Poradniki i mechanikaJazda youngtimerem - cz. 6: walka o życie, czyli początki eksploatacji Mercedesa 190 W201

Jazda youngtimerem - cz. 6: walka o życie, czyli początki eksploatacji Mercedesa 190 W201

Mercedes W201
Mercedes W201
Źródło zdjęć: © fot. Kamil Kobeszko
Kamil Kobeszko
07.11.2012 15:00, aktualizacja: 30.03.2023 12:08

Kupno youngtimera to dopiero początek drogi. Dużo ważniejsze i trudniejsze może być jego używanie i doprowadzenie do dobrego stanu. Jak wyglądają początki eksploatacji auta kupionego za grosze? Jaki w rzeczywistości okazał się stan techniczny?

Szał poszukiwań i zakupów minął - to opisywałem w poprzednich częściach. Przyszedł czas na weryfikację stanu technicznego i naprawy. Na początek te najważniejsze, tak aby można było auta używać w normalnej, bezpiecznej eksploatacji. Ale zanim zaczęła się renowacja, samochód należało przerejestrować i ubezpieczyć.

Przyznam, że już tutaj zaczęły się schody. Przy rejestracji należy przynieść stare tablice rejestracyjne. Niby formalność, ale nie tym razem. Okazało się, że stare są tak przymocowane, że żadne sposoby ich odkręcenia nie zadziałały. Płyny penetrujące, wkrętarki, wiele różnych śrubokrętów - nic nie pomogło.

Cztery śruby przedniej tablicy były tak skorodowane, że mimo dwóch godzin uporu i wytrwałości przy pracy zakończyła się ona fiaskiem. Z pomocą przyszedł dopiero pobliski warsztat, który wyświadczył mi drobną przysługę – jednak narzędzia pneumatyczne czynią cuda.

Po formalnościach w urzędzie przyszła pora na znalezienie atrakcyjnej polisy OC. Przyznam, że w tym przypadku "atrakcyjna" to niewłaściwe określenie. Wybrałem mniejsze zło. Przy pojemności silnika 2000 cm3, użytkowaniu w dużym mieście, stosunkowo niewielkim wieku kierowcy i starym pojeździe stawki okazały się naprawdę spore.

Sporo ofert przekraczało wartość pojazdu, niektóre nawet dwukrotnie. Dlatego zdecydowałem się zostać jedynie współwłaścicielem z osobą, która ma większe zniżki. Przy maksymalnych zniżkach koszt takiego ubezpieczenia w skali roku to około 700zł (przy najatrakcyjniejszej ofercie).

Renowacja - początek

Przyznam, że na początku nie wiedziałem, od czego zacząć – tyle tego było. Dlatego auto stało i czekało na jakiś plan działania. Ja w tym czasie spędzałem godziny, czytając fora internetowe i poradniki. W końcu doprowadzenie do dobrego stanu technicznego miało nie kosztować fortuny.

Nie jest sztuką przeprowadzenie renowacji takiego auta za 6000-8000 zł. Sztuką jest tak to zrobić, aby samochód wyglądał na zadbany, a łącznie z zakupem był tańszy od porównywalnych aut tego samego modelu.

Dlatego po sporządzeniu listy czynności i ustaleniu priorytetów zdobyłem wszystkie wydania książek o naprawach Mercedesa 190 W201. Wiedzę uzupełniły fora, na których znalazłem naprawdę wiele przydatnych informacji. Przyznam, że lektura tych witryn była przyjemnością, bo wielu właścicieli tego modelu to prawdziwi pasjonaci z ogromną wiedzą.

Naprawy zacząłem od wizyty w serwisie gazowym. Tego, niestety, nie mogłem zrobić samodzielnie, a wymiana przełącznika była konieczna z punktu widzenia bezpieczeństwa. Mimo że nie przewidywałem eksploatacji na tym paliwie alternatywnym, to jednak niestety trzeba było to zrobić.

Z polecenia kolegi z redakcji odwiedziłem jeden z warszawskich serwisów. Zamontowanie nowego przełącznika trwało może 20 minut. Dzięki temu już nie groziło nagłe odłączenia zasilania, co opisywałem w poprzedniej części cyklu. Do tego przeprowadzony został przegląd instalacji z wymianą filtra i regulacją.

Auto po zakupie zaczęło mieć tendencję do gaśnięcia na zimnym silniku. Podejrzewałem, że winą wszystkiego jest instalacja gazowa, stąd wizyta w warsztacie. Niestety nie miałem racji. Instalacja została wyregulowana tak, aby auto nie gasło przy zasilaniu gazem. Problemy z zasilaniem benzyną pozostały, a ja dostałem namiary do specjalisty od regulacji wtrysku mechanicznego.

