Garaż marzeń Piotra Ślusarczyka

Garaż marzeń Piotra Ślusarczyka

Garaż marzeń
Garaż marzeń
Piotr Ślusarczyk
05.12.2011 08:00, aktualizacja: 07.10.2022 18:41

Ograniczenie garażu marzeń do 10 aut to narzucenie ciasnego kagańca. Nie jest to zadanie niewykonalne, ale na pewno trudne. Mógłbym stworzyć kilka takich zestawień, opierając się na różnych kryteriach, ale zasady są nieubłagane. Mój garaż marzeń składa się z samochodów, które każdy czytelnik Autokultu na pewno zna. Będą to głównie samochody od niedawna dostępne na rynku (z kilkoma wyjątkami). Zapraszam też do poznania wymarzonych garaży Artura, Bartka, Marcina, Olgierda i Piotrka oraz na forum, gdzie swoje zestawienia możecie przedstawiać także Wy.

Formula Jedi

Formula Jedi
Formula Jedi

Gdy myślę o tym bolidzie, to albo brakuje mi słów, albo mógłbym rozpisać się na tyle, że nikt nie chciałby tego nawet zacząć czytać. Skoro jest to garaż marzeń, załóżmy że jest też w wymarzonym miejscu. W miejscu, gdzie są ogólnodostępne tory wyścigowe, gdzie można wybrać się szalonym bolidem bez homologacji drogowej w sobotę na popołudniowy relaks. Relaks w iście petrolheadowym stylu.

Formula Jedi (ja za kółkiem)
Formula Jedi (ja za kółkiem)

Wybrałem ten bolid, a nie coś większego i bardziej wyrafinowanego, bo nim jeździłem i wrażenia z tej jazdy zapamiętam do końca życia. Uczucie przyspieszenia w Gallardo to jeszcze nic w porównaniu z tym, co się dzieje, gdy przyciśnie się gaz do oporu w takim bolidzie. Takich emocji nie daje też Caterham i podobne konstrukcje. Kto nie przyspieszał w pozycji półleżącej do 100 km/h w ciągu 3 s, przy swędzie spalonych slicków na dohamowaniu przed poprzednim zakrętem, ten nie wie, co to znaczy motoryzacyjna ekstaza.


Alfa Romeo Brera

Alfa Romeo Brera
Alfa Romeo Brera

Bezapelacyjnie jedno z najpiękniejszych aut w historii motoryzacji. Według mnie chyba najpiękniejsze. Jak wiemy, niestety jego produkcja już się zakończyła. Najwyraźniej też Alfa Romeo nie zamierza już kontynuować linii stylistycznej Brery i 159. Ogromna szkoda, bo potrójne przednie reflektory mogłyby na zawsze pozostać znakiem rozpoznawczym tej marki.

Alfa Romeo Brera
Alfa Romeo Brera

Moja wymarzona Brera miałaby czarny lakier, beżowe wnętrze i silnik 1,75 l z turbosprężarką. Zresztą po co jeździć nią szybko? Lepiej się powoli toczyć i liczyć spojrzenia przechodniów. Tyle że do tego mógłby się przydać licznik jak w reklamie AXE, bo kto by się za Brerą nie obejrzał? To też chyba najbardziej racjonalne auto w moim zestawieniu, także z powodu ceny. Dlatego zaraz po Alfie jest kolejna propozycja, czyli…


Lamborghini Gallardo Spyder

Lamborghini Gallardo LP560-4 Spyder
Lamborghini Gallardo LP560-4 Spyder

Gallardo, w skrócie - genialny silnik, świetny napęd i niezawodność. To superauto do jazdy na co dzień. Są samochody, którymi bałbym się podróżować w wielkomiejskim zgiełku. W Gallardo nie ma z tym problemu. Kiedy trzeba będzie pojechać spokojnie, będzie potulne jak baranek. Po przyciśnięciu prawej stopy do deski katapultuje do przodu.

Lamborghini Gallardo LP560-4 Spyder
Lamborghini Gallardo LP560-4 Spyder

Wszystko to przy niezwykłej precyzji prowadzenia i genialnej trakcji dzięki napędowi na wszystkie koła. Nie należy zapominać też o muzyce zapewnianej przez pracę silnika w układzie V10. A poza tym nie mieć żadnego Lamborghini w garażu marzeń? Byłoby to duże niedopatrzenie.


Ferrari  FF

Ferrari FF
Ferrari FF

Niektórzy nie przetrawili tego, że w Maranello powstało takie auto. Ja zaliczam się do obozu jego fanów. Ma napęd na cztery koła, który faworyzuje tył, jest też miejsce dla czterech osób i bagażnik. Teoretycznie można uznać to auto za (prawie) rodzinne.

Ferrari FF
Ferrari FF

Ferrari na wakacje? Teraz to nie problem. A do tego wygląda obłędnie. Nadwozie shooting brake było strzałem w dziesiątkę i w zasadzie FF nie ma konkurencji. Jeśli chcesz mieć takie auto, to nie znajdziesz alternatywy o podobnych osiągach u żadnego innego producenta. Ja i tak nie próbowałbym szukać.


Ferrari  F40

Ferrari F40
Ferrari F40

Legendarne Ferrari. Tak naprawdę nie wiem, czy muszę uzasadniać ten wybór. Wszystko w tym aucie jest idealne i genialne. Stylistyka, silnik, cała konstrukcja, właściwości jezdne - motoryzacyjny ideał. Plakaty z F40 wisiały w tysiącach pokoi młodych fanów motoryzacji w końcu lat 80. i na początku 90., bo o F40 marzył wtedy każdy.

