Alfa Romeo 156 GTA - autofascynacje

Alfa Romeo 156 GTA - autofascynacje

For. Paweł Kaczor
For. Paweł Kaczor
Paweł Kaczor
23.01.2014 20:18, aktualizacja: 08.10.2022 09:45

Jak mawiał Jeremy Clarkson, każdy prawdziwy fan motoryzacji chociaż raz w życiu powinien mieć Alfę Romeo. Bez względu na to, czy ktoś darzy sympatią czy antypatią tego angielskiego jegomościa, nie sposób nie odnieść wrażenia, że w jego słowach jest wiele prawdy.

Włoskie samochody zawsze miały w sobie to coś. Coś, co sprawiało, że na widok auta zaprojektowanego przez radosnych mieszkańców kraju w kształcie buta nie tylko odwracały się głowy, ale także mocniej zaczynały bić serca. Być może Fiaty Panda lub Siena nie są niespełnionymi marzeniami nastolatków, jednak plakaty z tworami takich manufaktur jak Lamborghini, Ferrari czy Maserati wciąż zdobią ściany pokoi mniejszych i większych chłopców.

For. Paweł Kaczor
For. Paweł Kaczor

Swoje trzy grosze do motoryzacyjnej stylistycznej włoskiej szkoły dorzuca Alfa Romeo. Alfa Romeo, czyli marka, której samochody są piękne, ale nie tak nieosiągalne dla większości jak produkty wcześniej wymienionych marek. Z jedną z takich ponadczasowych Alf miałem okazję się spotkać. Uprzedzając fakty, zdradzę, że było to bardzo emocjonujące spotkanie.

Nie dla idiotów

Obserwując to, co porusza się po polskich drogach, można zauważyć wyraźny brak polotu, fantazji i wrażliwości na piękno. Bo jak inaczej skomentować szarobure setki Volkswagenów, Škód czy Chevroletów snujących się warszawskimi arteriami, ze smutnymi twarzami za kierownicą? Oczywiście pomijam aspekt finansowy, który bardzo często pokłady fantazji potrafi zredukować do minimum.

Idąc dalej tym tropem: czy zwykły śmiertelnik, ciężko pracujący 8 godzin dziennie i zapatrzony w niemiecką technologię uzna właściciela Alfy Romeo 156 za osobę o nadmiernej fantazji i wrażliwości na piękno? Z pewnością nie. Nawet najmocniejsza wersja GTA tego klasycznego sedana, zaprojektowana 17 lat temu u większości osób nie wywoła szybszego bicia serca połączonego z migotaniem przedsionków.

For. Paweł Kaczor
For. Paweł Kaczor

Prawdziwi fani motoryzacji dostrzegą jednak w tym modelu coś zjawiskowego. Coś, co sprawia, że z pozoru pozbawiona polotu linia klasycznego sedana przykuwa wzrok i nie pozwala o sobie zapomnieć jeszcze przez jakiś czas od zniknięcia z pola widzenia.

Zaprojektowane przez Centro Stile nadwozie modelu 156 nie ma żadnych kantów ani ostrych załamań. Całość wygląda spójnie, sterylnie i… czysto, a takie dodatki jak klamki tylnych drzwi ukryte gdzieś w okolicach słupka C czy czerwone zaciski hamulcowe z wygrawerowanym logo marki dodają kilka punktów w kategorii "wdzięk i urok".

Mam wrażenie, że to auto śmiało mogłoby być wciąż produkowane w niezmienionej formie i pomimo upływającego czasu z powodzeniem zdobiłoby witryny niejednego salonu.

O klasycznej linii nadwozia okraszonej odpowiednią dawką włoskiego uroku śmiało można powiedzieć, że jest ponadczasowa. A jakimi słowami opisać projekt wnętrza? OK, być może monochromatyczne wyświetlacze oraz nieco wytarta skóra na fotelach dają do zrozumienia, że ten samochód nie powstał w czasach fascynacji Facebookiem, ale ogólny projekt deski rozdzielczej z konsolą środkową skierowaną ku kierowcy świadczy o tym, że Włosi jak mało kto znają się na rzeczy.

Fot. Paweł Kaczor
Fot. Paweł Kaczor

Charakterystyczne dla wersji GTA mięsiste fotele umieszczone w głębokich tubach, obrotomierz oraz prędkościomierz wyskalowany do imponujących nawet jak na obecne czasy 300 km/h czy chociażby takie drobnostki jak napisy ”Aqua” oraz ”Benzina” na odpowiednich wskaźnikach potrafią poszerzyć uśmiech wielu fanów motoryzacji. W najostrzejszej i najlepiej przyprawionej odmianie modelu 156 absolutnym wywoływaczem uśmiechu oraz sprzedawcą olbrzymich pokładów radości jest jednostka napędowa umiejscowiona pod przednią maską.

Sorry, takie mamy czasy

Jeśli spojrzeć na zdobycze techniki odpowiadające za napęd współczesnych usportowionych sedanów czy gorących hatchbacków i zestawić te przykryte toną plastiku niewielkie jednostki wspomagane turbosprężarkami z widokiem widlastej szóstki, dumnie prężącej się pod przednią maską Alfy Romeo 156 GTA, można uronić łzę. Ekolodzy i downsizing zawładnęli całym motoryzacyjnym światem. Cóż, takie mamy czasy.

Model GTA powstał jednak w czasach, kiedy ekolodzy nie wciskali nosa we wszystkie sprawy i kiedy moc zwykle była czerpana z pojemności skokowej, a nie samochodowej viagry w postaci turbosprężarek.

