Nowe BMW X5 M50d - test

"Sport" to wyraz chętnie wpychany do większości nowoczesnych samochodów, które często ze sportem nie mają nic wspólnego. Występuje nawet w rozwinięciu skrótu SUV (Sport Utility Vehicle), opisującego funkcjonalny i komfortowy segment aut wielkości mniejszej lub większej szafy. Na rynku można też jednak spotkać modele, które ze sportem łączy coś więcej niż tylko wspomniany skrót. Jednym z nich ma być BMW X5 M50d.
Ten artykuł ma 2 strony:
Nowe BMW X5 M50d — test
Prezentowane BMW X5 jako auto sportowe ma niełatwo już na starcie: jego gabaryty i wysokoprężna jednostka napędowa z pewnością nie kojarzą się z tym, czego po określeniu "sportowy" można by oczekiwać. Inżynierowie z Monachium dołożyli jednak wszelkich starań, aby ta ogromna maszyna miała jak najwięcej sportowych cech.
Nowe BMW X5 w usportowionej wersji M50d wygląda wulgarnie i agresywnie. Niewinna biel połączona z ciemnymi obręczami wyeksponowanymi pod poszerzonymi nadkolami dodaje sylwetce nieco lekkości, ale i tak trudno ukryć okute blachą grubo ponad dwie tony masy własnej ubrane w dodatki z logo M. Sportowo zarysowane zderzaki, listwy progowe czy dodatkowe czarne akcenty są skutecznymi punktami zaczepienia wzroku, nie mniej niż emblematy M na nadkolach czy tylnej klapie. Trójkolorowych symboli nie brakuje też we wnętrzu auta, a nawet na pilocie.
Sportowy sznyt przestronnej i luksusowo wykończonej kabiny podkreślają takie dodatki, jak ozdobne listwy z fakturą plastra miodu, mocno wyprofilowane fotele przeszyte Alcantarą z pasem o tym samym wzorze czy czarna podsufitka. Deska rozdzielcza z opcją zmiany koloru podświetlenia zdominowana jest przez wielki centralny peryferyjny wyświetlacz, obsługiwany nowym dżojstikiem iDrive z gładzikiem. Miękkie elementy robią wrażenie, nie ma tworzyw i materiałów wykończeniowych, do których jakości można by mieć zastrzeżenia. Wszystko jest dopieszczone, jednak miejscowe spasowanie niektórych profili mogłoby być lepsze. Pomysł na kompozycję deski rozdzielczej względem poprzedniej generacji zmienił się znacząco. Kokpit wygląda nowocześniej i bardziej elegancko, choć tak naprawdę rozkład paneli obsługi multimediów czy klimatyzacji (czterostrefowa to koszt 2382 zł) został podobny.
Zobacz również: Ford Focus ST 2.0 TDCI - test
Opcjonalne nagłośnienie Bang & Olufsen High End Surround za 20 031 zł gra bardzo czysto, a scena zbudowana w sporej kabinie powinna zrobić wrażenie nawet na najbardziej wymagających. Osoby wyczulone na punkcie indywidualnych nastaw konkretnych częstotliwości ucieszy z pewnością rozbudowany equalizer.
Spora przestrzeń we wnętrzu sprzyja nie tylko przyjemnym doznaniom akustycznym, ale przede wszystkim gwarantuje komfortową podróż kompletowi pasażerów do około 190 cm wzrostu. Tylna kanapa jest wygodnie wyprofilowana, a dodatkowe centymetry na kolana zapewniają odpowiednio przetłoczone oparcia przednich foteli. Trochę miejsca zostało również na 651-litrowy bagażnik z dodatkowym schowkiem pod unoszoną na pojedynczym siłowniku podłogą. Drażni brak prowadnic rolety maskującej, co skutkuje nie tylko szybkim porysowaniem bocznych plastików, ale również zbędną gimnastyką podczas jej zaciągania. Ponadto opuszczana dolna burta pokrywy bagażnika jest równie efektowna wizualnie jak nieprzydatna; utrudnia załadunek przedmiotów do bagażnika i można się o nią łatwo pobrudzić.
