Historia pokazuje, że sportowcom trudno jest powrócić po latach i zaprezentować chociażby cząstkę umiejętności z czasów świetności. Wie o tym Michael Jordan, człowiek, który za życia stał się legendą koszykówki. Uświadamia to sobie właśnie inny Michael, ten z kolei jest legendą wyścigów Formuły 1.
Kiedy Michael Schumacher ogłosił, że powraca do Formuły 1 po trzech latach przerwy (2007-2008-2009) i teraz będzie jeździł w zespole Mercedesa, od razu pojawiły się głosy krytyki próbujące odpowiedzieć na pytanie - dlaczego? Takie "powroty po latach" są tematem rozważań osób zajmujących się psychologią sportu, jednak nawet najwięksi fani Schumiego wątpili w to, że Michael odzyska dawną formę i będzie jeździł w ścisłej czołówce F1.
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej, na kilka dni przed Grand Prix Niemiec, Michael Schumacher potwierdził, że zostaje w zespole Mercedesa na przyszły sezon i jego zdaniem, będzie walczył o tytuł mistrzowski.
"Chcę zdobyć tytuł, to jest mój cel i dlatego tu jestem".
W tym roku jednak Michaelowi nie idzie najlepiej. W klasyfikacji generalnej jest on dopiero na dziewiątej pozycji, a jego partner z zespołu, Nico Rosberg, wyprzedza siedmiokrotnego mistrza świata aż o 53 punkty. Czy naprawdę warto?
Wcześniej pojawiły się spekulacje mówiące o tym, że Schumiego w bolidzie z gwiazdą może zastąpić Kimi Raikkonen, jednak deklaracja Michaela wydaje się uciąć wszelkie tego typu głosy. Powodzenia Michael!
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść, niepokonanym.
Źródło: F1.pl