Przy okazji serwisu instalacji dowiedziałem się, że poprzedni właściciel przy deklarowanej wymianie filtra przed 4 miesiącami chyba zapomniał włożyć nowy. Jego brak zdziwił nawet doświadczonego mechanika i razem zastanawialiśmy się, jakim cudem reduktor gazu przeżył taką dawkę zanieczyszczeń. Wiadomo przecież, że czystość LPG tankowanego na stacjach pozostawia wiele do życzenia.

Skoro auto radziło sobie jedynie na gazie, to na takim paliwie pozostało mi przejeździć kilkadziesiąt najbliższych kilometrów. Zawsze to lepiej, niż miałoby gasnąć. Koszt całego serwisu to 180 zł.

Kolejnym ważnym punktem na mojej liście prac było ustawienie zbieżności. Piszczące koła przy każdym skręcie to nic fajnego. Tym bardziej że nie tak jeździ się mercedesem. Problemem w przypadku takich samochodów jest to, że w serwisach nikt nie traktuje ich właścicieli poważnie.

Dla wielu to nie jest youngtimer, tylko zwykły rupieć, który sprawi wiele problemów podczas jakiejkolwiek naprawy. Tak też zostałem potraktowany – co prawda przyjęto mnie, ale nagle się okazało, że śruby do ustawiania zbieżności są tak zapieczone, że nic z tego.

Mercedes W201
Mercedes W201© fot. Kamil Kobeszko

Czekała mnie zatem wizyta w zaprzyjaźnionym warsztacie, gdzie śruby miały zostać poluzowane. Jak się okazało, wcale nie były zapieczone i z takim stanem rzeczy udałem się na ustawienie zbieżności, która mimo 20 lat eksploatacji została ustawiona wręcz idealnie – aż byłem dumny z mojego Mercedesa.

Przy okazji okazało się, że przez wszystkie wcześniejsze kilometry auto jeździło z poluzowaną śrubą od zbieżności tylnej osi. Nic dziwnego, że sprzedawca nie zalecał przekraczania 70 km/h, mówiąc, że mogę nie opanować samochodu.

Na każdej nierówności oś tylna była przekręcana i zbieżność ustawiała się w przypadkowy sposób. Skutkowało to tym, że po wjeździe np. w studzienkę tylna oś przeskakiwała o pół metra w lewo lub prawo! Przyznam, że raz ledwo opanowałem samochód. To było jedno z lepiej wydanych 80 zł w moim życiu.

Przy okazji wspomnianej wizyty w zaprzyjaźnionym warsztacie była okazja, aby uważniej przyjrzeć się mechanice. Okazało się, że w wszystkie części zawieszenia są w dobrym stanie, podobnie jak hamulce. W układzie kierowniczym stwierdzono minimalny luz, ale to normalne w samochodzie eksploatowanym na polskich drogach. Do tego brak wycieków, jedynie nieznaczne pocenie się uszczelki pod miską olejową. Ogólnie lepiej, niż wskazywał na to zewnętrzny wygląd samochodu.

Przyznam, że samochód po kupnie był dość zaniedbany i wymagał odświeżenia, choćby w postaci porządnego mycia z zewnątrz i wewnątrz. Widać, że dawno nikt tego nie robił – auto było raczej używane niż dopieszczane. Tym razem miało być inaczej.

Mercedes W201
Mercedes W201© fot. Kamil Kobeszko

Po całym weekendzie pracy, myciu karoserii, odkurzaniu, wypraniu całej tapicerki, wyczyszczeniu i zabezpieczeniu plastików wewnątrz auto zaczęło wyglądać zupełnie inaczej. To chyba najprzyjemniejsza część prac, bo od razu widać efekty przy małym nakładzie pracy i środków.

Dopełnieniem było wyczyszczenie wszystkich zaśniedziałych chromów, m.in. atrapy chłodnicy i listew. Plastiki pokryłem środkiem czerniącym, podobnie jak boki opon. To był pierwszy przebłysk prawdziwego Mercedesa. Warto też było wyczyścić komorę silnika – chyba nikt nigdy tego nie robił, a po otwarciu maski widok znacznie się zmienił.

Okazało się na przykład, że pompa ABS-u ma oryginalne oznaczenia Boscha, a nie jest po prostu czarna. Podobnie z wnętrzem klapki wlewu paliwa. Po wyczyszczeniu moim oczom ukazała się tabliczka z zalecanymi wartościami ciśnienia powietrza w oponach.

Komora silnika jeszcze przed czyszczeniem i usuwaniem rdzy
Komora silnika jeszcze przed czyszczeniem i usuwaniem rdzy© fot. Kamil Kobeszko

Szkoda jedynie, że przebłysk był tak krótki, bo już następnego dnia Mercedes zawiódł. Jednak zdecydowanie z mojej winy. Czyszczenie trwało długo, a drzwi pozostawały otwarte. Spowodowało to świecenie się dwóch lampek we wnętrzu. Nic dziwnego, że akumulator się rozładował.