Ferrari F40
Ferrari F40

Dziś dalej marzę o nim ja i wielu innych, dla których żadne inne Ferrari nawet nie dorosło F40 do pięt. Enzo? To świetne superauto, którego brzmienie i wygląd robią wrażenie. Gdybym jednak miał wybierać między Enzo a F40, na pewno postawiłbym na to drugie.


BMW M5

2012 BMW M5
2012 BMW M5

Czas na samochód „normalny”, czyli dużego sedana. Dla mnie wyborem oczywistym jest BMW serii 5, a dokładnie magiczna wersja M, która może być na życzenie zarówno wygodną limuzyną, jak i poskramiaczem supersamochodów. Podoba mi się niepozorność i anonimowość w M5.

2012 BMW M5
2012 BMW M5

Gdyby nie znaczek i widoczne końcówki układu wydechowego, można by powiedzieć, że to zwykła 5er. Tymczasem to istny demon prędkości, którym można zabrać się także w długą podróż z kompletem pasażerów. Nie wyznaję zasady, że nowsze jest wrogiem nowego, więc w moim garażu marzeń chętnie przywitałbym M5 generacji F10


Range Rover

2012 Range Rover
2012 Range Rover

W garażu przydałoby się też mieć auto, które wszędzie dojedzie i zrobi to z kompletem pasażerów, załadowanym bagażnikiem i w dalszym ciągu szybko. Range wydaje się idealny. Podobnie jak 911 nie porzuca swoich pierwotnych kształtów, ale jednocześnie jest nowoczesny.

2012 Range Rover
2012 Range Rover

Za każdym razem, gdy widzę go na drodze, a zdarza się to coraz częściej, automatycznie wzbudza moją sympatię do osoby siedzącej za kółkiem. Wybór Range Rovera nie jest powielaniem schematu, to pewien rodzaj oryginalności, ale racjonalnej oryginalności w dobrym stylu. Chętnie w tym miejscu umieściłbym rewelacyjnego Range Rovera Evoque, ale ze względu na jego mniejszą uniwersalność w zestawieniu zostaje "zwykły" Range.


Porsche 911

Porsche 911 Carrera S
Porsche 911 Carrera S

Jeszcze niedawno w tym miejscu znalazłoby się Porsche 911 oznaczone numerem 997 lub 993. Ale po premierze 991 to ta odmiana jest bezapelacyjnie najładniejsza i - co na razie tylko słyszymy - najlepsza. Co prawda nie było jeszcze okazji zobaczyć jej na żywo, ale zdjęcia w zupełności mi wystarczają.

Porsche 911 Carrera
Porsche 911 Carrera

Z obecnej gamy, bazującej jeszcze na wersji 997, wybrałbym GTS, bo jest to idealny kompromis między Carrerą S a szaloną GT3. Mam nadzieję, że ta wersja z numerem 991 będzie jeszcze lepsza. Dlaczego w ogóle zdecydowałem się na Porsche 911? Głównie z powodu niepowtarzalnej stylistyki i tego, że nie zmienia się gwałtownie, tylko ewoluuje. W tym tkwi siła tego samochodu. Narzekanie, że kolejne generacje (prawie) niczym się od siebie nie różnią, jest w zasadzie pochwałą dla projektantów i konstruktorów tego auta. Porsche od wielu lat tworzy bezapelacyjnie jeden z najpiękniejszych samochodów w historii motoryzacji, mający bardzo ważną cechę – ponadczasowość.


Chevrolet Camaro

Chevrolet Camaro (wersja europejska)
Chevrolet Camaro (wersja europejska)

Bardzo się ucieszyłem, kiedy w ślad za Fordem poszedł Dodge z odrodzonym Challengerem i Chevrolet ze swoim Camaro. Mimo że z tamtych lat wybrałem konstrukcję Dodge’a, to z nowożytnych najbardziej przemawia do mnie Camaro. Po prostu ma to coś. Ale gdybym w Top 10 mógł zmieścić 12 aut, na pewno znalazłyby się tu także nowy Challenger i Mustang.

Chevrolet Camaro (wersja europejska)
Chevrolet Camaro (wersja europejska)

Tymczasem Camaro SS jest moim racjonalnym samochodem marzeń. Czemu nie ZL1? Po pierwsze, mniej osiągalne, po drugie - ponad 400 KM też w zupełności wystarczy. Poza tym SS jest od ZL1 po prostu ładniejsze. Camaro bez wątpienia przyciąga spojrzenia na ulicach, a w kolorze żółtym jest równie często pokazywane palcami jak podobnie polakierowane Lamborghini Gallardo. Nie oszukujmy się: gdy kupujemy takie auto, zależy nam także na tym, aby ludzie się za nim oglądali.


Dodge Challenger

1970 Dodge Challenger
1970 Dodge Challenger

Uwielbiam pony cars, a klasyczny Challenger to moim zdaniem najlepszy ich przedstawiciel. Przód auta pochodzi z jednego z projektów Chargera, który odłożono na półkę. Na szczęście nie zapomniano o nim i użyto w krewnym modelu. Klasycznego Challengera produkowano od 1970 do 1974 roku.

1970 Dodge Challenger
1970 Dodge Challenger

Jego kariera była krótka ze względu na rozpoczynający się kryzys paliwowy w USA, ale nie przeszkodziło mu to stać się jedną z największych legend motoryzacji. Szczególnie jeśli wspomnimy o przygotowanej przez Dodge'a wersji R/T (Road/Track) o mocy 425 KM osiąganych z silnika V8 o pojemności niecałych 7 l. Nic nie zastąpi dźwięku takiego motoru. Nic też nie zastąpiłoby leniwej przejażdżki takim autem, która z pewnością naładowałaby wewnętrzne baterie pozytywną energią.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)