Nissan Gloria Gran Turismo Ultima to kawał samochodu, który mógłby sobie świetnie poradzić w Europie© fot. Mateusz Lubczański

Nissan Gloria Gran Turismo Ultima - pierwszy kontakt z wyjątkowym egzotykiem

Mateusz Lubczański
10 listopada 2020

"Panie, to BMW to na sprzedaż?" – zapytał mnie przechodzący obok Nissana Gloria Gran Turismo Ultima ochroniarz. To pierwszy egzemplarz tego modelu zarejestrowany w Polsce, a pas przedni mógł zasugerować bawarskie pochodzenie auta. Pomimo tego podobieństwa, Nissan w połowie lat 90. naprawdę nie miał się czego wstydzić.

W 1995 roku na europejskim rynku pojawiło się BMW Serii 5 (E39), do dzisiaj uważane za jeden z najpiękniejszych modeli marki. Mercedes powoli szykował się do wprowadzenia na drogi "okulara", który… no cóż, nie jest szczególnie ceniony ze względu na swoją podatność na rdzę. Nissan za to mógł pochwalić się co najwyżej Maximą, która na Starym Kontynencie nie przebiła się do szerszej świadomości klientów. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała w Japonii.

Nissan Gloria Gran Turismo różniła się od Bourghama chociażby światłami
Nissan Gloria Gran Turismo różniła się od Bourghama chociażby światłami© fot. Mateusz Lubczański

W Japonii bowiem w połowie 1995 roku pojawił się Nissan Gloria, który był niemal bliźniaczy z Nissanem Cedrikiem czy Cimą. Szczerze mówiąc, rozpracowanie gamy Nissana z połowy lat 90. może doprowadzić człowieka na skraj załamania nerwowego. Pomijając miliony wersji niemal tej samej konstrukcji, w tym samym czasie Japończycy oferowali Glorię jako czterodrzwiowego sedana (np. takiego ze zdjęć, to generacja Y33), Glorię dla konserwatywnych klientów (na generacji Y31) oraz Glorię kombi (na jeszcze starszej, pamiętającej początek lat 80. platformie Y30).

Wróćmy jednak do bohatera, który zawitał na polskiej ziemi i nawet dzisiaj robi świetne wrażenie. Oczywiście nie do każdego trafi "sportowy" przód, ale Nissan oferował też "klasyczną" wersję Brougham. Szyby nie mają ramek, a obniżone nadwozie o wiele bardziej pasuje białej limuzynie, która mogłaby spokojnie rywalizować z BMW czy mercedesami tamtego okresu. Uwagę zwracają też emblematy – nie ma tu znaczka Nissana, bo każdy model miał swoje własne oznaczenie.

Otwieram drzwi, gdzie wita mnie pluszowa tapicerka i grube dywaniki. Japończycy niespecjalnie lubują się w użyciu skór, które według nich mają same wady: są nieprzyjemne zimą, parzą latem, nie pochłaniają wilgoci oraz trzeszczą przy poruszaniu się. Tutaj widać specyficzne podejście, zwłaszcza w detalach – regulacja fotela pasażera przez osoby siedzące na tylnej kanapie nawet dziś wydaje się być zarezerwowane dla samochodów typowo luksusowych.

Jakość wykonania wnętrza stoi na naprawdę wysokim poziomie
Jakość wykonania wnętrza stoi na naprawdę wysokim poziomie© fot. Mateusz Lubczański

Pod maską też "nie ma biedy". Rzędowe 4-cylindrowe silniki? Dobre sobie! Mamy tu 6-cylindrowy, 3-litrowy motor V6 z rodziny VG wspierany przez turbosprężarkę. Ma 270 KM, które trafiają na tylną oś poprzez automatyczną skrzynię biegów. Sprint do setki? W takim wygodnym wydaniu nie jest specjalne istotny, ale wynosi ok. 7 s. Nissan był nawet w stanie dołożyć nawet napęd na cztery koła (ATESSA E-TS), chociaż tylko w połączeniu z rzędową "szóstką" RB25DET. Tak, tej z rodziny jednostek wykorzystywanych w modelach Skyline.

Egzemplarz, który przybył na polskie drogi, przywiózł ze sobą też trochę japońskich drobiazgów – świetną instrukcję obsługi, dalekowschodnie drobne i rachunki za paliwo, żeński głosik witający kierowcę przy każdym odpaleniu silnika. Ma też fioletowy kogut, który wygląda dość osobliwie, ale pełni istotną rolę – w przypadku awarii właśnie jego używa się do sygnalizowania problemów. Alternatywą są flary. Katalog akcesoriów robi jeszcze większe wrażenie. Mamy babcine, szydełkowane narzuty czy dywaniki ze wzorami.

Nissan Gloria - instrukcja obsługi
Nissan Gloria - instrukcja obsługi© fot. Mateusz Lubczański

Gloria – nawet na rynku japońskim – nie cieszyła się zdumiewającą popularnością, a Nissan już wtedy borykał się z problemami. Zarząd delikatnie odłączył się od rzeczywistości, co przekładało się na spadek sprzedaży, również w Stanach Zjednoczonych. Wystarczy zresztą przypomnieć, że do 1999 Gloria była ”składana” na trzech różnych modelach. Co za dużo, to niezdrowo. Swoje zrobił też kryzys gospodarczy z 1997 roku. Gdy Gloria została zastąpiona przez Fugę, firma już mocno współpracowała z Renault. Bez tego Japończycy być może nie poradziliby sobie później w Europie.

Ale co najważniejsze, taki zalew modeli w Japonii sprawia, że zakup takiego auta nie wiąże się z wyjątkowo dużym uszczupleniem finansów. Poszukiwania można zacząć już mając 20-30 tys. zł, choć trzeba się liczyć z tym, że niecodzienny samochód będzie wymagał nieco więcej opieki, zwłaszcza jeśli chodzi o "blacharkę".

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/35]
Źródło artykułu:WP Autokult
Komentarze (0)