Zapewne część z Was słyszała o filmie Erica Bany „Love the Beast”. Nie, nie - nie odbiegam od tematu samochodów, wręcz przeciwnie. Wczoraj miałem okazję obejrzeć debiut reżyserski australijskiego aktora i przyznaje szczerze – jestem zachwycony.
Zapewne część z Was słyszała o filmie Erica Bany „Love the Beast”. Nie, nie - nie odbiegam od tematu samochodów, wręcz przeciwnie. Wczoraj miałem okazję obejrzeć debiut reżyserski australijskiego aktora i przyznaje szczerze – jestem zachwycony.
Większość na pewno kojarzy Erica Banę, jako Hektora z „Troi” lub jako komandosa z „Helikoptera w ogniu”. Mi od dziś Bana będzie się kojarzył z australijskimi muscle carami i wielka miłością do samochodów. Nie każdy bowiem wie, że jego hobby to wyścigi samochodowe.
„Love the Beast” jest filmem o miłości. Właśnie tak, o wielkiej miłości człowieka do samochodu, konkretnie do Forda XB Falcon Coupe, którego Eric dostał w wieku 15 lat i posiada do dziś. Nie będę opisywał fabuły, bo uważam, że każdy fan motoryzacji powinien go sam obejrzeć.
Co prawda o filmie już kiedyś pisaliśmy, ale nie mogłem się powstrzymać od podzielenie się moimi wrażeniami.
Niestety film nie jest dostępny w dystrybucji Polskiej i raczej w kinach się także nie pojawi.