Fot. Paweł Kaczor
Fot. Paweł Kaczor

Pod maskę najmocniejszej Alfy 156 trafił więc silnik o pojemności 3,2 l i sześciu cylindrach ułożonych w kształt litery V, rozwijający moc 250 KM. Warto wspomnieć, że ten sam motor odpowiadał za napęd mniejszej siostry, czyli modelu 147 GTA, pojawił się także w ostatnich egzemplarzach innej sportowej Alfy - GTV.

Niewątpliwym atutem tej jednostki napędowej jest jej… wygląd. Tak, dobrze przeczytaliście. Widlasta szóstka potrafi zachwycić nie tylko niskim i gardłowym dźwiękiem, ale także tym walorami estetycznymi. Chromowane kolektory ssące, w których można przejrzeć się niczym w lustrze, oraz niemal absolutny brak plastikowych osłon sprawiają, że przednia maska tego auta mogłaby być przezroczysta. Dbałość o detale nawet w tak nieczęsto oglądanych na co dzień miejscach jest wręcz zadziwiająca.

Również osiągi potrafią zawstydzić wiele współczesnych aut. Aby osiągnąć pierwszą setkę, ten usportowiony sedan Alfy Romeo potrzebuje niewiele ponad 6 s (dokładnie 6,3 s od 0 do 100 km/h). Jak już wspomniałem, pozbawiony turbosprężarki wolnossący silnik rozwija moc niezwykle harmonijnie, bez nagłych skoków momentu obrotowego czy gwałtownego przyrostu mocy. GTA niemal od każdej prędkości przyspiesza dynamicznie i z gracją, nie wydając z siebie odgłosów błagających o litość.

Fot. Paweł Kaczor
Fot. Paweł Kaczor

Niestety, przedni napęd i umiejscowiony w okolicach przedniej osi stosunkowo ciężki silnik nie wpływają pozytywnie na prowadzenie. Podsterowność w skrajnych przypadkach jest mocno wyczuwalna, a samo auto potrafi wyzwać kierowcę na pojedynek. Dlatego jednym z pożądanych usprawnień w wersji GTA jest stosowany u włoskiego producenta mechanizm różnicowy o lakonicznej nazwie Q2. 156 GTA chwycona męską dłonią i traktowana stanowczo potrafi jednak zafundować niezapomniane wrażenia z jazdy. Czy ten usportowiony sedan nadaje się do codziennego współżycia? Nie do końca. O ile obniżone i utwardzone zawieszenie nie jest mocno bezkompromisowe i toleruje uroki naszych dróg, o tyle promień zawracania przekraczający 12 metrów zawstydza nawet duże SUV-y. Wąskie uliczki oraz zatłoczone parkingi nie są tym, co usportowiona Alfa lubi najbardziej.

Czy każdy prawdziwy fan motoryzacji chociaż raz w życiu powinien mieć Alfę Romeo? Po spotkaniu z modelem 156 GTA odpowiadam "tak". Być może nie każdy będzie w stanie zobaczyć w tym kilkunastoletnim sedanie pokłady piękna i stylu, ale absolutnie każdy, kto w samochodach stara się dostrzec coś z pozoru niezauważalnego i nienamacalnego, zrozumie fenomen tkwiący w połączeniu nazwy Alfa Romeo z trzema magicznymi literami GTA.

Epilog

*Jestem alfisti?

Alfisti, alfaholik, alfiarz – określeń na miłośnika popularnej włoskiej marki jest przynajmniej kilka. Jednak już to o czymś świadczy, no bo jak nazywają się miłośnicy np. Renault? Albo Subaru? Subaraki? Zawsze zastanawiało mnie, skąd ta miłość do Alfy właśnie.

Kiedy jeszcze nie miałem Alfy, kojarzyłem ją z delikatnym, ładnym, dobrze wyposażonym i psującym się samochodem. Tyle. Może do dziś nie miałbym Alfy, gdyby nie fakt, że kolega pożyczył mi kiedyś swoją 156 z silnikiem 2,5 V6. I zaczęło się. Głos, dynamika i kultura pracy dziecka legendarnego włoskiego konstruktora Giuseppe Busso sprawiały, że autem chciało się jeździć i jeździć. Sam szukałem okazji, żeby wsiąść w skórzane fotele, przekręcić kluczyk i dać się ponieść.

Fot. Paweł Kaczor
Fot. Paweł Kaczor

Ta Bella to żona. Jednak ja zapragnąłem czegoś bardziej sportowego, charakternego – kochanki. Tak trafiłem na Alfę 156 GTA. Samochód unikalny. Prawdziwe Gran Turismo w starym stylu, stworzone dla kierowcy. W żadnym innym aucie, którym jeździłem dotychczas, nie czułem takiej przyjemności z prowadzenia, odczucia jazdy i dźwięku silnika. Niektórzy mówią, że dźwięk GTA jest najlepszy spośród wszystkich V6. Oczywiście, że mógłbym mieć nowsze auto, spalające mniej benzyny, bardziej przystępne w miejskiej dżungli, ale ta bezkompromisowość Alfy GTA jest wpisana w jej charakter. I tak jak w kobiecie doskonałej, oprócz cudownego charakteru, mężczyzna ma do czynienia z pięknym i wiecznie młodym wyglądem. *

Alfa Romeo 156 GTA - galeria zdjęć

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/21]

Jeśli masz nietuzinkowy samochód i chcesz go zaprezentować szerszemu gronu, napisz do nas na adres redakcja@autokult.pl, wpisując w temacie ”Autofascynacje”. Za pomoc w realizacji tego materiału dziękuję Pawłowi.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)