Samochody używaneOpelUżywany Lotus Omega - bardzo szybki sedan

Używany Lotus Omega - bardzo szybki sedan

Lotus Omega
Lotus Omega
Źródło zdjęć: © mat. prasowe / Lotus
Bartosz Pokrzywiński
22.03.2012 16:00, aktualizacja: 30.03.2023 10:01

General Motors jest obecnie największym koncernem motoryzacyjnym na świecie. Amerykański kolos z Detroit nigdy nie pozostawał w tyle za konkurencją, także w segmencie samochodów sportowych. W latach 90. ubiegłego wieku Amerykanie postawili sobie za cel zaatakowanie niemieckich supersedanów. To właśnie wtedy powstał Lotus Omega.

GM liczy sobie już 104 lata. Koncern motoryzacyjny, który od początku istnienia po prostu kupował obecne już na rynku marki i zarządzał nimi w taki sposób, by przynosiły one jak największe zyski, przez pewien czas miał w swoim portfolio także Lotusa.

Brytyjska firma produkująca lekkie i małe sportowe samochody zawsze miała mocne zaplecze inżynieryjne, dzięki czemu odnosiła sporo sukcesów w Formule 1. W 1986 roku, kiedy na rynku była już dostępna I generacja BMW M5 zbudowana na bazie Serii 5 E28, General Motors wykupił Lotusa. Pomysł na wykorzystanie doświadczenia pracowników tej marki pojawił się stosunkowo szybko.

W 1988 roku BMW wprowadziło na rynek M5 E34, które rozwijało już moc 315, a później nawet 340 KM, dzięki czemu auto sprzedało się w przeszło 13 000 egzemplarzy, czyli ponad sześć razy lepiej od swojego poprzednika. Mercedes przygotowywał się do wprowadzenia na rynek modelu 500E bazującego na W124 z ponad 300-konną jednostką napędową V8 pod maską.

Koncern General Motors postanowił wejść w niszę sportowych sedanów, które nie tylko dobrze się sprzedawały, ale miały na celu także poprawę wizerunku marki. Mercedes do pracy nad 500E zaprosił Porsche, a GM, korzystając ze swojego portfolio, przyłączył do projektu Lotusa. Jego zadaniem było podrasowanie Opla Omegi I generacji, by auto mogło rywalizować z konkurencją z Monachium i ze Stuttgartu.

W 1989 roku na targach motoryzacyjnych w Genewie pokazano pierwsze efekty pracy brytyjskich inżynierów, a już w 1990 roku na rynku zadebiutował oficjalnie Lotus Omega. Opel produkował w swoich niemieckich zakładach seryjne Omegi, które wysyłane były do angielskiej miejscowości Hethel. Tam doklejano im znaczki Lotusa i w zależności od rynku zbytu model nazywał się Lotus Omega lub Lotus Carlton.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to jedynie podrasowany sedan Opla. Auto zdradza poszerzone nadwozie z wystającymi nadkolami, agresywny body kit, w skład którego wchodzą przedni zderzak, progi, tylny zderzak oraz spojler umieszczony na klapie bagażnika. Ponadto dzieło Lotusa można rozpoznać po specjalnym kolorze lakieru, który nosi nazwę Imperial Green. Oficjalnie jest to ciemna zieleń, jednak zauważają to tylko kobiety. Mężczyźni widzą tu coś pomiędzy granatem, szarością a czernią.

Ponadto na bocznych listwach przy przednich kołach pojawiło się logo Lotusa, a tylną klapę zdobił napis Lotus Omega. Tylne światła zostały delikatnie przyciemnione, a pod nadkola trafiły opony z unikatowymi felgami aluminiowymi, dostępnymi tylko dla tego modelu.

Z przodu zamontowano opony o wymiarach 235/45 ZR17, z tyłu 265/40 ZR17. Co ciekawe, specjalnie dla tego modelu firma Goodyear zaprojektowała opony z wytłoczonym oznaczeniem greckiej litery Omega. Podobno ich dedykowany bieżnik pozwolił skrócić sprint od 0 do 100 km/h nawet o około 0,5 s.

Pod maską Lotusa Omegi miała początkowo pracować 6-cylindrowa, rzędowa jednostka 3,0 l, jednak okazało się, że jest ona zbyt słaba. Inżynierowie Lotusa zwiększyli jej pojemność do 3,6 l i dołączyli dwie turbosprężarki. Początkowo pracowano także nad połączeniem kompresora oraz turbosprężarki, jednak zrezygnowano z tego rozwiązania.

