństwie do niektórych, w dalszym ciągu uważam, że za lat "ileś-tam" zapach papieru i farby drukarskiej będzie towarem deficytowym, a wszystko przeniesie się do Internetu, to chciałbym jednak dorzucić kilka spraw.
Wpis wczorajszy o naszym rynku pism branżowych (motoryzacyjnych) napawa mnie optymizmem i ogólną radością. Choć w przeciwieństwie do niektórych, w dalszym ciągu uważam, że za lat "ileś-tam" zapach papieru i farby drukarskiej będzie towarem deficytowym, a wszystko przeniesie się do Internetu, to chciałbym jednak dorzucić kilka spraw.
O poszczególnych tytułach się nie będę raczej wypowiadać, bo i ludzi znam (a o nieobecnych tylko dobrze, albo wcale), w części tych tytułów niektórzy z nas pracowali, a są też tytuły niewymienione, którym reklamy jakoś nie zamierzam robić.
Poza jednym przypadkiem. Cieszy Wasze zainteresowanie Auto Techniką Motoryzacyjną! :)
Sprawa druga, od której nie mogę się oderwać. Moje poczatki z literkami w prasie układającymi się często w skróty "KM", "Nm" i tym podobne sprowadzają się, z racji wieku, do jednego tytułu, którego nie mogę pominąć. Był całkowicie polski, był robiony z pasją i... niestety już nie istnieje. Choć jego autorzy mają się całkiem nieźle. Ci co wiedzą o kogo chodzi, to wiedzą. Inni niech szukają, szukają... Myślę o Moto Magazynie, miesięczniku z początku lat dziewięćdziesiątych! Tworzony był przez legendę (zarówno chlubną, jak i mniej chlubną) polskiego dziennikarstwa motoryzacyjnego. Redaktor naczelny publikował w wielu krajach, nie tylko w Polszy. Jego teksty można przeczytać zarówno w UK, USA jak i innych krajach.
Ktoś jeszcze pamięta Moto Magazyn?
Ps. Kwahoo - specjalnie dla Ciebie - http://www.infosamochody.pl/
Tak kiedyś było...
... i tak.