Sportowe fotele w stylu M są ładne, wygodne i nieźle podpierają ciało na łukach, jednak przez brak możliwości pompowania skrzydeł podczas ostrej jazdy lepiej sprawdzały się te z testowanej niedawno serii 4. Na szczęście genialnie wystylizowana kierownica M tak samo dobrze leży w dłoniach. Miejsca w środku jest dużo, siedzi się wysoko, ale podczas manewrowania czuć nieco przytłaczający gabaryt samochodu. Parkowanie ułatwia m.in. kamera o wysokiej rozdzielczości i bardzo dobrze wyskalowane czujniki, jednak ze względu na wymiary i niezbyt dobrą zwrotność trzeba zapomnieć o małych miejscach postojowych wzdłuż często uczęszczanych ulic. W ruchu o bezpieczeństwo czynne dba rozbudowana sieć systemów: monitor martwego pola, asystent pasa ruchu oraz ostrzeżenie przed najechaniem na poprzedzający pojazd i pieszych z opcją automatycznego dohamowania.
Kolejnym atutem są adaptacyjne światła oparte na diodach LED, które wydajnie oświetlają drogę białym, przyjemnym dla oka i niemęczącym światłem, a duży kolorowy HUD gotowy jest przekazać kierowcy niemal wszystkie potrzebne informacje, pozwalając skupić się na drodze.
BMW X5 M50d mimo usportowionego charakteru nadanego przez M Performance w trybie komfortowym brzmi dość łagodnie i jak na M stosunkowo miękko się prowadzi. Auto świetnie wybiera zarówno duże, jak i małe nierówności, skutecznie izolując kabinę od drgań i hałasu. Wysoka kultura pracy jednostki napędowej połączona z naprawdę skutecznym wygłuszeniem pozwala na bezproblemową eksploatację tego auta na co dzień i czerpanie przyjemności ze świetnych osiągów.
Po włączeniu trybu sportowego adaptacyjne zawieszenie wyraźnie nabiera sztywności, a do uszu pasażerów zaczyna docierać przyjemny dźwięk, przywodzący na myśl auto o co najmniej sportowym zacięciu. Odpowiada za to oczywiście odpowiednio zestrojony syntezator dźwięku i skrzynia biegów, która zaczyna lubić wysokie obroty i po przełączeniu w tryb manualny w ogóle nie wtrąca się do poczynań kierowcy.
Po wciśnięciu pedału gazu do końca przeciążenia w kabinie tego dwutonowego SUV-a robią duże wrażenie na kierowcy i jeszcze większe na niemających się czego przytrzymać pasażerach. W przypadku startu z systemem Launch Control lifting skóry na twarzy dorzucany jest w promocji, jednak auto po sześciu startach odmawia dalszego wykonywania procedury startowej i żąda kilkunastu minut wytchnienia.
Wysokoprężny silnik o sześciu cylindrach w rzędzie z bezpośrednim wtryskiem i trzech turbosprężarkach o zmiennym kącie pochylenia kierownic generuje piekielny moment obrotowy rzędu 740 Nm, dostępny od wcale nie tak niskich 2000 obr./min. Jego połączenie z genialnie wysterowaną skrzynią Steptronic kolejny raz udowadnia jednak, że to dobrana para, a maksimum przyjemności można czerpać, operując biegami na bardzo szybkich łopatkach. Nabieranie prędkości autostradowych trwa moment, jednak powyżej 150 km/h czuć wyraźne osłabienie. Masa robi swoje, a zryw do wyprzedzenia przy prędkości autostradowej też nie urzeka.
Niezależnie od aktualnego wskazania prędkościomierza X5 M50d prowadzi się jednak bardzo pewnie. Szerokie na 275 i 315 mm opony w połączeniu z napędem xDrive sprawiają, że auto kurczowo trzyma się asfaltu w łukach, w trybie sportowym praktycznie się nie wychylając. Świetna trakcja robi wrażenie mimo odciskanego przez ponad dwie tony piętna wcale nie tak nisko zawieszonej masy, a płynnie pracujące i mocne hamulce są w stanie na rozsądnej drodze zbić prędkość bez wyraźnego przemęczenia.
BMW X5 M50d to kawał mocnej maszyny o niezaprzeczalnie szerokiej funkcjonalności, która zapewni komfortowe warunki podróżowania na co dzień, dawkując przy tym niemało przyjemności z jazdy. Fakt pewnego kompromisu sprawia jednak, że samochód ten jest ogładzony i nie robi takiego wrażenia, jak obiecuje gęsto przyklejana litera M. Siadając za kółkiem X5 M50d, można spodziewać się wiele, jednak warto pamiętać, że to "jedynie" M Performance. Samo auto w gamie BMW figuruje jako jeden z wariantów X5, a nie osobny model, jak w przypadku X5 M.
Plusy:
Wygląd zewnętrzny i wewnętrzny
Jakość wykończenia
Funkcjonalność i przestronność
Dynamika i osiągi
Zużycie paliwa
Minusy:
Cena
Nieprzemyślane rozwiązania w bagażniku
Ten artykuł ma 21 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze