Jegomość ze zdjęcia to niejaki Witalij Pietrow, o którym pisaliśmy w zeszłym tygodniu. Zeszłoroczny wicemistrz serii GP2 chciał w tym sezonie przesiąść się do królowej sportów motorowych, a sponsorzy oferowali 15 milionów euro ekipie, w której znajdzie się dla niego miejsce. Czyżby Renault się zgodziło?
Jegomość ze zdjęcia to niejaki Witalij Pietrow, o którym pisaliśmy w zeszłym tygodniu. Zeszłoroczny wicemistrz serii GP2 chciał w tym sezonie przesiąść się do królowej sportów motorowych, a sponsorzy oferowali 15 milionów euro ekipie, w której znajdzie się dla niego miejsce. Czyżby Renault się zgodziło?
Jak podaje francuski serwis autohebdo.fr, który na ogół dysponuje rzetelnymi informacjami, team Roberta Kubicy zdecydował się na zatrudnienie Pietrowa w miejsce drugiego kierowcy.
Informacja wydaje się wiarygodna, wcześniej przy okazji Nicka Heidfelda, wspominaliśmy, że obok stajni Campos, Pietrow ma jeszcze szansę na posadę w Renault. To jednak przeczy "ideologii" zespołu, a właściwie temu, co deklarowało szefostwo.
Po zatrudnieniu Kubicy mówiono, że w planie jest znalezienie kierowcy, który nie byłby gorszy od Roberta i dorównywał mu talentem. Nie wiemy jak jeździ Witalij, ale skoro Gazprom i Sbersbank muszą płacić komuś za miejsce dla niego, to w prostym rozumowaniu można dojść do wniosku, że Pietrow nie musi wygrywać wyścigów, a po prostu reprezentować Rosję w Formule 1.
Z drugiej strony jednak, Rosjanin przegrał w GP2 tylko z Nico Hulkenbergiem, który od tego sezonu będzie reprezentował barwy Williamsa.
Co to oznacza dla Roberta? Prawdopodobnie będzie miał więcej swobody i to on może być w pewnym stopniu traktowany jako pierwszy kierowca, plus zespół wzbogaci się o dodatkowe 15 milionów euro.
Mimo wszystko, płacenie za miejsce w zespole? Niedługo będzie można dojść do wniosku, że w Formule 1 nie jeżdżą utalentowani kierowcy, a tacy, którzy byli w stanie zapłacić za miejsca w teamach. Mieszane uczucia.
Czekamy na oficjalne potwierdzenie.
Źródło: F1.pl