2010 North American International Auto Show w Detroit, czyli największe motoryzacyjne wydarzenie w USA obok targów SEMA, w tym roku wypadło znacznie lepiej niż w roku ubiegłym. W styczniu 2009 ciągle mówiono o kryzysie, a producenci samochodów nie mieli nic nowego do zaoferowania. Teraz jednak było inaczej.
2010 North American International Auto Show w Detroit, czyli największe motoryzacyjne wydarzenie w USA obok targów SEMA, w tym roku wypadło znacznie lepiej niż w roku ubiegłym. W styczniu 2009 ciągle mówiono o kryzysie, a producenci samochodów nie mieli nic nowego do zaoferowania. Teraz jednak było inaczej.
Dziennikarze pisali w zeszłym roku, że ze względu na niewielką popularność oraz panujący wówczas ogólnoświatowy kryzys gospodarczy, który dotknął również rynku samochodowego, targi w Detroit przypominały bardziej imprezę lokalną, aniżeli konkurencję dla chociażby Genewy czy Tokio.
Jednak w tym roku, w dniach 16-24 stycznia, budynek targów odwiedziło 715.000 zwiedzających. Nie jest to wprawdzie jakaś zawrotna liczba jak na warunki Stanów Zjednoczonych, jednak w porównaniu do 2009 mamy do czynienia ze wzrostem liczby gości aż o 65.000.
Nigdy nie miałem okazji zwiedzić opuszczonych budynków w Detroit i pobawić się w berka z mieszkańcami lokalnych slumsów. Może to również nieciekawa sytuacja samego miasta odstrasza zwiedzających? Jeremy Clarkson pisał kiedyś, że kiedy jedzie się samochodem w nocy po ulicach Detroit i widzi się czerwone światło, to lepiej się nie zatrzymywać. Ciekawe jak jest teraz.
Źródło: Autoblog.com