Zastosowanie dwóch turbin pozwoliło na ograniczenie turbodziury oraz uzyskanie mocy maksymalnej 377 KM przy 5200 obr./min. i 568 Nm momentu obrotowego dostępnego przy 4200 obr./min. Ponad 104 KM uzyskane z 1 l pojemności to naprawdę imponujący wynik.

Moc trafiała na tylną oś za pośrednictwem 6-biegowej, manualnej przekładni ZF zapożyczonej z Chevy Corvette. Według danych fabrycznych ważący 1663 kg Lotus Omega przyspieszał od 0 do 100 km/h w 5,3 s, jednak w praktyce przyspieszenie oscylowało w granicach 4,8-5,1 s. To pozwoliło zamieść pod dywan nie tylko BMW M5 E34, Mercedesa 500E, ale także Ferrari Testarossę i rywalizować bezpośrednio z Porsche 911 Turbo generacji 964, które tak jak Omega produkowane było w latach 1990-1992.

W przeciwieństwie do innych niemieckich rywali prędkość maksymalna sedana GM nie była ograniczona elektronicznie i auto z łatwością rozpędzało się do ponad 280 km/h. Lotus zadbał także o prowadzenie, auto dostało obniżone oraz utwardzone samopoziomujące się dla tylnej osi zawieszenie, a także wentylowane tarcze hamulcowe o wymiarach 330 mm z przodu oraz 300 mm z tyłu z 4- lub 2-tłoczkowymi zaciskami. Wszystkie te zabiegi sprawiły, że auto prowadzi się rewelacyjnie, a na zakrętach bardzo łatwo daje się prowadzić w kontrolowanym nadsterownym poślizgu.

We wnętrzu znajduje się topowe wyposażenie Omegi A. Są w nim klimatyzacja, pełna elektronika oraz skórzana tapicerka. Gdyby nie prędkościomierz wyskalowany do 300 km/h oraz kierownica z logo Lotus Omega, trudno byłoby się domyślić, że to auto ma takie same osiągi jak 12-cylindrowe Ferrari z centralnie umieszczonym silnikiem.

Wydaje się więc, że Lotus Omega to złoty środek dla wszystkich tych, którzy szukają bardzo szybkiego i praktycznego auta do jazdy na co dzień. Faktycznie, jedynym problemem w codziennym użytkowaniu mogą być niskoprofilowe opony, utwardzone zawieszenie oraz gorszy promień skrętu. Poza tym to zwykła Omega z bagażnikiem o pojemności 520 l, tylną kanapą, normalnymi pasami, zagłówkami i wszystkim tym, co znajduje się w dzisiejszych autach.

W praktyce jednak nie jest tak pięknie. Pierwszym problemem będzie znalezienie używanego egzemplarza za rozsądne pieniądze. Łącznie powstało 950 egzemplarzy tego modelu, z czego 630 sztuk z kierownicą po lewej stronie. W Polsce znalezienie używanej Omegi graniczy z cudem, podczas gdy za naszą zachodnią granicą w zależności od stanu technicznego auta trzeba zapłacić od 70 000 do nawet 140 000 zł.

Kolejnym problemem są części zamienne, a raczej ich brak. O ile tarcze hamulcowe czy elementy zawieszenia da się sprowadzić, o tyle części blacharskie są praktycznie niedostępne. Nie ma sztywnego cennika części zamiennych do tego modelu. Co więcej, użytkownicy skarżyli się na problemy z układem elektrycznym.

Jeśli jednak uda się znaleźć używany egzemplarz, warto zwrócić uwagę na to, czy jest to na pewno oryginalny Lotus (oryginalny lakier, pełne wyposażenie, felgi). Należy też zdjąć wykładzinę z wnętrza bagażnika i zobaczyć, czy nie jest on przerdzewiały. Dokładnie trzeba też obejrzeć progi. Części blacharskie robione są na specjalne zamówienie, a Omega miała problemy z rdzą.

Mimo wszystko jednak jest to auto, które już teraz przeszło do historii. Amerykański koncern motoryzacyjny udowodnił, że dobra współpraca pomiędzy Oplem i Lotusem może przynieść rewelacyjne rezultaty. Lotus Omega to jedno z tych aut, którymi trzeba przejechać się przed śmiercią. Swego czasu był to nawet najszybszy sedan na świecie.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)