Przemierzając hale targowe w Chicago można się było natknąć na ciekawy okaz - oto niezwykle wściekły pomarańczowy kolor skrywający pod sobą równie wściekłą ilość mocy gotową do boju. Chciałoby się rzec "tak, tego właśnie mi potrzeba". Jeśli właśnie w ten sposób pomyśleliście, to mógł to być dla Was strzał w 10, bowiem autko to nazywa się po prostu "YES!".
Przemierzając hale targowe w Chicago można się było natknąć na ciekawy okaz - oto niezwykle wściekły pomarańczowy kolor skrywający pod sobą równie wściekłą ilość mocy gotową do boju. Chciałoby się rzec "tak, tego właśnie mi potrzeba". Jeśli właśnie w ten sposób pomyśleliście, to mógł to być dla Was strzał w 10, bowiem autko to nazywa się po prostu "YES!".
No może nie tak do końca, bo pełna nazwa tego małego potwora to YES! 3.2 Roadster. W pełni sobie na tę nazwę zasłużył - zaczynając od końca, bez sprzeczania się można powiedzieć, że jest to roadster (producent dostarcza opcjonalny hardtop dla zimnych klimatów - u nas bez dachu by się nie obeszło). Co natomiast robi magiczna liczba 3.2 w nazwie? Cóż, domyślam się, że nie zgadniecie... Dokładnie taka jest pojemność silnika tego autka - standardowo produkuje on 255KM, które rozpędzają go do 100km/h w 4,8 sekundy, jednak można sobie "zażyczyć" turbinę, która dodaje mu dodatkowe 100KM, redukujące czas na "setkę" do trochę poniżej 4 sekund. To wszystko jednak nic przy wersji 415konnej, którą zawdzięczamy lekkim modyfikacjom i kilku dodatkowym "pudłom". Cena za pierwszą wersję to 77,995$, następna kosztuje już 97,995$, a do ostatniej dorzucimy jeszcze 7,995$. I w taki oto sposób rozwiązaliśmy tajemniczą zagadkę nazwy - ostatnie słowo "YES!" chciałoby się wypowiedzieć po usłyszeniu cen... Lecz brzmiałoby to raczej, jak "tak, heh - dziękuję bardzo i do widzenia".
Źródło: autoblog[block position="inside"]10766[/block]