Ale mimo to Mercedes walczył – odpalił i jechał. Jednak tu dało o sobie znać gaśnięcie zimnego silnika – po 300 metrach zgasł i na ponowne odpalenie prądu już zabrakło. Jednak po pożyczce prądu silnik znów działał i udało się dojechać do celu.

Gaśnięcie to najpoważniejsza przypadłość. Jeździłem tak przez jakieś 500 km (i to w centrum dużego miasta). Jednak stopniowo było coraz gorzej. Na benzynie auto nie trzymało wolnych obrotów – na luzie silnik chodził na około 400-500 obr./min, przez co od razu gasł (zalecane 700-800 obr./min). Na gazie chodził stabilnie jedynie na ciepłym silniku.

Zatem strategia jazdy była prosta – należało rozgrzać auto do około 70 stopni Celsjusza, jeżdżąc bez zatrzymywania się (wtedy gasło). Najtrudniej było przy wyjeździe z parkingu. Zdarzało się, że samochód gasł przy każdym ruchu w przód albo w tył. Nauczyłem się zatem zawsze tak parkować, aby wyjeżdżać od razu przodem.

Okoliczne uliczki przejeżdżałem tak, żeby się nie zatrzymać. Trudne, ale możliwe. Kiedy zaszła nagła konieczność wjazdu do ścisłego centrum, odkryłem, że działa sposób z wciskaniem gazu. Jednak jak się zapewne domyślacie, trudno jest przy każdym hamowaniu wciskać trzy pedały, a zdarzyła mi się jazda w korku... Chyba żadne auto nie wymagało ode mnie tak wiele.

Wiedziałem, że to wina rozregulowanego wtrysku mechanicznego. Dzwoniłem, pytałem – w 90 proc. warsztatów po usłyszeniu, że auto ma instalację LPG, nawet nie chcieli podjąć się naprawy. A jeżeli już, to przy wymianie całości – koszt około 1000 zł, czasem więcej. Załamany, chciałem spróbować sam, ale bałem się całkowitego unieruchomienia pojazdu.

Uszkodzony i brudny filtr powietrza
Uszkodzony i brudny filtr powietrza© fot. Kamil Kobeszko

W końcu znalazłem warsztat specjalizujący się w starych Mercedesach, głównie taksówkach. Po umówieniu trzeba było tylko tam dojechać. Ale trudno jechać gasnącym autem w porannych godzinach szczytu. Na jednym ze skrzyżowań zgasło na samym środku – na torach tramwajowych, na przecięciu dwóch dróg jezdnych.

Usłyszałem więcej klaksonów niż przez wszystkie dotychczas pokonane w życiu kilometry. Całe szczęście, że mercedes jest taki, że zawsze odpali ponownie. Ostatecznie dotarłem, a auto zostało w warsztacie na całe 2 dni.

Okazało się, że rozdzielacz psujący się w mechanicznym wtrysku pod wpływem instalacji LPG był w dobrym stanie. Podobnie klapka była niepogięta. Winne gaśnięciu było rozregulowanie i zużyte palec oraz kopułka rozdzielacza. Do tego filtr powietrza w strzępach – wymieniony na nowy. Wszystko ustawiono, zapłaciłem 300 zł, auto było sprawne i gotowe.

Zużyty "palec" i kopułka rozdzielacza
Zużyty "palec" i kopułka rozdzielacza© fot. Kamil Kobeszko

Z ciekawostek - została wymieniona też klapka sterująca, bo stara była ponawiercana przez zakładających gaz i przykryta gumą. Po to, aby przy strzale gazu nie została wygięta. To nie mogło dobrze działać. Nowa klapka i zakręcenie na stałe instalacji LPG dało świetne rezultaty.

Chyba nawet przejażdżka Porsche 911 Carrera S Cabriolet nie dała mi tyle satysfakcji co odebranie sprawnego mercedesa z warsztatu. W dodatku pełnego werwy i chęci do życia. Okazało się, że silnik 2,0 naprawdę sprawnie napędza samochód. Od tej chwili użytkowanie Mercedesa nabrało sensu, a ja uwierzyłem, że warto się nim dalej zajmować. Trzeba przyznać, że naprawdę go lubię.

W oryginale klapka sterująca w mechanicznym wtrysku jest bez widocznych wywierconych otworów i bez gumowej dokładki
W oryginale klapka sterująca w mechanicznym wtrysku jest bez widocznych wywierconych otworów i bez gumowej dokładki© fot. Kamil Kobeszko

Oczywiście to dopiero początek – już niedługo opiszę prace związane z nadwoziem. Tym razem wszystkie prace zostaną wykonane samodzielnie, bez pomocy serwisów.  Zdradzę jedynie, że obecnie Mercedes nie tylko dobrze jeździ, ale też z każdym tygodniem wygląda coraz lepiej. Patrzcie uważnie - może kiedyś spotkamy się na drodze, bo auto jest w ciągłej eksploatacji.

Źródło artykułu:WP Autokult
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (25)